piątek, 30 maja 2014

Rozdział XXXVI.

          Stukał palcami o ścianę boksu i czekał na początek zawodów. Rozmowa z Kate wiele mu uświadomiła. Miał już dosyć, chciał skończyć z dawnym życiem, a ciągle do niego wracał. Po co mu była kolejna zdobycz? Owszem, chciał ułożyć sobie życie, może nawet z Paulą, ale dopiero niedawno zrozumiał, że blondynka nie jest tą, która go uszczęśliwia. Spotykali się tylko kilka miesięcy, a Darcy nie myślał o niej już od dawna. I jeszcze ta sprawa z nim...
          Na Motoarenie powoli zbierały się tłumy, pomimo, że do rozpoczęcia zawodów zostało mnóstwo czasu. Kątem oka obserwował toruńskich juniorów zaśmiewających się z czegoś do łez. Nie rozumiał o czym mówili, jego znajomość języka polskiego wciąż była na niskim poziomie.Wydarzenia ostatniego półrocza wiele mu uświadomiły, żałował tylko, że tak późno do tego doszedł.

           Opieka nad małym Thomasem zbliżyła go do byłej żony. Spędzał u nich mnóstwo czasu, bo Kate nie była w stanie nosić młodego non stop. Tommy miał kilka żeber złamanych, dodatkowo ucierpiał prawy nadgarstek i obie nogi. Syn marudził tylko na początku- nie mógł biegać, chodzić na spacery, grać z tatą i wujkami w piłkę. Później zaczął spędzać dużo czasu z ojcem i wujkiem Chrisem, którzy próbowali go rozweselić. Co więcej, mały Max też pomagał i często bawił się w bycie starszym bratem.
          Paula nawet się nie przejęła, kiedy jej powiedział, że to koniec. Podkreśliła, iż znalazła nowego partnera i przyznała mu rację, że lepiej będzie jeśli się rozstaną. Zdziwiło go to, zasmuciło trochę też, ale nie na długo. Potrzebował z kimś porozmawiać, a Chris wymigał się ważną sprawą do załatwienia, więc nie drążył tematu - Noddy sam powie, kiedy będzie gotów, a przecież Darcy doskonale wiedział, gdzie był jego, może już były, przyjaciel. Postanowił pobyć z Thomasem i rozweselić się, nie przejmował się faktem, że pora odwiedzin już dawno minęła, było sporo po dziewiątej.

