piątek, 18 października 2013

Rozdział XXVII.

Max zaczynał mówić coraz więcej, Sealy była wniebowzięta.
Siedziały z Kate przy stole i dzieliły się nowościami na temat swoich dzieci. Mały Thomas spał smacznie w wózku, a Max bawił się z tatą komórką Chrisa.
-Holder, jeśli mój syn będzie uzależniony od twittera tak, jak Ty jesteś, to ostrzegam, że zemsta będzie słodka!
Chris zasalutował, nie odrywając wzroku od komórki.
Szkotka westchnęła.
-Mieć nie jednego dzieciaka, ale dwóch.
-Wiem coś o tym.
-Chris zaprosił mnie na kolację dziś. Rodzinną kolację brata i siostry.
-O!
-Nie idziemy.- pokręciła głową na widok miny przyjaciółki.
-Dlaczego nie?
-Nie mam z kim zostawić Thomasa..
Szkotka chrząknęła.
-A ja?
-Daj spokój, Seal. Miałabyś zajmować się dwójką dzieci, kiedy ja będę na kolacji z Twoim mężem?
-Tommy to żaden problem! Chętnie się nim zajmę.
-Na to liczyłam.- Polka zaśmiała się, po chwili przygryzła wargę.-Pomożesz mi wybrać w co się ubrać?
-Spokojnie, odpicujemy Cię.

Kate brała prysznic,  mieli wyjść z Chrisem za dwie godziny.
-Serio?- Szkotka nie hamowała entuzjazmu.
-Serio. Tylko musimy być dyskretni.
-Jaki Ty jesteś pomysłowy.
-Dobrze trafiłaś, kotku.
-Lepiej nie mogłam.- na jego policzku złożyła delikatny pocałunek.
Kiedy ostatnio wyglądała tak elegancko? Sealy przygotowała jej dosyć krótką błękitną sukienkę. Kawałek dalej dostrzegła buty na wysokim obcasie. Szkotka wpadła do pokoju.
-Jeszcze nie ubrana? Mamy pół godziny, żeby zrobić Cię na bóstwo!- klasnęła w dłonie.
Pomogła Kate się ubrać, wytężyła swoje umiejętności makijażystki i wymalowała przyjaciółkę. Włosy tylko poprawiła, najlepiej wyglądały w nieładzie.
-Jaka jesteś piękna!
-To tylko kolacja z bratem...
Szkotka westchnęła i wypchnęła ją za drzwi.
-Nie ważne z kim, musisz wyglądać szałowo. Głowa do góry! Może spotkasz dziś mężczyznę swojego życia.
Na twarzy Polki pojawił się wymuszony uśmiech. Delikatnie musnęła ustami czoło małego Thomasa, pogłaskała Maxa po głowie.
-Kate, jakbyś nie była moją siostrą to wiesz...- Holder poruszył brwiami i lekko ją trącił ramieniem, za co dostał po głowie od swojej żony.- Ej? Za co? Prawdę mówię!
Chris obruszył się, udawał obrażonego.
-Wynocha!- Sealy puściła mu oczko. -Czekaj na nią na dole.

-No, młody. Tak jak Cię uczyłem. Nie zawiedź taty.- Chris poklepał synka po główce.
Wybrał numer i podał młodemu komórkę.

Ward jechał samochodem do Morrisa. A właściwie po Morrisa. Chłopak zabalował zbyt długo, właściwie zbyt intensywnie, i potrzebował przyjacielskiej podwózki. Darcy nie miał nic innego do roboty. W sumie, zastanawiał się czy samemu nie iść gdzieś i się nie upić.
Zadzwonił jego telefon. Był przekonany, że to Nick się niecierpliwi. Odebrał z zamiarem ochrzanienia go, ale usłyszał jakiś dziecinny głosik. Spojrzał na wyświetlacz.
-Holder? Maxy znów bawisz się telefonem taty?
-Darcy, przyjedź do mnie! Teraz, to pilne!
-Coś się stało?
-Z Maxem jest źle, martwię się!
-Ale o co chodzi?
-Bo on... płacze... bo... spadł z drzewa... znaczy ze schodów i się nie rusza...
-To płacze czy się nie rusza?
-Przyjedź, wujek.- głosik Maxa go rozczulił. Nie potrafił jeszcze wymówić tych słów dokładnie.
-Zaraz będę.
Darcy nie mógł widzieć wysoko uniesionych kciuków Chrisa w stronę synka. Zdołał go nauczyć dwóch słów w jeden wieczór. "That's my boy! That's my boy!'-krzyczał do Maxa w myślach.
Ward zawrócił. Po Morrisa mógł wysłać taksówkę. Coś się działo u Holderów. Max go prosił? To samo w sobie już było dziwne.

Kiedy zeszła na dół nikogo nie było.
-Chris? Sealy?
Zostawiła Szkotkę tylko na chwilę samą, kiedy poszła na chwilkę do toalety.
Światła były zgaszone. Po omacku dotarła do salonu i parsknęła śmiechem. W kominku było rozpalone, na na środku stał stolik, na nim butelka czerwonego wina. Dwa krzesła... Wkoło było pełno zapalonych świec.
-Bardzo śmieszne, Holder. To jest ta nasza kolacja?- powiedziała sama do siebie ze śmiechem.
Podskoczyła, bo otwierające się z hukiem drzwi przeraziły ją. Do środka wpadł zmarznięty Darcy, który chuchając próbował ogrzać sobie dłonie. Na jej widok stanął jak wryty. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
-Chris jest?
-Też się nad tym zastanawiam.
-Ładnie... hmm... Ładnie wyglądasz.
-Dzięki. Ty wyglądasz... mokro.- uśmiechnęła się do niego niepewnie.
-Pada... - wskazał na wciąż otwarte drzwi.
Krepowali się trochę, mieli sobie dużo do powiedzenia, ale żadne z nich nie zaczęło.
-Hm, chyba już pójdę. Złapię Holdera jutro.
Kiwnęła głową i podeszła do drzwi, czekała aż wyjdzie, żeby móc je zamknąć za nim.
-Ty to przygotowałaś?- wskazał głową jeszcze na salon.- Dla mnie? Dla nas?
-Nie. Chociaż zapewne tak to wygląda.
Na polu panował istny armagedon, burza pełną parą. Darcy zaklął pod nosem i nakrył głowę kapturem.
-Nie wygłupiaj się, wchodź. -pociągnęła go za rękę. Zamknęła drzwi, trząsł się. Zdjął mokre rzeczy, rozwiesił do wyschnięcia. Usiadł przed kominkiem, żeby się ogrzać.
-Zaczekaj tutaj, tylko się przebiorę i wracam.
-Nie.- złapał ją za rękę.- Zostań. Wyglądasz świetnie.
Rozległ się grzmot i prąd wysiadł. Zgasło światło w przedpokoju.
-Wina?- postawiła przed nim kieliszki.
-Chętnie.

Po kilku lampkach przestali być tacy spięci. Koszulka Darcy'ego wciąż się suszyła. Nie było mu zimno, wręcz przeciwnie. Opierała się o parapet i wpatrywała w niego.
-Zaprosiłbym Cię do tańca ale nie ma muzyki.
-Po co nam muzyka?
-A nie, jednak mamy.- wyjął komórkę i puścił Passengera . Wyciągnął rękę w jej stronę.- Można?
Serce zabiło jej mocniej, kiedy był tak blisko i ją obejmował. Kołysali się w takt muzyki.
-Przepraszam...- wyszeptał jej we włosy. Widząc jej pytające spojrzenie, dodał: - Za tamto... Z Emilem.
-Nie rozumiem, wierzysz w to, że mogłabym Cię zdradzić?
-Nie. To był po prostu impuls.
-Zabolało...
Zacisnął usta. Było mu wstyd za to, co zrobił.
-Nikt inny się nie liczył, wciąż nie liczy.
-Zawiodłem Cię, prawda? Chciałem być kimś innym, kimś lepszym. Kimś, kto byłby godny bycia z Tobą.
-Co?
-Kimś, kogo mogłabyś pokochać... A wyszło jak wyszło.
-Darcy, jesteś idiotą. -pokręciła głową.- Pokochałam Cię. Już na samym początku!
Przygarnął ją do siebie i pocałował. Nie oponowała, miał nadzieję, że nie zaprotestuje. Zarzuciła mu ręce na szyje i przycisnęła się bliżej niego. Wziął ją na ręce i zaniósł przed kominek, położył na podłodze.
-Zadali sobie dużo trudu, żeby to dla nas zorganizować.
-Zadbajmy o to, żebyśmy mieli o czym im opowiadać.- szepnęła i pocałowała go delikatnie. Po delikatnym pocałunku, przyszedł czas na namiętny, coraz bardziej namiętny.
Uśmiechnęła się do siebie, kiedy jej sukienka opadła na podłogę...

Oparła głowę o jego nagi brzuch. Kreślił okręgi na jej ramieniu.
-Ładnie wyglądałaś w tej sukience.
-Mam ją ubrać?
-Teraz? Nie ma mowy.- uśmiechnął się.
-Wróć do domu, Darcy.
-Co?
-Wróć do nas...
-Chcesz tego?
-Jeśli obiecasz mi zaufać...
W odpowiedzi ścisnął jej dłoń. Teraz jej nie zawiedzie. Już nie.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział XXVI.

Zamieszkali razem, ale w osobnych pokojach.
Darcy miał nadzieję na trochę inne rozwiązanie, ale nie narzekał.  Musiał się przyzwyczaić do stawiania małych kroków. Urządzili pokoik dla malucha, Kate zajęła gościnny. Nie dała się namówić na przeniesienie do głównej sypialni.
Rodzina była wniebowzięta, ale też i zaniepokojona. Zapowiedzieli, że przyjeżdżają za tydzień. Matka Darcy'ego martwiła się o syna i o to, jak podoła nowym obowiązkom.

