środa, 25 grudnia 2013

Rozdział XXXIII.

          Nareszcie w domu.- chciałoby się rzec, wracając po dwutygodniowej nieobecności. Kate cieszyła się z powrotu, dopóki nie znalazła się na angielskim lotnisku. Pierwszą niemiłą niespodzianką było to, że nikt na nią nie czekał, a przecież Darcy obiecał ją odebrać.
-Okay, pewnie są korki.- rzuciła mimochodem sama do siebie.
          Usiadła na ławce, nogą przytrzymując walizkę i oparła twarz na dłoniach. Czekała na niego. Mogłaby wziąć taksówkę, ale przecież obiecał, że będzie. Nie chciała się z nim rozminąć. Kolejne samoloty odlatywały i przylatywały, tłumy ludzi przewijały się jej przed oczyma. Wsłuchiwała się we fragmenty rozmów, które do niej dolatywały. Wszystko, byle nie zanudzić się na śmierć. Po godzinie była wściekła. po dwóch zniecierpliwiona, po trzech znudzona, a po trzech i pół zaniepokojona. Darcy nie odbierał telefonu. Oczyma wyobraźni widziała Warda umierającego na łóżku szpitalnym, albo co gorsza Thomasa. Może tak bardzo się spieszyli, że aż mieli wypadek? Skarciła się w myślach za złość w kierunku Rudzielca.
          Już sięgała po komórkę z zamiarem zatelefonowania do brata albo jego żony, ale przypomniała sobie, że spędzają ten czas w Australii, korzystając z ostatnich miesięcy wolności Chrisa. Zamówiła taksówkę, ale po dokładnym przeliczeniu pieniędzy, wiedziała już, że ostatnie kilka kilometrów będzie musiała przemierzyć na nogach. Kiedy taxi mknęło po ulicach, wciąż próbowała dodzwonić się do Rudego. Nieskutecznie.
          Taksówkarz nie dał się przekonać, że zapłaci mu na miejscu. Dziewczyna nie skorzystała też z jego ordynarnych propozycji zapłaty. Wysiadła i prawie biegiem pokonała osiem kilometrów, ciągnąc za sobą walizkę. Zmęczona, spocona po półtoragodzinnym biegu dopadła wreszcie drzwi wejściowych. Grzebała w torebce w poszukiwaniu kluczy, obiecując sobie setny raz, że zrobi porządki w torbie o nieskończonym dnie. Wymacała breloczek w kształcie mini-globusa i wepchnęła klucz w zamek.
-DARCY?!
          Spodziewała się ciszy, głuchej, przejmującej, przerażającej ciszy. Zamiast tego usłyszała płacz, właściwie ryk dziecka i głośne odgłosy ... strzałów? Zapominając o zamknięciu drzwi, ruszyła w kierunku schodów. Zastygła w półkroku, kiedy zorientowała się, że zbliża się do źródła skowytu.
-Thomas...- szepnęła do siebie, po chwili powtórzyła głośniej imię synka.
          Chłopiec siedział mniej więcej w połowie schodów. Jego czerwona, zasmarkana, napuchnięta, mokra od płaczu twarz wyrażała rozpacz i przerażenie. Malec wyciągnął rączki w kierunku matki i przytulił się do niej od razu. Kate zapytała go, gdzie był jego ojciec, ale Tom wciąż tylko szlochał. Posadziła go sobie na kolanach i przycisnęła do siebie. Czuła smród, wydobywający się z jego pieluchy. Musiała go przebrać, ale najpierw chłopiec musiał się uspokoić. Bliskość matki zadziałała, Thomas przestał płakać, od czasu do czasu tylko pociągał nosem.
-Żryj to, szmato!- usłyszała z dołu.