          Kate zdziwiła się, widząc go o tak później porze, zjawił się kiedy dochodziła jedenasta, ale wpuściła go do środka. Wyglądał mizernie, miała wrażenie, że ma ochotę się rozpłakać. Bez słowa usiadł przy stole w jadalni i wpatrywał się w nią pytająco.
- Śpi, położył się przed chwilą.
          Darcy pokiwał głową, wydawał się być nieobecny. Ona też miała kiepski dzień. Emil wymógł na niej decyzję odnośnie ich wspólnej przyszłości. Nie zastanawiała się długo, wiedziała, że go nie kocha i on też to wiedział. Nie mógł się tylko z tym pogodzić. Czekał cierpliwie i miał nadzieję, iż go w końcu pokocha, ale każdy kolejny dzień oczekiwania irytował go coraz bardziej. Kate odpowiedziała mu to, co mówiła zawsze: "Mogę Ci zaproponować jedynie przyjaźń". Rosjanin uderzył pięścią w stół i wyszedł. Początkowo żałowała swojej odpowiedzi, ale pocieszała się myślą, że nie mogłaby z nim być, nie kochając go. Wyjęła z szafki butelkę wina, które dostała od ojca na wyjątkową okazję. Zaśmiała się smutno i powiedziała do siebie, że lepszej okazji mieć nie będzie. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a w nich pojawił się jej były mąż.
          Postawiła przed nim drugi kieliszek i napełniła go winem. Stuknęli się nimi ze smutnymi uśmiechami. W ustach zatrzymała ciecz na dłuższą chwilę, by dobrze poczuć smak. Nie odzywali się do siebie, ich interakcja ograniczała się do napełnienia drugiemu kieliszka. Wino skończyło się zaskakująco szybko, Kate sięgnęła do barku po kolejną butelkę. Stanęła przy oknie i wpatrywała się w krajobraz. Oczyma wyobraźni ujrzała siebie z gromadką dzieci i Emilem, ich ojcem, spacerujących i zaśmiewających się z czegoś. Mogło tak być, ale nie będzie i tak wolała. Unieszczęśliwiliby się nawzajem.
          Ward siedział pogrążony w swoich myślach. Przypomniał sobie, jak Pauli nie interesował jego wypadek, obrażenia jego syna, nie przejęła się rozstaniem. Dotarło do niego, że nie przeżywał jej odejścia, ale straty na trwały związek.
          Chwilę później znalazł się obok niej i wpatrywał się w ten sam punkt, co ona od dłuższej chwili. Stykali się ramionami i wciąż sączyli wino. Chciała coś powiedzieć, czuła, że powinna, ale z jej ust wydobyło się tylko westchnięcie.
- Co jest ze mną nie tak?
          Powiedział to tak cicho, że nie była pewna, czy jakiekolwiek słowa padły, czy tylko się przesłyszała. Powoli odwrócił głowę i uśmiechnął się smutno. Nie oczekiwał odpowiedzi, jeszcze nie. To nie był koniec tego, co miał do powiedzenia. Oparła się o parapet i wpatrywała w niego wyczekująco. Odstawił kieliszek.
- Niszczę wszystko, co jest dobre i mnie spotyka.
          Usiadł i oparł się plecami o ścianę, Kate kucnęła przed nim i przytrzymała się jego kolan.
- Paula znalazła sobie innego, ale nie to jest najgorsze. W gruncie rzeczy mam ją gdzieś.- westchnął smutno.- Nie chcę być wiecznie dzieckiem.
- Minie Ci. Zawsze mija.
- Mam dość.- Ward pokręcił głową.- Kiedyś trzeba zmądrzeć.
          Spojrzał w jej oczy i przełknął ślinę.
- Wiem, że zniszczyłem nasz związek, naszą rodzinę. Wiem, że nie mamy już żadnych szans. Ale jest Thomas i muszę skupić się na byciu dobrym ojcem. Jestem to winien i jemu, i sobie. Kogo ja oszukuję... Jestem okropnym ojcem, byłem okropnym mężem. Można mi wiele zarzucić, zabawy kobietami, kłopoty z prawem...
          Szeptał. Rozczulił ją, złapała go za dłoń i ścisnęła ją w geście otuchy. Oparł czoło o jej ramię i zamknął oczy. Walczył ze sobą, nie chciał się przy niej rozkleić.
- Potrafisz mi wybaczyć?
- Co?
- To, że Cię zraniłem, że zniszczyłem to, co nas łączyło. Że zraniłem Thomasa... Zawiodłem wszystkich i zniszczyłem, zmarnowałem każdą daną mi szansę. Zdaję sobie sprawę, że kiedy wracałaś, miałaś nadzieję, że się zmieniłem, dorosłem, a ja konsekwentnie Cię zawodziłem. Chciałbym to zmienić.. Chciałbym w przyszłości założyć rodzinę, mieć więcej dzieci. Potrzebuję wsparcia. Wiem, że nie mam prawa o to prosić, ale to zrobię. Proszę, błagam o szansę. Chociażby na przyjaźń. Potrzebuję Cię w moim życiu, Twojej obecności.
          Pogłaskała go po policzku. Był dla niej nadal ważny, ale wiedziała, że ma rację. Był dużym dzieckiem i nie potrafił dorosnąć, ale bolało ją jego cierpienie. Wino się skończyło, sięgnęli po whisky.
- To nie wszystko. - Darcy spuścił wzrok i wyłamywał palce.- Nie mam już najlepszego przyjaciela.
          Kate zdziwiła się, kiedy doszła do niej siła smutku, żalu i tęsknoty w jego głosie. Jasne było dla niej, o kim mówił. Nie wiedziała tylko, co się stało. Zanotowała w myślach, by porozmawiać ze swoim bratem. Dla Warda nie było łatwo, ani przyjemnie o tym mówić, ale skoro już przyszedł i rozmawiali, przełamał niechęć.
- Przyłapałem go z Paulą.
          Kate wytrzeszczyła oczy.
- Zdefiniuj 'z Paulą'.
- Z Paulą.- zaśmiał się szyderczo.- Mój najlepszy przyjaciel zapomniał o fakcie, że jest moim najlepszym przyjacielem, że ma żonę i syna, że Paula to moja dziewczyna i postanowił sprawdzić, jak jego język będzie wyglądał w jej ustach. Zdrajca.A może... Może to moja wina. Może to ja wszystko niszczę, wszystko jedno czy związki, czy przyjaźnie...
          Nie zorientowała się, które z nich zainicjowało pocałunek. W jednej chwili patrzyła na niego, w drugiej czuła jego wargi na swoich.