Spał, był środek nocy, kiedy obudził go krzyk. A właściwie płacz. W pierwszej chwili uderzył pięścią w budzik.
-Wstaje, już wstaje....- mamrotał w poduszkę.
Zwlekł się z łóżka, spróbował otworzyć oczy. Na dworze wciąż panowała ciemność.
-Co do....- dopiero do niego dotarło, że to nie był budzik.
Rozbudził się całkowicie, wybiegł z pokoju i skierował się w stronę źródła hałasu. Usłyszał szuranie w gościnnym, Kate pewnie wstawała do malucha. Ale on był szybszy.
Wziął kwilące niemowlę na ręce i kołysał.
Thomas zawsze się uspokajał w jego ramionach. Bawił się jego malutkimi paluszkami.
Drzwi się otworzyły, weszła zaspana Kate. Delikatnie pocałowała synka w czoło.
-Ja też mogę?
-Niekoniecznie.- uśmiechnęła się do niego, zabrała Thomasa z zamiarem nakarmienia go.
Odczekał dziesięć minut i poszedł do jej pokoju. Mały leżał obok niej, przyglądała mu się. Położył się obok niej i przytulił do siebie. Chciała zaprotestować... Właściwie nie chciała.
Kiedy zasnęła, odniósł Thomasa do jego pokoiku. Zastanawiał się czy iść spędzić resztę nocy u siebie, czy u niej. Bił się z myślami, kiedy spostrzegł, że już przekracza próg jej sypialni.
Uśmiechnął się na jej widok. Śpiąca wydawała się bezbronna. Wśliznął się pod kołdrę obok niej, wtulił w siebie. Chciałby spędzać tak każdą noc.
-Dobranoc, Kate.
-Dobranoc, Darcy.
-Kocham Cię, Kate.
Zawahała się. Starał się o nią, o nich. Dbał o dziecko, o nią. Mogła na niego liczyć, był dla niej wsparciem. Potrafił jej też okazać, że mu na niej zależy.
-Ja Ciebie też kocham, Darcy.- szepnęła.
Usłyszał. Zasnął z szerokim uśmiechem na ustach.

Chris wpadł do ich mieszkania. Nie spodziewałby się zastać ich razem w jednym łóżku. Gwizdnął.
-Po co dawaliśmy Ci te klucze.... - westchnął Rudzielec i opadł na poduszki.
-Bo mnie kochacie.
-Z każdym dniem coraz mniej.
-Zbieraj się, frajerze. Za 3 minuty na dole. Ruchy, ruchy!
Widząc jej pytające spojrzenie, Darcy pospieszył z wyjaśnieniami.
-Sprawy klubowe.
Wziął szybki prysznic, zjadł śniadanie w biegu. Wypadł z domu, ale wrócił się. Objął ją i namiętnie pocałował.
-Czekaj na mnie, kochanie.
-Będę.- cmoknęła go w usta.
-Fajnie jest mieć do kogo wracać.
Zapakował się w auto Chrisa i odjechali. Kate też podobało się to, że wracał do domu, do rodziny.

Umówiła się z Sealy na spacer z dziećmi.
-Właściwie nie widać po Tobie, że niedawno rodziłaś.
-Żartujesz? Popatrz na mój brzuch!
-Dobrze, że nie widziałaś mojego.- Szkota zaśmiała się i zlustrowała szwagierkę. - Oprócz brzucha, który i tak nie jest aż taki duży, żadnych oznak!
-Daj spokój, i tak czuję się jak beczka.
-Darcy'emu to nie przeszkadza.- Sealy postanowiła wybadać grunt.
-Nie byłabym taka pewna.- Kate śmiała się.- Odbiegam od jego ideału kobiety.
-Zwariowałaś! Jesteś Kate i urodziłaś mu syna! Jesteś jego ideałem.
-Dobra, dobra. Kiedy drugi Holder junior?
-Nie śpieszy nam się!
Dobrze się rozumiały. Mogły się razem śmiać, płakać, rozmawiać.
Po dawnej niechęci nie było śladu.

-Stary, widzę postępy!
-Skup się na drodze.
-Nie bądź taki tajemniczy. Właśnie nakryłem Cię w łóżku z moją siostrą.
Darcy uśmiechnął się.
-Wszystko idzie w dobrym kierunku.
-Nareszcie!
-Aż zadziwiająco dobrym...
Holder westchnął, wiedział na co się zanosi. "Zadziwiająco dobrym" w ustach Warda znaczyło tyle co "zaraz coś zepsuję". Co mu doradzić? Czego by nie powiedział, przyjaciel i tak coś popsuje.

-Kate, wróciłem!
Stanął jak wryty, zmarszczył brwi na widok Emila, który trzymał jego syna na rękach. Dziewczyny nigdzie nie było. Rosjanin wydawał się ucieszony, uśmiech nie znikał z jego twarzy.
Thomas spał, Sajfutdinow kołysał chłopca i coś mu nucił.
-Co Ty tu robisz?
-Zajmuję się małym.
-Gdzie Kate?
Jak na zawołanie, zeszła po schodach. W szlafroku.
-Darcy, czemu się tak drzesz? Dziecko śpi.
-Tobie to na rękę, co?
-O co Ci chodzi?
-Śpi, żebyś mogła sobie sprowadzać faceta pod mój dach!
Była zaskoczona. Chciała mu wyjaśnić, że wpadł do niego i czekał aż wróci. Zajął się małym, kiedy ona brała prysznic, po ćwiczeniach. Trenowała, żeby wrócić do figury sprzed ciąży.
-To nie było tak.- pokręciła głową.
-Gówno mnie to obchodzi!-odepchnął ją.
-Darcy, posłuchaj...
-Czego mam słuchać?!- krzyknął na nią tak, że poczuła kropelki jego śliny na swojej twarzy..
-Emil, zabierz go stąd.-Kate powstrzymywała wściekłość resztką sił.- Idźcie do Holderów, proszę.
Rosjanin czuł na co się zanosiło. Bez słowa ulotnił się razem z dzieckiem. Kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi Ward znów zaczął krzyczeć.
-Zadowolona jesteś z siebie?! Zwariowałem na Twoim punkcie, starałem się Cię odzyskać! A Ty sobie romansujesz z Emilem!
-Oszalałeś?!
-Chodzisz sobie w szlafroczku! Co, już Cię widział bez ubrań? Dla niego się rozbierzesz a dla mnie nie?!- szarpnął szlafrok.
-Zostaw!
-Po co mówiłaś, że mnie kochasz, skoro się z nim pieprzysz pod moim dachem?!
Tego było już zbyt wiele. Uderzyła go w twarz. Nie chciał słuchać tego, co ona miała do powiedzenia. Bardziej interesowało go rzucanie oskarżeniami.
Łzy wściekłości ciekły jej po policzkach. Trzęsła się ze zdenerwowania.
-Wynoś się z powrotem do niego.-warknął
Wyszła z domu trzaskając drzwiami.
Został sam, trzymał się za policzek.  Jak ona śmiała go tak zwodzić...
Zbierało mu się na płacz, zacisnął wargi i starał się nie rozkleić.

Kate o to nie dbała. Wpadła do brata cała zasmarkana.
-On się nigdy nie zmieni.- wpadła w ramiona zaskoczonego Chrisa.
Holder westchnął i przytulił ją do siebie. Miał rację, ale co do jednej rzeczy się pomylił. Darcy namotał szybciej niż się tego spodziewał. A miało być tak pięknie...



niedziela, 13 października 2013

Rozdział XXV.

Zapraszam też na drugiego bloga :)
_______________________________________________

Darcy wycofał się z dalszych startów w Grand Prix w tym sezonie. Właściwie startu, bo do końca pozostał jeden turniej w Bydgoszczy. W klasyfikacji prowadził Pedersen. Zaraz za nim Hancock i Gollob.
Serca kibiców biły mocniej, wszyscy zastanawiali się czy Tomek zdoła odrobić stratę.
On też kibicował. Przyjechał z ręką na temblaku, chciał jakoś wesprzeć ex-teścia i zobaczyć się z jego córką.
Rozmawiał z kibicami, pozował do zdjęć. Wieść o rozwodzie nie rozniosła się jeszcze, ale o ciąży wiedzieli już wszyscy.
Dziecko... Kate była w ósmym miesiącu. Nie mógł doczekać się dzieciaka.
Chociaż nie byli razem spędzali ze sobą dużo czasu.
Do tej pory uśmiechał się na wspomnienie pierwszego kopnięcia dziecka, które poczuł.
Wracali ze wspólnego obiadu, trzymała go pod rękę. Śmiali się z czegoś... Znów była radosna. Promieniała, dzidziuś sprawiał, że wszystko między nimi się poprawiło. Usiedli na ławce, jedli lody. Wyglądali na parę zakochanych.
-Kate, może moglibyśmy... może moglibyśmy porozmawiać o 'nas'?
Dziewczyna upuściła loda, zwinęła się. Przysiągłby, że sapnęła, jakby przebiegła kilkaset metrów.
-Ok, wybacz! Nie musimy się śpieszyć.
-Nie, to nie to.- pokręciła głową.
Wzięła jego rękę i położyła na swoim brzuchu. Minęło kilka sekund zanim to poczuł. W pierwszej chwili wydawało mi się, że to tylko jego wyobraźnia. Ale za drugim razem już był pewny.
Popatrzył na nią z szerokim uśmiechem, kucnął przed nią i przyłożył głowię do brzucha Kate.
-Czujesz tatę, hm? Tatuś nie może się doczekać, aż wyjdziesz do niego.- szepnął.

Tomasz odrabiał straty bardzo szybko, wygrywał starty, mijał na trasie, kolekcjonował trójki. Szczęśliwie, Pedersenowi nie szło, Hancock też nie błyszczał. Gollob minął Grega, po czwartej kolejce startów, Nickiego po piątej. Miał przewagę dwóch punktów nad Duńczykiem. Pedersen z 8 pozycji awansował do półfinału. Obaj przeszli dalej. Kate ściskała kciuki.
-Tylko nie ródź przedwcześnie.- Ward też wydawał się przejęty, chociaż próbował żartować.
Wystartowali. Dziewczyna wstrzymała oddech, ścisnęła dłoń Darcy'ego. Najlepiej wyszedł Pedersen. Tomasz przespał start, ale szybko uporał się z będącym na trzecim miejscu Holderem, wcisnął się pod Lindgrena i zabrał się za gonienie Nickiego.
Chciał przypieczętować triumf w całym cyklu, jeszcze jednym zwycięstwem.
Objechał go! Objechał!
Publika zerwała się z miejsc.
Jeszcze dwa okrążenia.
Pedersen zbliżył się do Golloba, widać było, że jest wściekły. Wszedł pod łokieć Tomka.
W następnej chwili Polak leżał już na torze, a Duńczyk mknął dalej by przekroczyć linię mety jako pierwszy. Tomasz nie podnosił się z toru. Bieg został przerwany, Duńczyk wykluczony. Pedersen nie krył złości.
Rzucił goglami w stojącego obok mechanika, klnąc pod nosem.
Już było pewne, że ma złoto. Był zasypywany gratulacjami. Cieszył się, ściskał córkę i Agnieszkę. Kate miała pewność, że między tą dwójką coś musiało się narodzić. Ale nie mógł iść sam. Tomek Gaszyński i Darcy, który podbiegł do niego, podtrzymywali go.
Noga była prawdopodobnie złamana. W powtórce wystąpiło dwóch zawodników. Holder i Lindgren. Trzecie miejsce przyznano Tomkowi.
Chris i Freddie walczyli zaciekle, ostatecznie lepszy okazał się Australijczyk.
Kate się popłakała. Jej brat wygrał Grand Prix Bydgoszczy, jej ojciec odbierze swój drugi tytuł tutaj, w domu.
Tomasz Gollob ze złotem, Tomasz Gollob mistrzem świata.
Świętował z rodziną. Z córkami i Agą. Wreszcie przyznał, że są razem. I dobrze. Należało mu się.
Zrobił też coś, co zaskoczyło i Kate, i Warda, i pozostałych. Chciał, żeby i Rudzielec został z nimi na podium, jako rodzina. W jeszcze większe osłupienie wprowadziło ich to, że zwrócił się do Warda per "synu". Zrozumiał, że miał w nim sprzymierzeńca, Tomasz był po jego stronie.