          Kate stwierdziła, że lepiej będzie dla Warda, jeśli będzie miał bardzo dobre wytłumaczenie. Wzięła Toma pod pachę, zestaw do przewijania w lewą rękę i zeszła do salonu. Nie wiedziała czy jest bardziej wściekła, czy bardziej pała rządzą mordu, kiedy zobaczyła pobojowisko. I Warda w samym środku tego syfu. Wszędzie walały się poplamione ubrania, kawałki pizzy, butelki po piwie i jakieś brudne zabawki Thomasa. Miała wrażenie, że wybuchnie, kiedy dostrzegła Rudzielca siedzącego na podłodze z joystickiem z dłoniach, słuchawkach na uszach i wzrokiem wlepionym w ekran. Gwałtownym ruchem zdjęła mu słuchawki.
-Co do...?
-Niespodzianka.- syknęła ze złością.
-Cześć, kochanie.- cmoknął ją w policzek i wrócił do grania.
          Dziewczyna zbierała szczękę z podłogi. Rzuciła w niego słuchawkami, które trzymała w dłoni.
-O co Ci chodzi?- Ward wstał i ze złością rzucił joystickiem na sofę. - Najpierw przerywasz mi grę, a teraz jeszcze rzucasz we mnie czymś? Odwalżesz się.
          Kate zamrugała kilkakrotnie. W myślach zadawała sobie pytanie, do jakiego równoległego świata trafiła i kiedy będzie w domu.
- Dziękuję za odebranie mnie z lotniska.
- To dziś? - machnął ręką.- Ale widzę, że dotarłaś, więc w czym problem?
- Dlaczego Thomas nie jest przebrany?
          Ward wzruszył ramionami. Był tak pochłonięty grą i zabijaniem zombiaków, że zapomniał o synu.
- Dziecko krzyczy, kobieta czeka, a jaśnie pan sobie napieprza w gierkę?! Patrz jaki tu jest chlew!
- Nie drzyj się. Ale przyszłaś już.
- No i co w związku z tym?
- No, posprzątasz.
          Kate wybałuszyła oczy. Kto podmienił jej chłopaka w ciągu tych dwóch tygodni? Gdzie podział się ten czuły facet, z którym snuli plany na wspólną przyszłość?
- Przecież nic się nie stało. Przebierzesz młodego, ogarniesz dom.
- A Ty?
- Ja skończę testować grę dla Nicka.
- No chyba kpisz!
- Nie drzyj się.
          Dziewczyna drżała z oburzenia i złości. Gdyby nie trzymała Thomasa, uderzyłaby Warda. W ciszy przebrała dziecko, przytuliła go i poleciła iść się pobawić, Darcy tylko się przyglądał. Zawinęła pampersa i położyła go na środku podłogi. Nie jest służącą, nie będzie się nią Darcy wysługiwał.
- Nie posprzątasz?
          W odpowiedzi splotła ręce na klatce i podniosła jedną brew do góry. Ward parsknął złośliwym śmiechem.
- Przecież ja tego nie będę sprzątał.
- To żyj w takim chlewie.
- Chyba żyjmy.
- Nie przesłyszałeś się. Zabieram Thomasa do Australii.
- Co proszę?!
- Zabieram syna do mojej matki.
- A co ze mną?
- Tobie się zaczyna sezon niedługo. Będziesz zajęty.
- Nie możesz mnie odsunąć!
- Oprzytomniej, Darcy!
- Potrafię się nim zająć tak dobrze jak Ty!
- Nie chce Ci się nawet go przewinąć, bo grasz w jakąś debilną grę!
- Nie jest debilna! - obruszył się Rudzielec.
          Dziewczyna westchnęła, Ward się obraził i wrócił do grania. Nawet nie zauważył, kiedy razem z Tomem wyszli z domu. Zdenerwował ją, nie miała już ochoty na prysznic i wspólnie spędzoną noc. Tęskniła za nim tak długo, a teraz nie chciała z nim rozmawiać. Spacer musiał dobrze jej zrobić. Thomas biegał po parku, ona go goniła. Dawno nie bawiła się z synkiem, a lubiła korzystać z ich wspólnych chwil. Maluch wpadł jej w ramiona, przewróciła się i przeturlała się na trawie, uważając, żeby nic mu się nie stało. Chłopiec był zachwycony i zaśmiewał się do łez.