          Tęsknił za jej dotykiem, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Kiedy powoli zaczęli ściągać z siebie ubrania, zdążył tylko w myślach podziękować Pauli i Holderowi.

          Wszedł do kuchni powoli, jęcząc z bólu z każdym kolejnym ruchem. To był idealny moment, nikogo nie zastał. Sięgnął po lód i zaciskając zęby, usiadł na sofie w salonie. Należało mu się, tak w ogóle zdziwił się, że nie dostało mu się jeszcze bardziej. Tłumaczył sobie, że tak trzeba. Chciał obwinić wszystkich pozostałych, ale porzucił ten pomysł. Jakie miał do tego prawo? Od początku do końca wszystko niszczył. Wszystko było jego winą.
          Mimo wszystko miał dużo szczęścia. Miał całą masę szczęścia i wymienił to na nic. Sam by siebie pobił, gdyby nie był takim tchórzem. Gdyby nie był tchórzem, nie zniszczyłby wszystkiego. Ciągle wyrzucał sobie brak odwagi. Dokąd go to zaprowadziło?
- Cholera, chyba złamałem nogę.- jęknął do siebie i opadł na poduszki.
          Nie wstawał, chociaż chciał iść do szpitala. Jeden moment wystarczył, żeby dojrzeć swój koniec. W momencie kiedy Darcy ich nakrył, wszystko straciło swój urok. Nie potrafił tego wyjaśnić, nie chciał mu zrobić krzywdy, ale teraz Paula nalegała, by zostawił rodzinę. Chris zrozumiał, że wcale tego nie chce. Wymienili kilka pocałunków, nic więcej. Zdawał sobie sprawę, że dla Warda to było coś więcej, dlatego musiał się postarać i odzyskać jego przyjaźń. Ale Seal? Przecież jeśli się nie dowie, nie będzie sprawy.
          Potrzebował rozmowy, wyjął telefon. Chciał zadzwonić, ale nie wiedział do kogo. Wszystkich swoich bliskich zaniedbywał przez Polkę. Z żoną naturalnie nie mógł pomówić o swoich problemach, musiałby jej wszystko wyjaśnić, a nie chciał stracić jej i Maxa. Darcy? Prychnął, Ward był ostatnią osobą, która odebrałaby od niego połączenie. Kate? Zawahał się, mógłby z nią porozmawiać pod warunkiem, że nie wie. Ale czy Ward już ją poinformował? Wybrał numer siostry.
- Tak?
          Nawet nie widząc jej, mógł się domyślić, że dopiero wstała. Uśmiechnął się pod nosem.
- To ja.
- I czego mój braciszek potrzebuje o czwartej nad ranem?
          Odruchowo spojrzał na zegarek. Zapomniał się, zapomniał o upływającym czasie.
- Pogadać.- powiedział cicho.
          Milczała dłuższą chwilę, wiedział, że ze sobą walczyła. Czyli wie...
- Okay. Wpadnij na obiad.
- Jest mały problem.- poklepał się po bolącej go nodze i skrzywił z bólu.- Chyba złamałem nogę.
- Kupię coś na mieście i wpadnę z obiadem. Chyba, że Sealy coś Ci przygotowała na czas jej nieobecności.
- Nieobecności?
- Szkocja, pamiętasz? Jej rodzinne strony. Pojechała z Maxem do rodziców.
          Uderzył pięścią w czoło, zapomniał. Teraz już wszystko było jasne, jasna była pustka panująca w domu.
- To do zobaczenia.
- Cześć, Kate.
          To miała być długa noc. Wezwał taksówkę. Najpierw noga, potem problemy.