After party zapowiadało się tłocznie.Agnieszka stała się przedmiotem zainteresowania mediów. Wszyscy pytali o jej związek z Tomaszem, kobieta wydawała się zmęczona.
-Powinnam Ci mówić "mamo"?
-Kate, nie żartuj sobie ze mnie.
-Tworzycie uroczą parę.
-Wy z Darcym też.
-Nie jesteśmy parą. - Kate zaśmiała się.- Sprytnie zmieniasz temat.
-Chłopak się stara.
-Będzie świetnym tatą.
-Wybaczyłaś mu akcję z aborcją?
-Dostał szansę. Ma okazję udowodnić, że zasługuje, żeby nazywać siebie ojcem.
-A mężem?
-Raczej ex-mężem.
Spojrzała w jego kierunku, udzielał jakiegoś wywiadu. Postrzelenie Darcy'ego Warda wywołało lawinę, ciągle ktoś dzwonił prosząc o rozmowę.
Zrobiło jej się gorąco, wyszła na świeże powietrze, pociągając za sobą Sealy.
-Seal, przejdźmy się kawałek, proszę.
Pani Holder bała się o siebie i szwagierkę po wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Przy wejściu spotkały Emila i Martina, którzy chętnie się do nich przyłączyli.
Kate coraz ciężej się szło, a odeszli spory kawałek. Nie chciała zawracać, więc reszta podążała za nią. W pewnym momencie poczuła mokro.
-Kate wszystko ok?
Nie chciała zwracać ich uwagi, więc szła dalej. W pewnym momencie poczuła, że już nie może. Przysiadła na trawie i sapnęła. Emil nachylił się nad nią, wydawał się zmartwiony. W oczach dziewczyny dostrzegł łzy.
-Kate, co Ci jest?!
Zamknęła oczy, bolało. Od czasu akcji z Ivanem starała się nie okazywać słabości.
-Kate, albo mówisz co się dzieję, albo dzwonimy po karetkę!
-Dzwońcie... Zadzwońcie...Proszę...
Sealy wybałuszyła oczy. W myślach obliczyła sobie, że do porodu został jeszcze jakiś miesiąc.
-Kate, czy to jest to o czym myślę?
Córka Golloba pokiwała powoli głową, krzywiąc się z bólu. Żona Chrisa pojechała z nią do szpitala, chłopcy wrócili się, żeby powiedzieć Darcy'emu, że zostanie tatą.

Martin mógłby przysiąc, że kiedy szli ten dystans był krótszy. Zaczęli biec, oni też byli przejęci.
-Emil, tutaj już byliśmy!
-Niemożliwe!
Rozglądali się.
-Cholera, masz rację!
Błądzili po ulicach szukając hotelu. Impreza musiała się już skończyć. Martin nie mógł uwierzyć, że się zgubili. Pamiętał drogę! Mógł chodzić nawet przez sen. Wyobrażał sobie leżącą Kate i błagającą o pomoc. Musieli znaleźć Warda jak najszybciej. Na nieszczęście, nie było żadnego przechodnia nigdzie. Szli intuicyjnie.
-Ej!- Emil podrapał się po głowie i sięgnął do kieszeni.- A może by tak zadzwonić?
-Debil! Nie mogłeś na to wpaść dwie godziny temu!?
Wyrwał telefon z ręki Rosjanina i zadzwonił do Warda. Ten nie odbierał, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Słowaka. Zadzwonili po taksówkę, teraz musieli trafić, nie było innej opcji.
Rozdzielili się, Emil pobiegł zawiadomić Chrisa i Tomka, Martin Darcy'ego.
-Ward!- dobijał się do jego drzwi.-WARD!
Darcy akurat brał prysznic, Aga powiedziała mu, że Kate jest na spacerze z Sealy. Był całkowicie zrelaksowany. Wyszedł, obwiązał się ręcznikiem wokół bioder i poszedł otworzyć drzwi.
-WARD! OTWIERAJ BO WYWAŻĘ DRZWI!
-Czego się drzesz?
-Dziecko Ci się rodzi, debilu!
-Co?
-Na dole czeka taksówka, jedź do niej!
Darcy wybiegł w ręczniku przed hotel. Rozbawione spojrzenie taksówkarza zmusiło go do przyjrzenia się swojemu strojowi. Wrócił się, ubrał coś normalnego. Na dole czekał już Chris i Tomasz z Agą, Tai i Faye, Andreas i Greg. Rodzina pojechała jednym samochodem, przyjaciele zaczekali na drugą taksówkę.

Zdążył. Zdążył! Dziecko jeszcze nie przyszło na świat. Kate wyglądała już na wykończoną.
Nie opuścił jej ani na chwilę, cały czas ściskał jej dłoń, ocierał pot z czoła.
Czuł się jakby sam rodził. Kiedy ona oddychała szybciej, on też. Kiedy krzyczała, on też.
Jednocześnie był podekscytowany. Zaraz będzie miał dziecko!
Prawie zemdlał ze szczęścia, kiedy usłyszał płacz.
Kate płakała, on też płakał. Cały czas powtarzał jak bardzo ją kocha.

Najpiękniejszy moment w życiu? Trzymanie w ramionach swojego synka.
Był taki maleńki, bał się, żeby go nie zgnieść. Dziecko trzymało się całkiem nieźle. Zdrowy, silny chłopak.
Wyniósł go do rodziny i przyjaciół.
-Ktoś chciał się z wami przywitać.
Wszyscy obrócili się w jego stronę.
-Poznajcie Thomasa Warda.
Darcy spojrzał wymownie w stronę Golloba, każdy wiedział, po kim młody odziedziczył imię. Dziadek oszalał na jego punkcie. Noga w gipsie nie przeszkadzała mu w podskakiwaniu z radości, miał przecież drugą.

Holderowie zajrzeli do młodej matki.
-Jestem z Ciebie dumny, siostrzyczko.- Chris pocałował ją w czoło.
-Jestem wykończona, ale szczęśliwa...
-Przygotuj się, tam czeka stado żużlowców, gotowych Ci pogratulować.
-Teraz się zacznie.- uśmiechnęła się.
-Gdzie będziecie mieszkać?
-Mieliśmy zdecydować... Miał zostać jeszcze miesiąc do porodu...
-U mnie.- zawyrokował Darcy, wchodzący z dzieckiem.
Mały w ogóle nie płakał w jego ramionach. Rudzielec był dumny. Dumny z Kate, dumny z synka, dumny z siebie.
-Wyszedł nam, co?- zaśmiał się cicho.
-Aż jestem zdziwiony, że to Twoje, Darcy. Taki śliczny chłopiec.- wujek przejechał delikatnie palcem po ciemnych włoskach na główce siostrzeńca.

czwartek, 10 października 2013

Rozdział XXIV.

-Jak się czujesz?
-Fizycznie całkiem nieźle. A Ty?
-Jest okey.
Milczeli przez dłuższą chwilę. Wspomnienia tamtego wieczoru wciąż były bolesne. Ilekroć Darcy zamykał oczy widział jego twarz, widział jak układa usta wypowiadając słowa "Złamałeś zasady".
-Przykro mi, że dowiedziałeś się w taki sposób...
-Mi też.
Starali wspierać się nawzajem, niewiele im pozostało.
Żałował, że nie wiedział wcześniej, mógłby pokazać jej, jak bardzo mu zależy. Jak bardzo chce tego dziecka, że chce być znów jej mężem. Teraz już nie będzie miał takiej okazji.
-Jesteś gotów stawić im czoła?
Rudzielec pokręcił głową, a starszy z turbo bliźniaków dodał:
-To tak jak ja.
Chrisa prześladowały obrazy. Widział skrępowaną siostrę, tego zwyrodnialca z bronią. Wszystko działo się tak szybko. Instynktownie próbował wyrwać mu pistolet. Szarpanina. Strzał.
Jeden, głuchy strzał. Poczuł jak ciało Ivana osuwa się na niego, usłyszał krzyk Kate.
Miał nadzieję, że go trafił. Niestety nie trafił.
Krzyk Kate, był pełen bólu i rozpaczy. Zanim się zorientował  był przy niej, ten sukinsyn uciekł. Starał się zatamować wypływ krwi. Wezwał pomoc.
-Kate, słyszysz mnie? Kate! Zostań ze mną! Patrz na mnie!
Nie została... Z każdą chwilą była coraz dalej.

Pierwsze co Darcy zobaczył po wyjściu z pokoju to leżąca Kate. Podszedł do niej z bolącym sercem i pogłaskał ją po ramieniu.
Jej skóra była taka zimna. Wyglądała na pogrążoną we śnie, przysiągłby, że się uśmiechała. Nawet leżąca w tym pudle była piękna. Piękna, ale martwa.
Gdzieś w tle słyszał szlochy, sam nie płakał, nie miał już łez. Stracił to, co było dla niego najcenniejsze.
Po policzku Chrisa płynęły łzy. Widok rozklejonego przyjaciela działał na niego bardziej niż widok tych wszystkich żałobników. Wiedział, że Chris się obwiniał o jej śmierć. Wiele razy mówił mu, że gdyby tylko nie przyszedł wtedy... Mogłaby jeszcze żyć. Darcy przyłapał się, że czasem też go obwinia.