          Rozdzwoniła się jej komórka, nie odebrała, wiedziała, kto to był. Po piątym nieodebranym połączeniu, nadal się nie zniechęcał. Po siódmym wreszcie odebrała. Nie przyznała się Darcy'emu do tamtego pocałunku. Nie przyznała się też do tego, że spotkała się z Emilem kilka razy w Polsce, ale nie powtórzyli tego, co działo się na weselu.
- Kate, gdzie jesteś? Byłem u Ciebie w domu i nikt nie otwierał.
- Darcy jest zajęty. Testuje nową grę.
- Co testuje? Dobra, nie ważne. Powiedz gdzie jesteś, za chwilkę tam będę.
          Zawahała się. Chciała się z nim zobaczyć, ale znów czułaby się jak zdrajczyni. Chciała się z nim spotkać, ale musiała myśleć o Thomasie. On był najważniejszy.
- Zapomnij. Wracaj do domu.
- Nie wygłupiaj się, Kate. Powiedz gdzie jesteś.
- Przykro mi, Emil. Jesteśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi. Teraz spędzam czas z rodziną.
          Przez chwilę po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza. Długo się nad czymś zastanawiał. Dziewczyna znała go na tyle, że widziała oczyma wyobraźni jego zaciśnięte szczęki. Żadne z nich się nie odzywało, oddychali do słuchawki.
- Okay.Odezwij się, jeśli będziesz mnie potrzebowała.
- Odezwę się.
- Będę czekał.

          Darcy był obrażony na dziewczynę. Nie położył się spać w ich wspólnym łóżku. Całą noc grał. Nie do końca wiedział o co się złościł. Kochał rodzinę, wiedział, że powinien się starać, ale nie miał ochoty. Czuł się przytłoczony i zmęczony. Każdy czegoś od niego oczekiwał, każdy czegoś chciał. A on chciał tylko na chwilę być dawnym beztroskim Darcym. Nie rozumiał jak i dlaczego zapomniał o Tomie, żałował tego i chciał ich oboje za to przeprosić. Nie zrobił jednak tego. Nawet nie zamierzał.
          Zdenerwowało go, że chciała zabrać malucha do Australii bez niego. Ale dzięki chwili spędzonej na przemyśleniach zmienił zdanie. Odpoczną od siebie, zatęsknią za sobą i będzie między nimi lepiej niż do tej pory. Wiedział, że go kochała. Co mogłoby się stać?
          Słyszał jak wstała rano i wyszła zabierając dziecko ze sobą. To już dziś. Dzisiejszego dnia mieli wyjechać. Ostatnimi czasy byli chłodni dla siebie, nie odzywali się ani słowem. Wysłał jej SMS-a z pytaniem czy odwieźć ich na lotnisko. Zgodziła się. Jechał właśnie przez zakorkowane miasto, żeby ich odebrać.
- Zadzwonisz, kiedy będziecie już na miejscu?
          Głos chłopaka wyrwał ją z zamyślenia. Wpadła w trans, kiedy skupiła się na mijających obrazach.
- Jasne.
          Dojechawszy na lotnisko, wypakował ich bagaż i pomógł przetransportować do środka. Pocałował syna w czoło i powiedział, że go kocha. Skierował swój wzrok na Kate i wpatrywał się w nią dłuższą chwilę.
- No to, do widzenia. - powiedziała sztywno.
- Do zobaczenia.
- Trzymaj się. - odwróciła się na pięcie.
- Kate?- chwycił ją za ramię.
- Słucham?
- Kocham Cię.
          Uśmiechnęła się blado, a Darcy złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Odwzajemniła go.
