piątek, 11 lipca 2014

Rozdział XXXIX, czyli koniec.

          Rozsiadła się wygodnie na kanapie i wsłuchiwała w dochodzące z korytarza głosy. Jej mąż dyskutował z Mią, dyskutował to zbyt dużo powiedziane. Kłótnia przeciągała się na kolejny kwadrans. Nie potrafił zrozumieć, że to jej pierwsza randka, ciężko było przyjąć do wiadomości, że dziewczynki mają już po 14 lat.
          Czas uciekał im przez palce. Obserwowali z niepokojem, jak dziewczynki rosną, dojrzewają i zmieniają się. Były takie podobne, a tym samym tak bardzo różne.
          Mia zaczęła interesować się chłopcami, makijażem i kolorowymi pisemkami. Rodzice po cichu liczyli, że jej to przejdzie. Niestety, nasilało się. Rudy zawsze mówił, że nic nie szkodzi, jedna nieudana córka nie zaszkodzi, mają jeszcze dwie z zapasie. Oczywiście żartował, ale często obrywało mu się za takie gadanie od buntującej się nastolatki. Teraz też patrzył na jej długie blond włosy, swobodnie opadające na szczupłe plecy. Ludzie twierdzili, że jest podobna do matki, ale dla niego była kopią swojego dziadka. Spierali się o godzinę powrotu, nie chciał się zgodzić, by było to później niż o siódmej. Martwił się za każdym razem, kiedy jego maleństwa wychodziły z domu. A co dopiero z obcym i starszym facetem! No z tym facetem przesadził, chłopak jest starszy od Mii o rok i mieszka po sąsiedzku.
          Kate spojrzała na zegarek i uśmiechnęła się do siebie. Za kilkanaście minut do domu powinna wpaść Hannah. Przybędzie tylko przegryźć coś pomiędzy zajęciami i pobiegnie na kolejne zajęcia dodatkowe. Wiadomo było, po kim odziedziczyła zapał do nauki. Dobrze jej szło z naukami ścisłymi, ale języki obce to jej pasja. Polski i angielski znała, dwujęzyczność się przydawała, kiedy chciała dostać wakacyjną pracę w Polsce u dziadka. Jej kwalifikacje podnosiła znajomość hiszpańskiego i fińskiego. Pracodawców kupowała, kiedy dodawała, że uczy się jeszcze duńskiego, rosyjskiego i węgierskiego. Poszła w ślady brata i przeskoczyła kilka klas, stawiała przed sobą kolejne cele. Ambicja nie pozwalała jej się poddać.
          Nie pomyliła się, siedem minut później na kanapę obok niej opadła Hannah z bułką w dłoni. Na zmianę przeżuwając i bełkocząc, próbowała coś wyjaśnić matce. Ktoś zasłonił jej oczy. Zapach potu i nawierzchni z torów żużlowych podpowiedział jej, kim jest tajemnicza osoba. Lily ze śmiechem wygładziła koński ogon związany na czubku głowy. Ojciec pękał z dumy, kiedy poinformowała wszystkich, że chce być żużlowcem, kobietą na żużlu. Ale nie, nie taką, która jest sławna, bo jest kobietą. Chciała coś osiągnąć, być najlepsza jak jej ojciec, wujek i dziadek. Po zakończeniu kariery przez jej tatę- czterokrotnego już mistrza świata, większość sprzętu przeszła na nią, ojciec wypełnił braki w asortymencie i nadzorował jej rozwój, pomagał, służył radą. Miał swojego następne.
          Thomas kończył już naukę na Cambridge, pomimo, że dzieciaki w jego wieku dopiero zaczynają, on kończył już drugi kierunek. 'Geniusz', tak mówiono o nim w rodzinie. Kate pękała z dumy, jej mały, maleńki synek skończył astrofizykę na jednej z najlepszych angielskich uczelni i powoli dobiega końca jego przygoda z biochemią na tym uniwersytecie.
          Sealy wybaczyła mężowi. W geście pojednania sprawili sobie drugiego synka. Ojciec Kate z żoną również postarali się o potomka. Stety lub niestety, Aga była bezpłodna, więc zdecydowali się na adopcję dwójki rodzeństwa, które straciło rodziców w pożarze. Mieszka z nimi też przyrodnia siostra Kate, bo jej matka zapiła się pewnego dnia na śmierć. Ot, koniec żywota taki sam, jak całe życie.
          Drzwi trzasnęły trzykrotnie. Chwilę później na miejsce obok niej opadł Rudzielec. Kate patrzyła na swojego męża z taką samą miłością, jak przez wszystkie te lata. Każdego dnia kochała go bardziej. Wszystkie rozstania i powroty umocniły ich więź i już nic nie było w stanie jej zerwać.
- Udało nam się życie, nie sądzisz?- szepnął jej we włosy i zaciągnął się ich zapachem.
- Wyjątkowo się z tobą zgadzam.- uśmiechnęła się i pomyślała, jaką jest szczęściarą.