Wczorajszego dnia wydawało mu się, że wszędzie ją widzi. Zaczepiał obce kobiety na ulicy, musiał z tym skończyć.  Tylko  z czym?
Niczego nie był pewien, poza jedną rzeczą, bez niej już nic nie będzie takie samo.

***
-Jak się czujesz?
Ucieszył się na jej widok. Przysiadła na skraju jego łóżka.
-Teraz znacznie lepiej.- wziął ją za rękę i uśmiechnął się.
-Jak rana?
-To tylko draśnięcie. Tu -wskazał na lewą stronę klatki piersiowej.- boli bardziej.
-Przepraszam... To wszystko moja wina...
Przytulił ją do siebie prawą ręką, lewa wciąż była obolała.
-Cieszę się, że jesteś cała.-pocałował ją we włosy.
-Chciałabym powiedzieć to samo...
-Miałem po prostu bardzo zły sen. - widząc jej pytający wzrok dodał.- Przez chwilę musiałem zmierzyć się z tym, że mógłbym nigdy więcej Cię nie zobaczyć. Tego bym nie przeżył...Wolałbym dostać dziesięć razy tyle kulek. Bylebyś była obok...
-Muszę Ci coś powiedzieć.
-Ostatnim razem w szpitalu wyznałaś mi miłość. Tym razem też będzie tak ciekawie?- próbował żartować.
-Darcy, jestem w ciąży.- wypaliła.
Zapadła krępująca cisza. Wkurzył się, sądził, że go kocha. A przynajmniej taką miał nadzieję. Wziął głęboki oddech. Miał tyle pytań. Kiedy? Z kim? Dlaczego? Cholera. W takim momencie?
-Kate, to niczego nie zmienia. Ja nadal chcę z Tobą być. Będę je kochał jak własne.
-O czym Ty mówisz?- popatrzyła na niego zaskoczona.
-O Twoim dziecku.
-O naszym...
-Naszym? Przecież my nie mamy... Przecież ono...
Pokręciła głową. Bała się jego reakcji, ale nie przypuszczała, że taka myśl przyjdzie mu do głowy.
-Mogę?- zapytał cicho i wyciągnął rękę w jej stronę. W ramach odpowiedzi przysunęła się bliżej, a Darcy delikatnie przejechał dłonią po jej brzuchu.
Teraz miał pewność, że nie kłamie. Brzuch musiał być widoczny, jak to możliwe, że wcześniej go nie dostrzegł?
Ward uśmiechał się szeroko, miał ochotę skakać z radości. Wciąż coś ich łączyło. To Coś niedługo będzie biegało po domu z małymi samochodzikami... Już widział siebie i syna na pierwszej lekcji jazdy motocyklem... A co jeśli to będzie córka? Nie szkodzi, też ją nauczy. Co kupić na pierwsze urodziny? Jaki chodzik wybrać?
-Darcy, jesteś tu?
-Co? Aaa... tak. - oprzytomniał. -Chyba wybiegłem trochę w przyszłość.
-Czy to znaczy, że chcesz je uznać?
-Jasne, że chcę! Chcę mieć małego mnie! Albo jeszcze lepiej Ciebie!

Kiedy ochłonął do głowy przyszła mu jedna myśl.
Nie chciał psuć niczego, ale to nie dawało mu spokoju.
-Kate, ja też chcę Ci coś powiedzieć.... a właściwie zapytać...
-O co?
-Dlaczego mnie okłamałaś?
-No nie chciałam, żeby moje dziecko rosło w przekonaniu, że jego ojciec wolałby, żebym je usunęła...
-Mocny argument.
-Też tak myślę.
-Mogę zapytać o coś jeszcze?
-Jasne.
-Czy to znaczy, że my....? Że jest szansa.... Na nas?
-Nie mogę Ci niczego obiecać.
-Ale nie mówisz 'nie'?
Zamyśliła się. Nie wiedziała, czy byłaby w stanie jeszcze z nim być.
-Nie mówię.

Chrisowi udało się dotrzeć na czas do Darcy'ego, do Kate na szczęście też. No, teoretycznie. Szarpanina wywołała przypadkowy strzał.
Ivan osunął się na ziemię. Nie przeżył.
Kate miała mieszane uczucia. W końcu znali się od dziecka. Na pogrzeb poszła, nie mówiąc o tym chłopakom. Wkurzyliby się.
Nie chciała wracać do siebie, po raz kolejny się przeprowadziła. Do Emila i Martina. Darcy musiał to przełknąć.
O dziwo, pomagał jej przy przewiezieniu rzeczy. Nie było ich dużo. Nie zdążyła się dobrze rozpakować zanim znów się przeniosła.
-To już wszystko.
-Dzięki, Darcy.
-Jesteś pewna, że nie chcesz przenieść się do mnie?
-Rozmawialiśmy już o tym.
-Ale będę mógł Cię odwiedzać?
-Kiedy tylko zechcesz.

Emil zabrał Kate do kuchni na coś do jedzenia, a Martin odprowadził Darcy'ego do wyjścia.
-Stary, wiesz, że chcę dla niej jak najlepiej.
-Wiem, ja też.
-Nie zawiedź mnie, Darcy.
-Opiekuj się nimi, kiedy mnie nie będzie.
-Opiekuj się nimi dobrze, kiedy będziesz.
Uścisnęli sobie dłonie. Chyba nadszedł czas rozejmu.

wtorek, 8 października 2013

Rozdział XXIII.

Zbyt długo zwlekała z wyznaniem prawdy. Zbyt wiele okazji zmarnowała. 
Kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, sądziła, że to on. Chciała go zobaczyć, przytulić. 
Miała to okropne uczucie, że stało się coś złego.
Z początku nie poznała mężczyzny, który stał w jej drzwiach.
-Nie zaprosisz mnie do środka?
Od razu wyczuła hiszpański akcent w jego polskiej mowie. Zmarszczyła brwi.
-Ivan. 
-Jaki Ivan?
- Serio mnie nie poznajesz?-roześmiał się.
Olśniło ją. To on! 
-Wchodź, śmiało! Dawno się nie widzieliśmy.
-Z siedem lat będzie.
-Kawa? Herbata?
-Herbata, miętowa. 
-Robi się.
Zamknął za sobą drzwi, usiadł w kuchni i ją obserwował. 
-Jak mnie tutaj znalazłeś?
-Mam swoje sposoby. Pomyślałem, że mnie potrzebujesz. Dawno nie pisałaś...
-Gdzie nie pisałam?
Uśmiechnął się szyderczo.
-Szybko zapominasz, moja droga. 
Próbowała sobie przypomnieć. Znali się od dziecka. Ranczo jego ojca w Katalonii znajdowało się blisko jego posiadłości. Spędzali razem każde wakacje i ferie. Pamiętała, że uczył ją grać w piłkę nożną. Szło jej całkiem nieźle. Nie mogła sobie przypomnieć w jakiej grał drużynie. Jaki miał numer na koszulce...? 13? 24? 03? 09? 06! O Boże, to on!
-To byłeś Ty? Cały czas pisałam z Tobą?
-Dziwię się, że się nie domyśliłaś. Kto znałby Cię lepiej?
-Mogłeś się od razu ujawnić.
-Wtedy nie byłoby zabawy...- jego głos był bardzo niski i zimny.
Przysięgłaby, że już go wcześniej słyszała, nie w Katalonii, wtedy był jeszcze przed mutacją. Hiszpan z satysfakcją patrzył jak jej oczy powoli się rozszerzają, a kubki lądują na podłodze z głośnym trzaskiem.
Obróciła się na pięcie z zamiarem ucieczki, ale był szybszy, od razu przewidział jej plan. Złapał ją w pół.
-Nic się nie zmieniłaś, wciąż jesteś tak samo łatwowierna.- szepnął jej do ucha. 
Poczuła odrazę. To nie mogło się dziać na prawdę.
-Ty nie żyjesz... Przecież Ty nie żyjesz!
-Policja jest na tyle głupia, że to łyknęła. Wystarczyło załatwić trupa, najlepiej sadystę.
-Ty go zabiłeś?- grała na czas, nie była pewna co zamierzał zrobić, ale miała nadzieję, że tym razem Darcy przyjdzie jej z pomocą.
Zignorował jej pytanie i uśmiechnął się tajemniczo.
-Czas się pobawić, kochanie.
Otworzył szufladę, wyjmował po kolei noże, szukał odpowiedniego.
-Ostatnim razem tak świetnie się bawiliśmy.

Jedyne co widział to światło. Leżał na podłodze i nie mógł się ruszyć. 
Nie czuł już bólu, a osłabienie.
 Liczył sekundy, chciał, żeby ktoś go znalazł. Żeby miał ostatnią szansę powiedzieć Kate co czuje. 
Z każdą kolejną sekundą jej obraz był coraz bardziej rozmyty. Powoli odpływał...

Przejechał palcem po jej starej bliźnie na karku.
-Podoba Ci się mój podpis? Każdy, kto go zobaczy, będzie wiedział, że jesteś czyjaś. Moja.
-Śnij dalej.- żałowała wszystkiego, co stało się w ciągu ostatniej godziny. On żył. I wciąż o niej nie zapomniał.
-Pozbyłem się wszystkiego, co mogłoby nas rozdzielić. -wysapał jej do ucha.
Wzdrygnęła się, miała skrępowane dłonie. Zaczęły wracać bolesne wspomnienia.
Z oczu popłynęły jej łzy wściekłości, kiedy zaczął gwizdać. To była dokładnie ta sama melodia, kiedy wtedy odchodził zostawiając ją ledwie żywą pod tym okropnym ceglanym murem. 
-Myślałem, że ten Twój Rudzielec szybciej odpadnie. Prośby, groźby ... A on dalej swoje, chyba lubi Cię narażać.
-Co Ty zrobiłeś?
-Nie bój się, maleńka. Pozbyłem się go mało dyskretnie
-Jak to pozbyłeś?
-Jak już z Tobą skończę to Cię zabiorę do niego.

Powoli tracił nadzieję...
Czuł się coraz gorzej, mruganie sprawiało mu trudność.
Ale w duchu krzyczał. Dał się podejść.