- Nie zapomnij.
- Nie zapomnę.- potwierdziła cicho, starając się jednocześnie zagłuszyć wyrzuty sumienia.
- Będę czekał.
- Do zobaczenia.
          Puściła jego dłoń i udała się w kierunku odpraw. Dopiero będąc w samolocie, poczuła jak emocje opadają. Odprężyła się, opuszczała Darcy'ego, opuszczała Emila, opuszczała wszystkie swoje problemy. Nie miała wieczności na rozmyślanie, ale musiała zacząć jak najszybciej. Ale jeszcze nie dziś. Zamknęła oczy i wyobrażała sobie piękną, słoneczną Australię.

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział XXXII.

- Gdzie byłaś?- wyszeptał jej do ucha, kiedy porwał ją na parkiet.
- W toalecie.
          Zdziwiła się swoim kłamstwem, przecież nie miała nic do ukrycia. Emil ją pocałował, więc mogła a raczej powinna mu o tym powiedzieć. Ale postanowiła, że nie rozpęta awantury na weselu ojca.
- Tak myślałem sobie... Może byśmy wyjechali gdzieś? Tylko we dwoje?
- Dokąd?
- Niedługo zaczyna się sezon.- wzruszył ramionami, prowadząc ich w tańcu na środek parkietu.- Może zanim się zacznie pojedziemy do Rosji? Emil zapraszał wszystkich.
- Emil? Rosja?- poczuła, że pocą się jej dłonie.
- Tak, coś nie tak? Myślałem, że się przyjaźnicie.
- Nie, nie. Tylko mówiłeś, że sami.
- Chodziło mi o wypad bez Thomasa.- uśmiechnął się do niej serdecznie.- Kocham go, ale czasem trzeba odpocząć od bycia rodzicem.
- Wiesz, ja wolałabym jednak nie.
- Jesteś blada. Chcesz usiąść?
- Wszystko jest w porządku.- uśmiechnęła się krzywo.
          Jej myśli krążyły wokół Emila.  Nie kochała go, tego była pewna. Próbowała wmówić sobie, że ten pocałunek nic nie znaczył, ale sama w gruncie rzeczy nie była tego pewna. Była zakochana w Darcym i przywykła do tego. Nie miała motylków w brzuchu, kiedy ją całował, przytulał, nie mdlała na jego widok.
- Chodź, pojedziemy do hotelu.
- Dlaczego?
- Położysz się. -przysunął się bliżej i szepnął jej do ucha. - Może razem się położymy.
          Nie była pewna czy zauważył dreszcz, który przebiegł przez jej ciało. Nie był to dreszcz oczekiwania, zapowiadający przyjemność. Raczej dreszcze przerażenia. Złapała się na poczuciu winy. Hej, ale przecież niczego złego nie zrobiła. Niczego, z wyjątkiem przemilczenia tego, że Emil ją pocałował.

          Zaprzyjaźnili się dzięki Martinowi. Słowak miał chwilę zauroczenia dziewczyną, ale wiedział, że nie ma u niej szans, więc dał sobie spokój. Emil też to wiedział, ale nie miał w zwyczaju się poddawać. Starannie obmyślił taktykę. Ale jego plan wziął w łeb, Ward nadzwyczajnie się zaangażował i robił wszystko poprawnie. Dlatego Rosjanin musiał wziąć sprawy w swoje ręce, jeśli chciał się liczyć w walce o jej serce.
- Zaprosiłem Darcy'ego i Kate do siebie do Rosji.
- Po co?
- Bo organizuję zjazd dla przyjaciół.
- Zjazd?
- No, wpadnij.
- Stary, odpuść.
- Nie będę powielał Twoich błędów.
          Kate była całkowicie inna niż Petra. Była prawdziwa, nikogo nie udawała. Chorwatka uważała każdego za przyjaciela, kto się do niej odezwał. Żyła imprezami, a Kate ... Kate się uśmiechała.