          Obudził się, mając ją w ramionach. Czuł suszę w ustach, w głowie mu szumiało. Nie wiedział tylko, czy to przez alkohol, czy po nocy spędzonej z byłą żoną. Wstał, starając się jej nie obudzić. Thomas wołał matkę, Ward pospieszył do jego pokoju. Zdziwienie malca ustąpiło szczęściu, że ojciec jest blisko i nadziei, iż rodzice być może się pogodzą. Darcy'emu imponowała inteligencja syna, nie miał wątpliwości, po kim Tommy ją ma. Kate wzięła prysznic, w ręczniku skierowała się w stronę kuchni.
- Darcy? Co Ty tu jeszcze robisz?
          Nie spodziewał się fanfar, ale chociaż uśmiechu. Zaniepokoił go jej wygląd. Nie taką ją zapamiętał. Nie miała na sobie ani grama makijażu, więc bladość jej skóry i przerażające cienie pod oczami nadawały jej wyglądu zmęczonej i chorej. 
- Śniadanie robię.- uśmiechnął się, nie potrafiąc odgonić złych przeczuć. 
          Ucieszyła się, że jest. Nie spodziewała się takiego finału ich spotkania, ale potrzebowała jego pomocy. Nie dla siebie, jej nie mógł pomóc. 
          Żegnając się, musiał ją podtrzymać.
- Kate, dobrze się czujesz?
- Tak, tak. 
- Nie wyglądasz najlepiej.
- To tylko grypa.
- Ta noc...- zaczął, ale zamilkł. 
- Może wpadniesz na kolację w sobotę?
- Zapraszasz mnie na randkę?
- Jasne.- uśmiechnęła się, a on pocałował ją w policzek.
- Niech będzie sobota.
          Cieszył się rozstaniem z Paulą. Tak naprawdę, Holder wyświadczył mu przysługę. Żadna inna się nie liczyła, miał swoją rodzinę i zamierzał o nią zawalczyć. 

          Nikt nie otworzył jej drzwi, więc weszła i zawołała go od progu. Chris mocował się z bateriami, które jakimś cudem, nie chciały wypaść z pilota.
- Patrz! Wredne baterie myślą, że mnie przechytrzą. Ale ja jestem sprytniejszy. Nie ze mną takie numery!
          Roześmiała się, widząc dwudziestopięciolatka, który groził bateriom. Wyjęła mu narzędzie zła z rąk i jednym ruchem pozbyła się problematycznych przedmiotów. Holder z podziwem patrzył na siostrę. 
- Mów, co się stało. Kto Cię tak załatwił?
- Ward.- Chris wzruszył ramionami.
- Kto?
- Darcy się... zdenerwował.- Chris zawahał się.- zobaczył mnie z Paulą.
- Zdenerwował się, bo zobaczył Cię z Paulą czy dlatego, że zdradził go jego najlepszy przyjaciel?
- Wiem, spieprzyłem.
- Nie rozumiem, Chris. Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Skończyłem to już, ale czasu nie cofnę. Dałem się złapać jak piętnastolatek. 
- Sealy wie?
- Według Ciebie powinienem jej powiedzieć? 
- Ja chciałabym wiedzieć.
- A jeśli odejdzie?
- Naważyłeś piwa, więc je wypij. To akurat potrafisz.- uśmiechnęła się delikatnie, chcąc dodać mu otuchy.
          Zamknęła oczy, zrobiło jej się słabo. Zacisnęła zęby i spróbowała wrócić do równowagi.
- Dobrze się czujesz?- Holder objął ją zatroskany.
- Jest okay.- wysapała, ale pożałowała tego, że się odezwała. Powoli traciła władzę w każdej kończynie, w końcu zapadła ciemność.

          Thomas układał wieżę z klocków. Obiecał mamie, że ułoży największą na świecie, specjalnie dla niej. Tata pomagał mu trochę i podawał poszczególne elementy.
- Tommy, mama długo już źle się czuje?
- Trochę. 
- Jak długo?
          Chłopiec wzruszył ramionami, nie znał się na zegarku, nie potrafił wskazać dni w kalendarzu. Szukał w pamięci momentu, kiedy mama zaczęła być chora.
- Nie wiem. Nie pojechaliśmy ostatnio na Gla... Gr..
- Grand Prix?
          Malec pokiwał głową, nie potrafił tego wymówić, chociaż długie dni ćwiczył.
- Mama była wtedy w szpitalu.