Zawył z bólu, kiedy jej zęby wbiły się w jego dłoń. Zyskała kilka sekund, od razu chciała uciekać. Zdążyła dopaść drzwi, ale on był tuż za nią, Udało jej się je uchylić tylko, kiedy przycisnął je mocno, zatrzaskując.
Ta akcja nie mogła się udać, ale dziewczyna to sobie zaplanowała. Zgarnęła ze stolika komórkę i upchnęła ją do kieszeni. Był zbyt wściekły, żeby ją przeszukać. 
Cisnął nią na krzesło, odwrócił się na chwilę, żeby znaleźć coś, czym mógłby ją przywiązać. Dyskretnie wybrała pierwszy numer na liście kontaktów. Nie mogła ryzykować ucieczką, miał w ręku nóż, gotowy był go użyć. Modliła się, żeby odebrał.

Max bawił się telefonem ojca. Sealy i Chris oglądali jakiś teleturniej w telewizji, kiedy młody do nich podszedł i pokazał na telefon. Przyłożył go do ucha i wołał 'halo, halo'.
-Maxy oddaj mi to.
-Halo! Halooo!
-Ktoś dzwoni?
Przyłożył komórkę do ucha, słyszał tylko pojedyncze słowa. Połączenie trwało 18 minut. Miał złe przeczucia. Postanowił wstąpić po Darcy'ego.

Rudzielec leżał na podłodze w kałuży krwi...

Sądziła, że książę z bajki przybywa z pomocą tylko w bajkach, Chris pojawił się znikąd.
Miała nadzieję. Miała dopóki nie rozległ się strzał. Obaj osunęli się na ziemię...


poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział XXII.

-Co Ty wyprawiasz idiotko?- Sealy odepchnęła Lizzie i pomogła wstać szwagierce.
-Nic się nie stało przecież.
W pannie młodej się zagotowało. Chris, Darcy i Martin zdążyli zorientować się, że coś jest nie tak i podbiegli do dziewczyn.
-Wypierdalaj stąd!- Chris był w szoku, pierwszy raz słyszał jak Sealy klnie.
Pani Holder miała rządzę mordu w oczach. Ta kobietka zadarła z Kate, z jej rodziną, a więc i z nią.
-Możesz sobie być dziewczyną Warda, ale nie chcę Cię widzieć na moim weselu, zdziro!
Chłopcy byli zdezorientowani. Lizzie oczekiwała, że Rudy się za nią wstawi, ale nie zrobił tego.
-Co tu się właśnie stało?- Martin zmarszczył brwi.
-TA PIZDA!- Sealy wskazała palcem na Lizzie, a z każdym kolejnym słowem była coraz bardziej zła. - TA PIERDOLONA KRETYNKA RZUCIŁA SIĘ NA KATE!
Wszyscy wlepili wzrok w napastniczkę. Chris podszedł do Sealy, objął ją i próbował jakoś uspokoić.
-DO CHOLERY, ONA JEST W ....- Chris zakrył usta żony dłonią.
-To jest prawda...?- zapytał Darcy cicho.
Lodowaty ton jego głosu przyprawił Kate o dreszcze.
-Nie, Darcy... Ja tylko...
-Odpowiadaj, do cholery.
-Ostrzegałam ją, Darcy. Ona chciała mi Ciebie odebrać!
Kate zbierało się na płacz.
-Co proszę?!
-Ona nie może wejść między nas! Powiedz jej! Powiedz, że jej nie kochasz! Żeby sobie poszła! Powiedz!
-To zaszło za daleko.- Darcy pociągnął ją za rękę i wyprowadził gdzieś poza plażę.

Martin objął Kate.
-Wszystko ok?
-Tak, chyba tak. Wybaczcie, że zepsułam wam przyjęcie.
-Przestań, tej idiotce należało się już dawno. Szkoda, że jej nie skopałam tego sztucznego tyłka.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Dzięki, Seal.- dziewczyny przytuliły się.
Chris pękał z dumy. Widział, jak jego żona zachowuje się, kiedy broni ważnej dla nich obojga osoby. Była gotowa gryźć, drapać i rozpychać się łokciami, byle nie pozwolić krzywdzić tych, których kochała.
-Z maluchem wszystko dobrze?- dopytywał Martin.
-Chyba tak.
-O Boże, Kate, przepraszam. O mały włos się nie wygadałam.
-Nie ma sprawy, kiedyś będę musiała to zrobić.
-Myślicie, że z nią zerwie?- Sealy uspokoiła się, ale zastanawiało ją, co zrobi Darcy.
-Myślę, że ją rozerwie.- Chris objął dziewczyny i całą czwórką ruszyli z powrotem do gości. Przyjęcie dobiegało końca.

-Coś Ty sobie myślała?!
-Widziałam jak się całowaliście!
-I dlatego chciałaś ją pobić?!
-Ona nie może mi Ciebie zabrać! Nie może Cię całować!
-To ja ją pocałowałem, Lizzie.
-Kłamiesz. Nie broń jej.
-Lizzie, popełniłem błąd. Właściwie popełniłem wiele błędów. Ale jednym z nich był związek z Tobą. Kocham Kate i to się nie zmieni. Ty tego nie zmienisz.
Przysunęła się do niego bliżej.
-A może przedyskutujemy to jeszcze?- szepnęła starając się, aby jej głos brzmiał uwodzicielsko.
-Zamówię Ci taksówkę.
-Może mnie odwieź do domu?
Nie dał się przekonać. Był za nią odpowiedzialny, nie pozwoliłby jej samej wracać, ale też chciał jak najszybciej znaleźć się przy Kate.
-Może jednak dasz się przekonać....
Powoli zsuwała sukienkę odkrywając opalone ciało. Darcy rozejrzał się, na szczęście nikogo nie było w pobliżu.
-Ubieraj się.
-Popatrz na mnie, nic nie czujesz?
Spojrzał. Miała ładne ciało. Ale nic poza tym nie czuł.  Pokręcił głową.
-Było nam razem dobrze... Kochałeś mnie.
-Nigdy Cię nie kochałem i nigdy nie pokocham.
-Chociaż spróbuj...
-Dla mnie zawsze już będziesz tą, która zaatakowała kobietę najważniejszą w moim życiu.
I poczuł to. Ten wstręt, tą odrazę, tą hipokryzję. Sam też ją zaatakował. Ranił ją na każdym kroku.
-Zabiję ją!
Ward chwycił ją za nadgarstek i szarpnął, tak że zbliżyła się do niego.
-Tknij ją, a obiecuję Ci, że już nigdy więcej niczego nie tkniesz.
Popłakała się i tupała nogą jak małą dziewczynka.

Holderowie zrobili sobie tydzień miodowy z racji tego, że Chris musiał stawić się na następne Grand Prix. Kate w tym czasie pomieszkiwała w ich rezydencji, od czasu do czasu spędzała czas z Darcym.
Ten dzień był wyjątkowy. Jutro oficjalnie mieli być już rozwiedzeni. Siedzieli w kuchni Chrisa, oboje milczeli.
Ward do ostatniej chwili miał nadzieję, że Kate się rozmyśli.
Podszedł do niej od tyłu i objął ją. Kochał ją, mimo wszystko.
Zamknęła oczy i pozwoliła mu się tulić.
-To już jutro...
-Jutro...- powtórzyła po nim.
Minęło. Następnego dnia byli już po rozwodzie. Darcy nie spodziewał się, że tak bardzo to przeżyje.
Leżał na łóżku i gapił się w sufit. Nie miał ochoty z nikim się widzieć i z nikim rozmawiać. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, nie ruszył się z miejsca.
Natręt nie dawał za wygraną, Ward tylko przewrócił się na drugą stronę. Dźwięk ustał. Zrobiło się cicho.
Nie obchodziło go nic w tym momencie. Kate się poddała, on się poddał. To był koniec.
Usłyszał skrzypnięcie. Zmarszczył brwi. Nie pamiętał, żeby w domu był ktokolwiek albo cokolwiek innego niż on. Zwlekł się z łóżka, szybkim ruchem otworzył drzwi. Przeraził się, kiedy zobaczył przed sobą mężczyznę. Facet trzymał w ręku broń.
-Złamałeś zasady.- warknął obcy, a pistolet wypalił.
Echo odbijało się od ścian.

_______________________________________________________________
Janusz Kołodziej! Janusz Kołodziej! Było magicznie <3
Gratulacje dla Krzyśka Kasprzaka i Maćka Janowskiego.
Spisaliście się chłopcy. :)


PiratePride, ludzie! <3 oby liczba 21 okazała się szczęśliwą. Trzymamy kciuki za Poole! <3




Rozdział XXI.

Sealy była wniebowzięta. Nareszcie była mężatką. Nie śniło jej się, że przyjaciele wymyślą dla niej taki cudowny prezent.
Widziała zdenerwowanie Chrisa, sama przez chwilę miała ochotę uciec. Max też wydawał się zagubiony
Nie chciała, żeby ten dzień się kończył. Goście tańczyli, ona siedziała na piasku i wpatrywała się w zachodzące słońce. Sealy Holder. Sealy Holder. Uśmiechnęła się do siebie. Brzmiało całkiem fajnie.
-Można?
-Siadaj.
Przysiadł się, nic nie mówili, oboje patrzyli przed siebie.
-Gratulacje, wreszcie się stało.- uśmiechnął się nieśmiało do niej
W odpowiedzi oparła głowę na jego ramieniu.
-Zazdroszczę mu, wiesz?- powiedział cicho.
Sealy spojrzała na niego pytająco, Darcy pospieszył z odpowiedzią:
-Chrisowi. Zazdroszczę tego wszystkiego... Ciebie, Maxa. Szczęścia.
-Też Cię to kiedyś czeka...
-Już czekało... Ale wszystko zepsułem.
-Darcy, mogę Cię o coś zapytać?
-Śmiało.
-Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?
-Długa historia.- westchnął.
-Mamy czas. Do rzucania bukietem jeszcze czas.
-Zaczęło się od...