- Odbijam.- z uśmiechem na ustach zbliżył się do tańczących Wardów.
          Kate chciała zaprotestować, ale nim się obejrzała Darcy przekazał jej dłoń Emilowi i Rosjanin obejmował już ją w pasie, kołysząc się w takt muzyki. Czuł, że jest spięta i cieszyło go to, nie mogła być obojętna. Przysunął ją bliżej do siebie, trzymał ją mocno, żeby nie mogła się odsunąć.
- Nie denerwuj się.- szepnął, muskając ustami jej łuk brwiowy.
- Nie denerwuję.- pochwaliła siebie w duchu, że głos jej nie zadrżał.
- Powiedziałaś mu?
- O czym?
- O naszym małym zbliżeniu.
- Jakim zbliżeniu?
- Jeśli nie pamiętasz mogę Ci zademonstrować.
          Wygięła się w tył, kiedy się nad nią pochylił. Emil wybuchnął śmiechem, jej nie było do śmiechu. Uważał, że jest słodka kiedy się rumieni. Pomógł im wrócić do poprzedniej pozycji, rozluźnił nieco uścisk. Wyczuła, że to szansa i próbowała przerwać taniec. Rosjanin był szybszy.
- Nie uciekaj, będziemy się dobrze bawić.- uśmiechnął się szeroko. - Odpręż się, to tylko taniec.
- Emil, nie chcę drążyć tego tematu. Nie chcę się z Tobą widywać.
- Przecież się przyjaźnimy.
- Przyjaźniliśmy się. Do przed chwilą.
- Nie zabraniaj mi ślinić się na Twój widok. Przyjaciele też tak robią.
- Przestań!- zwrócili na siebie uwagę kilku tańczących  par, więc zniżyła ton głosu.
- Możemy jechać gdzieś sami, porozmawiać.
- Kocham Darcy'ego.
- Jesteś piękna, kiedy się złościsz.
- Emil, nie słuchasz mnie.
          Przysunął się znów bliżej niej, czuł na sobie bicie jej serca. Denerwowała się, a on nakręcał się jeszcze bardziej. Chciał jej, pragnął jej. Rozejrzał się, upewnił się, że Ward nie patrzy. Chwycił jej rękę i wyprowadził na zewnątrz. Sądził, że będzie stawiała opór, był na to przygotowany. Podążyła za nim jak cień. Czuła jakby jego ręka i jej ręka były jedną kończyną.
          Oparł ją o ścianę i namiętnie pocałował. Odepchnęła go w pierwszej chwili, dyszała z oburzenia.
- Co Ty sobie myślisz?
          Mimo ciemności na polu, jej twarz widział doskonale. Uśmiechnął się do siebie, kiedy tupnęła nogą.
- Jeśli tego nie chcesz, przestanę. -wyszeptał, zbliżając się do niej.
          Poczuła zawroty głowy, nie wiedziała co myśleć, co robić, co czuć. Pozwoliła, żeby jego wargi dotknęły jej ust. Pocałunek był wspaniały, na tyle dobry, że zapragnęła jeszcze. Niewiele myśląc, chwyciła jego głowę, kiedy się odsuwał i sama zachłannie go pocałowała. Rosjanina zaskoczyła jej reakcja, ale taki obrót sprawy mu się spodobał. Chwycił ją w talii i przycisnął do siebie. Skupiali się tylko na sobie, do momentu aż usłyszeli wołanie. Głos Darcy'ego sprowadził ich na ziemię. Kate pospiesznie poprawiła włosy i odsunęła Emila od siebie.
- To się nigdy nie wydarzyło. Zapamiętaj. To się nigdy nie wydarzyło.
          Emil patrzył za nią, kiedy odchodziła. Dotknął palcami swoich warg i uśmiechnął się do siebie. Uległa mu. Albo czuła coś do niego. Ward już się zgodził na ten wyjazd do Rosji. Czuł, że Kate jeszcze nie wiedziała, że ex-mąż zaklepał im miejsca. To była jego szansa.