          Dawał z siebie wszystko, żużel znów był jego sposobem na oderwanie się. Co prawda, Kate nie wróciła do niego oficjalnie, ale spotykali się często. Co jakiś czas spędzał u nich noc. Toruń wygrał zawody, pokonując Gorzów 55-35. Darcy zaliczył udany występ, inkasując trzynaście punktów i bonus. Gorzej wiodło się drugiemu turbobliźniakowi. Holder wyjechał na tor tylko trzy razy, zdobywając dwa punkty i bonus. Nie rozmawiali od prawie miesiąca. Od Kate dowiedział się, że Sealy wyprowadziła się, ale nie wniosła pozwu o rozwód. Próbowała mu wybaczyć i uratować rodzinę, terapia małżeńska miała im w tym pomóc.
- Twoje?
          Doskonale znał odpowiedź. Koszulka Chrisa została w busie Warda ostatnio, mogła posłużyć jako pretekst do rozmowy. Mimo wszystko, Darcy martwił się o niego.
- Dzięki.- Noddy rzucił mu krótkie spojrzenie i odebrał swoją własność. Było mu wstyd przed Rudzielcem.
          Ward odwrócił się, ale nie potrafił odejść.
- Ddub, ja...
- Wiem.
- Chciałbym...
- Wiem.
          Ward przysiadł się do niego.
- Martwię się o Kate.
- Ja też.
- O Ciebie też.
- O mnie?
- Kate mówiła mi o Sealy.
- Jest lepiej. Układamy wszystko od nowa.
- A Paula?
- Zakończyliśmy to. Poznała innego, bogatego biznes-kogoś tam.
- Ona nie powinna nigdy wejść w nasze życie.
- Żałuję, Darcy, naprawdę żałuję.
- Właściwie, wyświadczyłeś mi ogromną przysługę.- Ward nie potrafił ukryć uśmiechu, Chris od razu domyślił się w czym rzecz.
- Gratulacje. Tym razem nie nawal.
- Przypilnujesz mnie.
- Postaram się. Co będzie z nami?
- Zobaczymy, Chris.

          Sealy była wściekła. Nie mogła przestać trząść się z oburzenia.
- Zabieraj ten swój tyłek do lekarza, albo Cię sama wykopię!- pogroziła przyjaciółce nożem brudnym od zielonej brei.
- Seal, dobrze się czuję, serio.
- Nie denerwuj mnie. Od roku wyglądasz jak chodzący trup i masz czelność mówić, że dobrze się czujesz?
- To nic takiego.
          Irytacja Szkotki sięgała zenitu. Odłożyła nóż, wytarła dłonie.
- Masz minutę na zabranie dokumentów. Odprowadzam chłopców do Leslie i czekam w samochodzie.
          Pogroziła jej palcem i wyszła z kuchni, ucinając dyskusję. Pięć minut później jechały samochodem w stronę przychodni. Nie rozmawiały, Kate wiedziała, że jej bratowa ma rację. Ale nikt nie miał pojęcia, co się z nią działo. Nie chciała ich martwić, a czas płynął nieubłaganie.
          Szkotka usiadła w poczekalni i wierciła się na niewygodnym krześle, czekała na Kate z coraz większym niepokojem.

          Lekarz nie spieszył się z wyjaśnieniami.
- W końcu zdecydowała się pani przyjść.
- Tak wyszło.
- Próbowaliśmy się skontaktować z panią przez- rzucił okiem na notatki- trzy tygodnie.
- Przejdźmy do rzeczy.
- W porządku.
          Ze sterty papierów wybrał plik kartek oznaczonych jej nazwiskiem.
- Mam dla pani wiadomość dobrą i złą. Pozwoli mi pani wybrać, od której zacząć?
          Kiwnęła głową, nerwowo strzelając palcami. Czuła się, jak gdyby czekała na wyrok.

***
          Gabinet opuszczała nienaturalnie blada. Musiała podeprzeć się ściany, by nie upaść. Oparła się plecami i zsunęła na podłogę. Zamknęła oczy i zaczęła płakać. Nie wiedziała, ile jeszcze uda jej się znieść.