Kate sączyła sok przez rurkę, kiedy przysiadła się do niej osoba, której najmniej się spodziewała.
-Drinka?- uśmiechnięta, wymalowana aż do przesady buzia pojawiła się tuż przed nią.
-Nie, dzięki. Nie piję.
-A ja chętnie.
-Częstuj się.
Kate była pewna, że Lizzie nie szuka przyjaźni z żoną swojego chłopaka. Ciekawiło ją, czego chce. Ale nie podejmowała tematu, obiecała sobie, że odpuści. Darcy miał prawo ułożyć sobie życie na nowo. Nawet jeśli ją pocałował. To nic nie znaczyło prawda? Dla nikogo.
-Ładny ślub.
-Prawda? Seal i Chris na to zasłużyli.
-Twój i Darcy'ego też był piękny?
Kate o mało nie parsknęła śmiechem.
-Był... wyjątkowy. Na swój sposób.
-Wiesz, że podpisał papiery, prawda?
-Obiło mi się o uszy.
-To dobrze. Byłabym wdzięczna, gdybyś teraz się już z nim nie kontaktowała.
Brwi Kate podjechały do góry. Zastanawiała się, czy się przesłyszała.
-On Cię już nie kocha, teraz jest ze mną. Nie mieszaj się w to. Też chcesz sobie ułożyć życie, mam rację?
Kate chciała to usłyszeć. Ale usłyszeć od niego. Czy to możliwe, żeby bał się rozmowy z nią i przysłał swoją dziewczynę w zastępstwie. To takie niedojrzałe. Ale czy on taki nie był?
-Wiesz, że mam rację. Po co masz się męczyć? On i tak do Ciebie nie wróci. On jest mój. -klepnęła ją niezbyt zgrabnie w rękę i odeszła.
Może Lizzie była mądrzejsza niż wszyscy sądzili?

-Czego chciała?- Martin objął przyjaciółkę i przeprowadził kawałek dalej.
-Powiedzieć, żebym się odczepiła od Darcy'ego.
-Zabawne, kiedy ktoś przejmuje Twoją rolę.- próbował ją rozweselić.
Uśmiechnęła się, ale bez przekonania.
-Co zrobisz?
-Chyba z nim pogadam.
-Powiesz mu o dziecku?
-Nie wiem. Wszystko między nami skończone...
Martin prychnął.
-Oboje wiemy, że tak nie jest.
Kawałek dalej siedział Darcy, którego zostawiła Sealy na rzecz tańca ze swoim mężem.
-Masz okazję, Kate. Teraz.
Pokręciła głową. Nie mogła teraz iść, to jeszcze nie ten czas.
-Teraz albo nigdy.
Wyłączyła myślenie, wstała i ruszyła w jego stronę. Odpędzała każdą myśl, która sugerowała jej ucieczkę.
Kiedy ją zobaczył wziął ją za rękę i bez słowa odszedł dalej, ciągnąc ją za sobą.
Szli kawałek już, wciąż trzymając się za ręce. Żadne z nich  nie odważyło się puścić.
-Rozmawiałam z Lizzie.- postanowiła przerwać ciszę.
Kiedy jej nie odpowiedział, dodała:
-Mogłeś mi sam powiedzieć, że nie chcesz utrzymywać ze mną kontaktu.
-Co?
-Ona nie chce, żebyś...
-Gówno mnie obchodzi czego ona chce!
Odwrócił się gwałtownie, a ona instynktownie się cofnęła.
Przez chwilę miała wrażenie, że znów ją uderzy. Było jasne, że ten strach będzie jej towarzyszył jeszcze bardzo długo.
-Przepraszam...- powiedział cicho i pogłaskał ją po policzku.- Nie musisz się mnie bać.
Chwyciła jego dłonie i przyłożyła ja do swoich policzków.
-Jak się czujesz będąc już prawie rozwódką? Lepiej?- zapytał prawie szeptem.
-Ani trochę.-szepnęła, patrząc mu w oczy.
-Nie chciałem tego... Musiałem...
Czekała, aż dokończy myśl, ale tego nie zrobił.
-Wszyscy mamy swoje tajemnice, prawda?- rzucił w przestrzeń.
Pomyślała o dziecku, o mały włos nie dotknęła brzucha.  Luźna sukienka go maskowała, ale wiedziała, że niedługo nie będzie dało się go zakryć.
-Wiesz jaka jest moja?
-Jaka?
Przez chwilę chciał jej powiedzieć, bardzo chciał. Ale nie mógł. Nie mógł jej narazić.
-Taka, że wciąż Cię kocham.
Złożył delikatny pocałunek na jej ustach. Czekał na jej reakcję, ale ona na chwilę skamieniała. Wtedy dał drugi, trzeci, po czwartym nie wytrzymała i wpiła się w jego usta.
Świata nie było. Niczego nie było. Liczyło się tu i teraz.
Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Kręciło jej się w głowie. Z bólem serca odsunęła się od niego. Oboje oddychali ciężko.
-Darcy, nie możemy...
-Chrzanić to! Kocham Cię, Kate! Tylko to się dla mnie liczy
-Darcy, ja...
Jestem w ciąży. Jestem w ciąży! Powiedz to! No powiedz!
-Ja...
Powiedz, do cholery!
-Ja muszę już iść.
Stchórzyła. Miała idealną okazję, żeby mu to wyznać. Była na siebie zła. Z tej złości płakała. Musiała wyglądać żałośnie. Nie chciała iść taka zapłakana przez całe przyjęcie, więc szła obrzeżami. Objęła się ramionami i pozwoliła, by łzy bezsilności skapywały z jej oczu.
-Głucha jesteś?
W pierwszej chwili nie była pewna, czy coś usłyszała. Zatrzymała się i czekała, czy to się powtórzy.
-Wiem, że mnie słyszałaś.
Odwróciła się. Kawałek dalej stała Lizzie. Wydawało się, że odkleiła z twarzy ten tępy uśmiech. Jej twarz płonęła nienawiścią.
-Mówiłam , żebyś go zostawiła.
Nie powinna była pozwolić mu się pocałować. Nie powinna była oddać pocałunku. Tylko, że jego dotyk ją rozpalał... Chciała więcej, ale on nie był już jej.
-Nie pozwolę Ci mieszać się w nasze życie.
W jednej chwili doskoczyła do niej. Kate poczuła szarpnięcie za włosy i znalazła się na piasku.
-Nie odbierzesz mi go!- syknęła obecna dziewczyna Warda i popchnęła dziewczynę.
Kate skupiła się na obronie brzucha, nie mogła walczyć, bała się. Nie o siebie, ale o dziecko.
Lizzie przydeptała włosy Kate .
- Radzę Ci się wycofać.



sobota, 5 października 2013

Rozdział XX.

Nowy blog prowadzony na nowo. 
Zapraszam na pierwszy rozdział. :)

___________________________________________________

 Obudziła się z bólem głowy. Za dwa dni wielki dzień, musiała spotkać się z Chrisem jutro i dogadać się odnośnie wszystkiego. Chciała czy nie, zadzwoniła do Darcy'ego.
-Cześć.
-Cześć.
-Chciałam tylko zapytać czy dziś aktualne
W tle słyszała głos Lizzie. Chciała przełknąć tę wielką gulę, która pojawiła się w jej gardle.
-Jasne, przyjadę ... za godzinę, pasuje?
-Będę czekać.- rozłączyła się.
Zwlekła się z łóżka i poszła wziąć prysznic. Stała dłuższą chwilę, pozwoliła by woda spływała jej po twarzy. Wciąż go kochała. Dlaczego on musiał być taki trudny...
Kiedy w końcu wyszła i zaczęła wycierać mokre włosy ręcznikiem, zadzwonił dzwonek do drzwi. Rzuciła okiem na zegarek. Miał być dopiero za pół godziny. Ktoś za drzwiami się niecierpliwił. Obwiązała się ręcznikiem i poszła otworzyć.
-Cześć, wyrobiłem się wcześniej i pomyślałem, że... -przerwał, kiedy ją zobaczył.
Uśmiechnęła się niepewnie.
-Wejdź, rozgość się, ja zaraz do Ciebie przyjdę.
Ruszyła w stronę łazienki, a Ward wciąż stał w przedpokoju. Lubił ją taką naturalną.
Uwielbiał, kiedy po prysznicu wychodziła z łazienki w samym ręczniku. Na jej skórze wciąż było kilka kropel wody. Pachniała balsamem kakaowym. Zamknął oczy, była tak blisko, ale nie mógł jej dotknąć.
-Darcy? Wszystko dobrze?
Otrząsnął się. Nie, nie było dobrze.
-Taaaa....- mruknął.
Wszedł do środka, Kate zniknęła w łazience. Musiał się ogarnąć, między nimi wszystko skończone, tak powiedziała. Mieli sporo spraw do załatwienia.
Kiedy wreszcie wyszła, zdążył zjeść pół jej lodówki.
-Tylko trochę zjadłem.- wybełkotał z pełnymi ustami. Musiał się postarać, żeby utrzymać usta zamknięte, bo jedzenie wypadłoby mu z ust.
Wyglądała pięknie w luźniej, niebieskiej sukience. Nie mógł przestać się gapić.
-Darcy?- pomachała mu dłonią przed oczami. -Potrzebujesz czasu? Może ja to załatwię sama?
-Nie! Nie. Nie.- z trudem oderwał od niej wzrok.- Chodźmy.
Wsiedli do samochodu.
-Masz jakiś plan?
-Odnośnie soboty? Mam. Mam nadzieję, że to wypali.
-Ja też. Sealy na to zasługuje.
Komórka zabrzęczała, otworzyła wiadomość.
"Kawa dziś?"
Emil. Uśmiechnęła się do siebie.
"Jestem w Toruniu z Darcym. Wieczór Ci pasuje?"
"Jasne, napisz tylko kiedy Cię ratować. :)"
"Petra nie będzie miała nic przeciwko?"
"Pogadamy o tym później."
Oho, szykuje się poważna rozmowa. Martwiła się o niego.-
-Hej, słuchasz mnie?
-Co?
Ward westchnął.
-Z kim tak piszesz?
-To chyba nie jest Twoja sprawa, co?
-Jeszcze jest.
-Daj spokój, Darcy.
-Dobrze nam było ze sobą...
-Zostawmy to. Wiesz w jakiej sprawie się spotkaliśmy. Tego się trzymajmy.