          Anglia była jej domem. Wykręciła się od zbliżenia z Darcym, nie chciała żeby jej teraz dotykał. Leżała odwrócona do niego plecami i czekała aż zaśnie. Kiedy jego oddech się wyrównał, owinęła się szlafrokiem i zeszła na dół. Usiadła na sofie i podwinęła nogi.
          Przez całą drogę powrotną rozmyślała o tym pocałunku. Nie wiedziała, co się stało z jej umysłem i jej ciałem. Chciała panować nad sobą, ale wtedy nie potrafiła. Przekładała w dłoniach obrączkę, którą zdjęła z szyi. Wzięli rozwód, nie byli małżeństwem, a jednak byli razem. Kochał ją, a ona kochała jego. To dlaczego pocałowała Rosjanina? Zamknęła oczy, usiłując sobie przypomnieć każdy szczegół tamtej chwili.
          Poczuła przyjemne ciepło, kiedy niemal poczuła ponownie jego wargi na swoich. Zadrżała ze złości. Nie powinna dopuścić do tej fascynacji. Nie teraz, nie kiedy jest z Darcym.
          Wibracja telefonu wyrwała ją z zamyślenia. Zerknęła na wyświetlacz z zamiarem zignorowania wiadomości, nie ważne od kogo by ona była. Ale zakrztusiła się własną śliną, kiedy zobaczyła litery układające się w słowo 'Emil'. Walczyła ze sobą, raz po raz wyciągała dłoń w kierunku telefonu i cofała ją. W końcu nie wytrzymała i odczytała ją. Zrobiło jej się gorąco, kiedy przeczytała: "Myślę o Twoich ustach.". Uśmiechnęła się do siebie. Zamierzała mu odpisać coś, co zachęciłoby go do flirtu, ale oprzytomniała. Nie była nastolatką, a matką. Musiała myśleś o swojej rodzinie. I nie chciała, żeby Darcy się dowiedział, więc kliknęła 'usuń' i drżącymi dłońmi położyła go poza zasięgiem dłoni.
          Musiała dokonać wyboru. Otworzyła laptopa i zabukowała bilet do Australii. Dla siebie i syna. Potrzebowała czasu z dala od Darcy'ego i Emila. Sama ze sobą musiała dojść do ładu, uporządkować priorytety i uczucia. Sprawdziła wiadomości sportowe, ale zaraz pożałowała tego ruchu.
"Emil Sajfutdinow w Toruniu!" - krzyczał do niej nagłówek jednego artykułu wraz z uśmiechniętą twarzą Rosjanina. Nie mogła w to uwierzyć. Złapała telefon, klęła w duchu, nie mogła doczekać się aż się włączy.
On nie mógł się tu przenieść, nie teraz, nie tam. Szybko znalazła jego nazwisko na liście kontaktów i wystukała wiadomość: "Toruń?!". Ze zniecierpliwienia obgryzała paznokcie. Emil nie odpisywał kilkanaście minut, a każda sekunda wydawała się jej wiecznością. Wtedy nadszedł SMS. Bała się tego, co może przeczytać. Mimo to, nacisnęła klawisz otwarcia. "Muszę być bliżej Ciebie." Z przerażenia zamknęła oczy.  
          Przeniósł się do toruńskiej drużyny, żeby częściej ją widywać. Miała ochotę krzyczeć.

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział XXXI.

-Na co się gapisz? Zbieraj się.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
-Mamy cztery godziny na dotarcie do Polski... do Bydgoszczy i zebranie się.
-Do czego?
-Tomasz się żeni.
-Że co?
-Ślub, Darcy. Biała suknia, goście, ołtarz, rodzina.
-Ale że tak nagle?
-Darcy on jest po czterdziestce. Jedziesz?
-I? Ma wciąż mnóstwo czasu.
-Nie młodnieje. I jest sportowcem, każdego dnia ryzykuje życiem.
-Ale akurat dziś?
Kate przewróciła oczami. Chciała być przy swoim ojcu w tym dniu, nawet jeśli miałaby zostawić Warda w Anglii albo zawlec go tam na własnych ramionach. Splotła ramiona na piersiach.
-Możesz sobie spać cały dzień albo możesz jechać ze mną. Twój wybór. Ja jadę.
-No jadę, jadę przecież.
-To zbieraj Thomasa, ja biegnę po Holderów.
Chris przyjął to z mniejszym szokiem niż Darcy. Szybciej się też zebrali.
Kiedy dotarli do Bydgoszczy zostało im niecałe pół godziny.
-I tak niezły czas.- Ward opadł na fotel. -Zdążyliśmy.
-Zbieraj się!
-Co?- jęknął.- Dopiero usiadłem.
-Myj się, ubieraj i szykuj Tommy'ego. Ja muszę się zająć sobą.
-A może Ty się nim zajmiesz?
-Bądź kochanym tatusiem.- cmoknęła go w usta i wyszła do łazienki.
Zimna woda ją ożeźwiła. Nie miała czasu na długą kąpiel, szybki prysznic musiał wystarczyć.

-Kate?
-Hm, chcesz się wycofać?- spytała, poprawiając mu krawat.
-Powinienem ubrać muchę, tak? Boże, czemu zdecydowałem się na krawat.
-Uspokój się, ojcze. Wyglądasz świetnie.
-Odprowadzisz mnie do ołtarza?
-Słucham?- zaskoczył ją.
-Chciałbym, żeby obie moje córki były wtedy przy mnie.
Przytuliła go delikatnie i zgodziła się.
Miała tylko jednego ojca, przez wiele lat tylko on był jej rodziną. Kochała go ponad życie. Sama myśl, że mogłaby zrobić coś, co by go zawiodło napawało ją złością. Od wielu lat była córeczką tatusia, nawet pojawienie się Victorii nic nie zmieniło w ich relacji, przeciwnie, zbliżyli się do siebie. Macocha nienawidziła pół-Australijki. Z każdym dniem uświadamiała jej, że Victoria jest ważniejsza, lepsza. Im gorzej traktowała ją Brygida, tym lepszy był dla niej Tomasz.
-Aga jest szczęściarą, tato.
-Dobrze by było, gdyby też tak sądziła.-zażartował żużlowiec, chociaż widać było po nim, że jest spięty. Córka klepnęła go w ramię.
-Przeżyłeś mnóstwo wypadków, wykaraskałeś się z katastrofy awionetką, wychowałeś samotnie córkę, przeszedłeś przez -zawahała się na moment, nie wiedziała jak nazwać to zdarzenie - historię z Brygidą, a nie potrafisz iść tam i powiedzieć 'tak'? Jesteś Tomasz Gollob. Kto inny to zrobi, jeśli nie Ty?
-Chcesz to zrobić za mnie?
-O nie, dziękuję. Ja już miałam jeden ślub.
-Kochanie, wiesz, że wesprę Cię w każdej decyzji, ale ta była błędna.
-Tato...
-Posłuchaj, Darcy to -zrobił pauzę, nie chciał powiedzieć złego słowa, ale nie można też było mówić o nim w samych superlatywach. -dobry zawodnik.
-Daj spokój, Tomasz.- zaśmiała się, słysząc 'dobry zawodnik'.
-I dobry ojciec.
-Okey, jest dobrym ojcem, ale jako mąż się nie sprawdził.
-Kocha Cię.
-A ja kocham jego, ale to nie jest ważne w tej chwili. Teraz liczysz się tylko Ty. Ty i Aga.
-Kate...
Brunetka wzięła ojca pod rękę.