Wszystko szło świetnie. Udało im się załatwić wszystko. Kate czekała z niecierpliwością na sobotę. Mąż odwiózł ją do domu. Po drodze umówiła się z Emilem, że wpadnie do niej o 20.
-Kate, możemy porozmawiać?
-Teraz?
-To ważne. Mogę wejść?
Popatrzyła na zegarek. Dochodziła 18.55.
-Dobra, ale tylko na chwilę.
Oparła się o stół w kuchni i czekała aż się odezwie. Ale on tylko wpatrywał się w nią.
-Chciałeś rozmawiać, czyż nie?
Podszedł do niej bliżej.
-Podpisałem papiery.
Powinna się ucieszyć, ale.. No właśnie, poczuła się dziwnie.
-Dzięki. Wszystko się skończy.
-Ta... -szepnął wpatrując się w jej oczy.- Wszystko.
-Zbyt długo zwlekaliśmy z tym wszystkim.
-Ja zwlekałem.
-Miałeś inne sprawy na głowie.
-Nie. Po prostu tego nie chciałem.
-Darcy, po prostu się rozwiedźmy.
Był zbyt blisko, chciała uciec, ale nie mogła się ruszyć.
-Tęsknię za Tobą, wiesz?
Przejechał wierzchem dłoni po jej ramieniu.
-Zapomniałem już jaka delikatna jest Twoja skóra... Jaka gładka i miękka.
-Darcy, nie...
-Żałuję, że nie mogę widywać tego pięknego uśmiechu każdego dnia.- nawinął na palec kosmyk jej włosów.
Targały nią sprzeczne uczucia. Był zbyt blisko, utrudniał jej myślenie.
-Pięknie wyglądasz.
Wszystko działo się zbyt szybko, a może zbyt wolno. Poczuła jego ciepłe wargi na swoich. Zanim się spostrzegła jego język znalazł się w jej ustach. W pierwszej chwili oddała pocałunek, ale w następnej odepchnęła go.
-Nie możesz tego robić. Nigdy więcej!
-Kate, posłuchaj...
-Wyjdź już.
-Wysłuchaj mnie...
-Wyjdź! Proszę Cię, idź już.
-Kate, nie uciekniesz od tego. Oboje nie uciekniemy.
-Wracaj do Lizzie, proszę.
Z trudem powstrzymywała łzy. Tęskniła za nim, ale jednocześnie nie chciała go widzieć.
Stanął za nią i ją objął.
-Zapomnijmy o wszystkim. Bądź znów moją Kate, choćby tylko dziś. Tak bardzo za Tobą tęsknię.- szepnął jej we włosy.
-Ale...
-Zapomnij o niej, zapomnijmy o wszystkim. Nie ma Lizzie, nie ma świata. Jesteśmy tylko my.
Poczuła ogromną ulgę, kiedy ktoś zapukał. Szybko wyswobodziła się z objęć Warda i pobiegła do korytarza. Zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi.
-Płakałaś?- Emil wszedł i ją objął.- Kate, co się stało?
Obok nich pojawił się Darcy.
-Pójdę już.
-Tak będzie najlepiej.- Emil z trudem powstrzymywał się, żeby nie wypchnąć go za drzwi własnoręcznie. Nie wiedział co się stało, ale był pewien, że jest smutna przez niego.
-Cześć, Emil. Do zobaczenia, Kate.
Chciał się z nią jakoś pożegnać, ale czuł, że byłoby to nie odpowiednie.
-Do zobaczenia jutro.
W odpowiedzi pokiwała głowa, nawet na niego nie patrząc. Wyszedł. Rosjanin zatrzasnął za nim drzwi.
-Nie mówmy o tym.- zaczęła szybko, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

Siedzieli na kanapie i pili gorącą herbatę.
-Jak to Cię rzuciła?
Emil wzruszył ramionami.
-Nie wiem, ale chyba tak jest lepiej. Miałem już dość jej zachowania.
-Kochasz ją?
-Nie wiem. Już od dawna nie wiem.
Wpadł jej do głowy pewien pomysł.
-Masz jakieś plany na pojutrze?
-Zapraszasz mnie gdzieś?
-Zapraszam.
-Z chęcią.
-Jeszcze nie wiesz gdzie.- uderzyła go lekko i uśmiechnęła się.
-Z Tobą wszędzie.

Następnego dnia wstała wcześnie. Spakowała się zeszłego wieczoru, żeby mieć wszystko pod kontrolą rano. Ale jak zwykle biegała po mieszkaniu w poszukiwaniu szczotki i jakichś ciuchów.
Holder odebrał ich z lotniska planowo, przynajmniej on jeden był na czas.
Wpadła do mieszkania i wzięła małego Maxa na ręce.
-Ciocia tak bardzo za Tobą tęskniła, szkrabie!
Tuliła go do siebie i całowała.
-Spokojnie, Kate.- Sealy głośno się śmiała. -Dziś jeszcze będziesz miała go dość.
-Nigdy.- Max bawił się jej włosami.
-Jesteś pewna, że chcesz z nim zostać jutro?
-Zawsze!
Spędziła noc w pokoju gościnnym Chrisa, obok niej spał Max. Mały zasnął dawno temu i nie miała serca go przenosić. Tulił się do niej. Rozczuliła się, niedługo będzie tuliła do siebie swoje własne dziecko. Łzy spływały jej po policzkach. Nie wiedziała, czy płacze ze szczęścia, czy z tęsknoty za Darcym, czy z żalu, ze smutku. Dotknęła  brzucha i uśmiechnęła się przez łzy.
Wszystko będzie dobrze.
I naprawdę tak czuła.

Z samego rana zebrała się, żeby złapać Chrisa. Właśnie wychodzili. Puściła mu oczko i pokazała kciuki w górze. W drzwiach minęli się z Darcym.
-Fajna piżamka.- rzucił w stronę żony, która rzuciła w niego kapciem.- Zbieraj się, bo się spóźnimy.
Kiedy ona się szykowała, on zabrał się za ubieranie dziecka. Zjedli szybkie śniadanie i wyszli.
Sealy dzwoniła trzy razy w ciągu 20 minut.
-Tak, Seal. Wciąż jesteśmy w domu. Słyszysz samochód? To Darcy, bawi się z Maxem. Tak, wszystko w porządku.
Rozłączyła się z ulgą.
-Udało Ci się ją spławić?
-Na szczęście. Chyba coś przeczuwa.
-Dowie się już niedługo.

Spacerowali po parku, nikogo innego tam nie było, trzymał ją za rękę, strasznie się denerwował.
-Seal, jest coś co muszę Ci powiedzieć.
Był tak poważny, że dziewczyna się przeraziła.
-Chcesz mnie zostawić?- wypaliła.
-Co? NIE.- zdecydowanie zaprzeczył.
-Więc...?
Uklęknął.
-Przeszliśmy przez wiele rzeczy razem. Seal, chciałbym przechodzić przez wszystko razem z Tobą. Lata spędzone z Tobą są najlepszym czasem w moim życiu. Kocham Cię, najbardziej. Nigdy nikogo nie kochałem tak jak Ciebie. Ciebie i Maxa. Jesteście całym moim światem. Wiem, że już to raz zrobiłem, ale chcę zapytać czy wciąż chcesz za mnie wyjść. Chcesz, Sealy?
Zdołała wyszeptać tylko: "Tak" i rzuciła mu się w ramiona.
-To dobrze, bo coś dla Ciebie mam.- uśmiechnął się tajemniczo.

-Coś dla Ciebie mam.- był zdziwiony dźwiękiem jej głosu.
-Co takiego?
Wzięła jego dłoń w swoją i zostawiła w niej pierścionek. Ostatnia rzecz jaka ich łączyła. Prawie ostatnia.
-Dlaczego...?
-To koniec, Darcy. Koniec naszego małżeństwa, nas.
Wzięła wdech i odeszła. Nareszcie się na to zdobyła. Pożegnanie.
Darcy nie był w stanie zareagować. Nie spodziewał się, że go odda. Sądził, że go zatrzyma, że już zawsze będzie jej... że ona będzie jego.

Sealy nie mogła doczekać się niespodzianki, którą wymyślił dla niej Chris. Jechali, jechali, wciąż jechali.
-Powiedz wreszcie o co chodzi.
Była podekscytowana.
Wreszcie znaleźli się na plaży. Wszędzie było mnóstwo ludzi.
-Jesteśmy na miejscu.- posłał jej długie spojrzenie.
-Co to jest?
Drzwi otworzył jej Darcy, za którym pojawiła się Kate.
-Niespodzianka.- powiedział niepewnie.
Kate wyciągnęła ją z samochodu.
-Chciałaś pięknego ślubu. Taki właśnie będzie. Jeśli tylko zdecydujesz się ubrać tę piękną suknię.
-O mój boże.
Sealy była w szoku.
-Co Ty na to, kochanie? Wyjdziesz za mnie? W tym miejscu i w tej chwili?
Zamrugała kilkakrotnie, nie mogła wydobyć z siebie słowa.
-Seal?
-Jasne, że tak!

Patrzyła jak składają sobie przysięgę.
 Sealy wyglądała cudownie, oboje byli szczęśliwi.
Kate uśmiechała się do siebie pod nosem. To był ich dzień. Ich czas. Kiedyś przyjdzie pora też na nią.
Ślub miała już za sobą, teraz czas na znalezienie odpowiedniego mężczyzny.

Darcy obserwował Chrisa i Sealy i cieszył się, cieszył się, że są szczęśliwi.
Przypominał sobie swój ślub, ale nie potrafił, bo był zalany. I to było smutne. Chciał mieć szansę na piękny ślub, chciał, żeby Kate też ją miała. Ale ich małżeństwo dobiegło końca. Musiał się z tym pogodzić.
Kate się uśmiechała. Podążył za jej wzrokiem. Martin i Emil. Uśmiechała się do nich. Tylko do którego? Co za różnica... Wolałby, żeby ten uśmiech skierowany był do niego. Tylko do niego.

czwartek, 3 października 2013

Rozdział XIX.

Ward nie odzywał się tygodniami. Oglądała do w Grand Prix i życzyła mu sukcesu. 
Tomasz opuścił DMŚ czekając na decyzję, co dalej z jego wolnością. 
Oczyszczono go z zarzutów, ale wciąż byli ludzie, którzy uważali, że wypuszczono go niesłusznie. 
Nie powiedziała Darcy'emu, że dziecko wciąż żyje. Miała taki zamiar, ale... No właśnie.

Ciąża nie była bardzo widoczna. Uważny obserwator zauważyłby delikatne zmiany, ale nie każdy lustrował ją wzrokiem. Tydzień temu Ward napisał jej wiadomość, że ją kocha i będzie czekał na moment, kiedy da mu szansę. Nie odpisała, bo co miałaby? 
Wiedziała, że spotkanie będzie nieuniknione, kiedy wybrała się na Grand Prix w Cardiff. Gollob wyszedł z dołka. To była najbardziej pozytywna rzecz ostatnio. Zdobywał mnóstwo punktów, wygrywał zawody za zawodami. Nareszcie, należało mu się to. Wyglądało na to, że ostatnie wydarzenia dodały mu powera. 
Pomijając ojca, Chrisa, z którym niestety ostatnio traciła kontakt, była też okazja by spotkać się z Martinem.
Zawody miały rozpocząć się za kilka godzin, a część żużlowców była już na miejscu ze swoimi rodzinami, znajomymi. Gdzieś w tłumie dostrzegła Andreasa Jonssona z małym Vincentem, którzy jej machali.
-Później ich znajdę.- powiedziała sama do siebie i rozglądała się dalej, szukając Słowaka. 
Akurat rozmawiał z Emilem. Wskoczyła na plecy Rosjanina. 
-Cześć, chłopaki!
-A co Ty taka wesoła? 
Wzruszyła ramionami.
-Powinnaś się chyba oszczędzać.- Martin wydawał się zatroskany.
-Nie jestem chora. To nie jest choroba.
Wiedzieli, że z nią nie wygrają. Najlepszym rozwiązaniem była zmiana tematu. 
-Emil, gdzie Petra?
-Pewnie, w którymś boksie. Jest zajęta swoim życiem online.
-Kolejna porcja zdjęć na instagramie?
-Szykuje się podwójna porcja.
Martin i Emil zaczęli przedrzeźniać dziewczynę Rosjanina, robiąc sobie zdjęcia. Kate pokładała się ze śmiechu. 
Kiedy minął ich Darcy, atmosfera się zmieniła. Chłopaki wymieniali między sobą znaczące spojrzenia. Oczywistym było, że wiedzą coś, o czym ona nie ma pojęcia.
-Dobra, mówcie.
-Ale co?
-Nie udawaj zdziwionego, Vaculik. 
-Odzywał się do Ciebie ostatnio?
-Hm... Napisał mi kilka dni temu, że mnie kocha i czeka.
Emil zaczął się krztusić.
-Skurwiel.- skwitował Słowak.
-Powiecie mi o co chodzi?
-No.... Darcy nie ... nie przyjechał tutaj sam.
-To chyba dobrze?
-Ty nam powiedz.
-Jest dorosły. Może robić co tylko zechce i z kim zechce.
-O wilku mowa. Cześć, Rudy.
-Cześć, chłopaki.
Kate zmierzyła wzrokiem uwieszoną u jego boku dziewczynę. 
-Nie przedstawisz nas?- Kate wpatrywała się w jego oczy ze złością.
-Lizzie.- wskazał na dziewczynę.- Kate.
-Chciałeś powiedzieć, "moja żona Kate".- wtrącił się Emil.
-Już niedługo.- westchnęła córka Golloba.
"I matka Twojego dziecka, kretynie!"- chciał dopowiedzieć Martin, ale wiedział, że Kate by go zabiła. Ona nie chciała, żeby wiedział. 
-Właśnie, niedługo.- żadne z nich nie odwróciło wzroku, oboje byli wściekli. 
-Nie przeszkadza mi to.- zaszczebiotała Lizzie. 
-Nie przeszkadza Ci umawianie się z żonatymi?- przechodzący obok Jonsson przypadkowo usłyszał fragment rozmowy.
Kate ucieszyła się w duchu. Dopiero poznała tę dziewczynę, ale zdążyła ją znielubić. Na szczęście przyjaciele stali za nią murem.
-To tylko kwestia czasu.- dziewcze machnęło ręką, a chłopcy popatrzyli na nią z politowaniem.
Martin miał ochotę zapytać Warda o tego SMS-a do Kate. Był na niego wściekły. Przez tego durnego Rudzielca stracił szansę na bycie z tak cudowną dziewczyną. 
Kate była zniesmaczona ich gestami. Stali obok niej i mizdrzyli się do siebie. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem, kiedy ona zaczęła mówić do niego jak do dzidziusia. 
-Kate, możemy chwilę porozmawiać?- tym pytaniem Darcy zaskoczył wszystkich. Tak nagle z tym wyskoczył, że jego nowa pani otworzyła usta z zamiarem odpowiedzi, ale zorientowała się, że słowa nie były skierowane do niej.
Siostra jego przyjaciela wzruszyła ramionami i podążyła za nim.
Lizzie została z chłopakami. Żaden z nich nie miał dla niej żadnych ciepłych uczuć. Kate była częścią ich świata, ta nowa Warda nigdy jej nie zastąpi.

-O czym chcesz rozmawiać?
-Jesteś pewna, że chcesz się rozwieźć?
-Jestem.- odparła bez zawahania.
-Nie chcesz nam dać żadnej szansy?
-Darcy, masz już dziewczynę!
-Ale mogę jej nie mieć...
-Jesteś podły.
-Masz ostatnią szansę, żeby ze mną być.
-Słucham?
-To co słyszałaś.
-Ty sobie chyba ze mnie żartujesz...
-Sto innych dałoby się pokroić, żeby ze mną być.
Kate prychnęła.
-Nie potrzebuję Cię, Ty nie potrzebujesz mnie. Skończmy wszystko i niech każdy zajmie się sobą.
Ward zacisnął zęby.
-Jak chcesz.- wycedził.
Nie taki miał plan. Nie tak to miało wyglądać.
Była jeszcze jedna rzecz, którą musieli omówić. Nie zdążyła zacząć, ubiegł ją.
-Dobrze, że tego nie ma.
-Czego nie ma?
-No dzieciaka. Przeszkadzałby tylko.
Nie wiedziała, czy zacząć się śmiać czy płakać. Wydawał się zadowolony z siebie, że powiedział coś, co ją tak bardzo zraniło. Ale teraz sytuacja była jasna. Poradzą sobie bez niego. 
Zacisnęła pięść. 
-Miłej zabawy z innymi facetami.
Narastała w niej wściekłość.
-To jakaś gra? Sprawdź jej wytrzymałość? Nie masz prawa tak do mnie mówić.
-Jestem Twoim mężem.
-Tylko formalnie.
-Kate.- wziął ją za rękę.
-Zostaw mnie, Darcy. Między nami wszystko już skończone.
-Świetnie!
-Również się cieszę.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ulżyło. Nie muszę już udawać, że Cię kocham.
Poczuła się, jakby ktoś uderzył ją czymś w głowę.
-Udawać...- powtórzyła cicho.
Kłamał. Ale chciał ją zranić. Był z siebie zadowolony. Przecież nie mógł pokazać, że go to obchodzi, skoro ona i tak nie chciała do niego wrócić, prawda? Nie zamierzał już być miły dla kobiet, to się źle kończyło.
Chciał coś powiedzieć, ale jego nowa miłość podbiegła i przylepiła się do jego ramienia.
-Darcy, Darcy, jestem głodna. 
-Idź sobie coś zjedz.
-Smacznego wam życzę.
Zła dołączyła do kolegów. 
-On jest idiotą.- skwitowała.
-Powiedz, że do niego nie wróciłaś.
-Po tym wszystkim? Nie mam zamiaru. 
Obserwowali jak para znika w boksie Rudzielca.
-Oddałaś mu ten pierścionek?
-Jaki pierścionek?- zmarszczyła brwi, nie mogąc sobie przypomnieć. Zbił ją z tropu.
-Od Twojej jeszcze-teściowej.
-Zapomniałam.
-Oddać mu za Ciebie?
-Nie. - machnęła ręką.- Sama mogę to zrobić.
-Ale my możemy zrobić coś dla Ciebie.- Emil ją objął.- Skopiemy mu dupę na torze. 
-A jeśli będziesz chciała to i poza torem.- Martin objął ją z drugiej strony.

Nie widziała jak, ale Tomkowi udało się wygrać z kompletem punktów. Od razu rzuciła mu się na szyję. 
-Jedź tak dalej, mistrzu, a tytuł masz w kieszeni.- pocałowała go w policzek.
-Bez przesady, do młodych mi jeszcze trochę brakuję.
-Wierzę w Ciebie, papo.
-Nie tylko ona. -inny damski głos w boksie ojca trochę ją zdziwił.
Zakłopotany Tomasz podrapał się po głowie.
-Zapomniałem Ci powiedzieć. Mam nową fizjoterapeutkę.
-Nową? A co z Magdą?
-Magda zrezygnowała. No wiesz... miałem pewne kłopoty.. hmm... z prawem... i... tak wyszło.
-Mnie to nie przeszkadza.- kobieta wyciągnęła dłoń w jej stronę.- Agnieszka.
-Kate. 
Nie tylko w jej życiu zaszły zmiany. Tomasz poświęcił dużo dla niej i dla Darcy'ego. Ten niewdzięczny gnojek nie docenił ani jej, ani jej ojca. Widział tylko swój piegowaty nos. I jeszcze miał czelność przyprowadzić tutaj tę dziewczynę!
Uspokój się!-nakazała sama sobie.- Między wami wszystko skończone. Na zawsze.
-Hej, zapomniałaś o mnie?
Kiedy coś dotknęło jej ramienia, podskoczyła.
-Jezu! Przestraszyłeś mnie.
Uderzyła w ramię brata.
-Widziałem, że rozmawialiście.
-Przedstawił mnie swojej nowej dziewczynie.
-Kiepsko wyszło.
-Wiedziałeś?
Zawstydzony pokiwał głową.
-Miło, że mi powiedziałeś.
-Wolałem, żeby on to zrobił. Myślałem, że nic was nie łączy już.
-Nic, oprócz dziecka.- mruknęła. 
-Wie?
-Nie. 
-Czy to wszystko zmienia coś między nami?
-Nie zmienia.
I mówiła szczerze. Nie chciała go stracić po raz kolejny. Przytuliła się do niego.
-Byłem dziś cienki, prawda?
-Byłeś.
-Dzięki.- roześmiał się.
-Pamiętasz braciszku niespodziankę, którą planowałeś dla Seal?- poruszyła brwiami.
-Knujesz coś?
-Już wiem jak Ci pomóc. Macie opiekunkę na następną sobotę?

Jedna wielka rodzina. Tak określiłaby chłopaków z toru. Emil nie odstępował jej na krok, ciągle pytał czy czegoś nie potrzebuje. Petra była wściekła. Trudno ją było winić, ale nie dawał się spławić. Za to Martin i Andreas pilnowali, żeby Darcy nie zbliżał się do niej zbytnio.
-Nie musicie tego robić.
-Żartujesz? Mam stracić okazję, żeby ponosić te ciemnie okularki?- Jonsson wyprostował się. - Nikt mnie nie przechytrzy.

______________________________________________________________


 Chłopcy, nadchodzę! <3