-Chodźmy uczynić ją szczęśliwą.
-A potem zajmiemy się Tobą.- dodał cicho, ale tak, żeby mogła go usłyszeć


Obserwował ją, kiedy razem z siostrą odprowadzały Golloba do ołtarza.
Były całkowicie różne. Młodsza, ale wyższa Victoria poruszała się ciężej niż Kate, która wyglądała, jakby płynęła. Zaparło mu dech, kiedy ją zobaczył. Jasnozielona sukienka, którą wybrała dla niej siostra, podkreślała jej sylwetkę. Wyobrażał sobie ich razem, idących tamtędy.
Jej rodzina lubiła żenić się podczas ślubów niespodzianek. Musiał to przyznać. Taki już był ich urok.
Lubił ją sobie taką wyobrażać, przez chwilę była nieosiągalnym bóstwem, ale wiedział, że jest nieosiągalna dla pozostałych, nie dla niego. Nie patrzyła na niego, przez całą ceremonię nie spojrzała na niego ani razu.
Przygotował zestaw uśmiechów, wyrażających nadzieję, radość, zrozumienie, otuchę i miłość, a ona nie dała mu szansy na ich zaprezentowanie. Zmartwiło go to.
Mały Thomas kręcił się niespokojnie na kolanach swojego taty, chcąc wyjść na środek i pobiec do dziadka.


Pierwszy taniec. Kiedy po raz pierwszy tańczyła z Darcym? Przed ślubem czy po? Kołysała się na boki siedząc na krawężniku. Potrzebowała chwili, kręciło się jej w głowie.
-Ktoś tu przesadził z szampanem.
-Wcale nie, panie Rosyjski Żużlowiec.
Emil przysiadł się do niej.
-Wyglądasz na pijaną.
-Może po prostu szczęśliwą?
-Z Wardem?
-Chyba tak. Jest coraz lepiej.
-Czy to źle jeśli powiem, że jestem zawiedziony?
-Co?
Emil pokręcił głową, był pijany, mógł użyć tego później jako wymówki.
-Odpuściłem sobie Ciebie.
Zaskoczył ją. Nie zdawała sobie sprawy, że kiedykolwiek mógłby coś do niej poczuć.
-Nie, nie żartuję z Ciebie.
Odsunęła się kilka centymetrów, kiedy dotknął ręką jej dłoni.
-Sądziłem, że on to szybko zniszczy.
-Emil, lepiej nie mów nic więcej.
-Ciężko Cię widywać i nie móc zrobić żadnego kroku.-powiedział cicho, a ona zmieszała się.
Kate nie była pijana, wiedziała co się dzieje wokół niej.
-Emil, proszę Cię, będzie lepiej jeśli nie powiesz nic więcej.
-Masz rację. Po co mówić skoro czyny są lepsze?
Zanim zorientowała się o co mu chodziło, zdążył przycisnął swoje usta do jej warg. Oniemiała, w pierwszej chwili nie zareagowała, pozwoliła mu się pocałować. Kiedy językiem rozchylił jej wargi, odsunęła się.
-Nie.- powiedziała stanowczo, łapiąc oddech.- Nigdy więcej tego nie rób.
-Też tego chciałaś.
-Mylisz się.
-Nie przerwałaś.
-Emil, skończmy to. Najlepiej będzie jeśli teraz się rozejdziemy.
-Zaczekaj.
Złapał ją za rękę kiedy odchodziła.
-Będę czekał na Twój telefon.
Bez słowa odeszła i weszła do środka.
-Kate, tutaj jesteś!
Darcy wziął ją w objęcia.
-Gorąco Ci? Jesteś jakaś taka zarumieniona.
-Tak, trochę.
-Stęskniłem się za Tobą.
Wtulił ją w siebie i zaciągnął się zapachem jej włosów.
-Kocham Cię, Kate.
Zamknęła oczy. Wszystko się skomplikowało...