środa, 2 lipca 2014

Rozdział XXXVIII

          Cesarskie cięcie. Darcy w myślach wertował wszystko, co wiedział na ten temat. Wnioski nie były najlepsze, nie miał pojęcia co to. Odkąd dowiedział się, że ta opcja jest bezpieczniejsza dla dzieci i ich matki, uparcie namawiał Kate do podjęcia takiej decyzji. Ona sama już dawno zdecydowała, że nie chce narażać swoich 27. tygodniowych maluchów. Niedotlenienie, odklejenie się łożyska dla drugiego i trzeciego dziecka przeważyły sprawę. O ile u niego wszystko wracało do normy, o tyle u Chrisa nie było tak różowo. No, nie do końca. Już nic nie miało być 'normą'. Trzy niemowlaki i sześciolatek. Brzmiało jak koszmar, i milion nieprzespanych nocy. 
           Sealy nie wróciła do Chrisa, widywał się z Maxem raz w tygodniu i ciężko znosił rozstania. Nadal starał się o żonę. Wszyscy widzieli, że ta powoli zaczyna się łamać, cóż, kochała go. Ale postanowiła sobie, że będzie musiał się postarać, i to solidnie, by odzyskać ich dwójkę.
          Z początku ciążę matki najgorzej znosił Thomas. Obawiał się, że bliscy stracą nim zainteresowanie. Dlatego zatracał się w książkach. Potrafił czytać, nie składając liter, a pochłaniał wszystko, począwszy od bajek dla dzieci, przez książki psychologiczne i kryminały, na podręcznikach do matematyki, fizyki i informatyki skończywszy. Wbrew pozorom, wszyscy wciąż stawiali go na pierwszym miejscu. Dziadek Gollob pękał z dumy, słysząc o postępach wnuka w nauce. A wujek Chris i Darcy przekomarzali się i wykłócali, po kim Tommy jest taki mądry.
 Nikt nie chciał przyznać racji Wardowi, że to dzięki niemu.

Otworzyła drzwi. Coś kwiliło coraz głośniej. Wzrokiem przeszukała pomieszczenie. Pieć kołysek. Zajrzała do pierwszej, nikogo tam nie znalazła. Ale biała pościel cała była umazana czerwoną farbą. Zatkała nos, w pomieszczeniu strasznie cuchnęło. Podeszła do drugiej, znów pustka, znów czerwona farba. W trzeciej farby było mniej, za to jakieś czarne kreski. Dotknęła jednej palcem wskazującym. Włosy. Krótkie, cienkie, czarne włosy. Wciąż jeszcze przyczepione do skóry. Plastelinowaty płat skóry napawał ją lękiem, zadrżała, nagle zrobiło jej się zimno. Zawahała się, zanim zrobiła kolejny krok. Smród się nasilał. Kwilenie ustało. Zajrzała do czwartej, tam leżało niemowlę. Sine na twarzy, ze łzami w oczach. Dusiło się. Przerażona, chciała je ratować. Kiedy dotknęła śliskiej skóry niemowlęcia, zamieniło się w czerwoną farbę. Powąchała ciemną ciecz, znała ten zapach. Krzyknęła i poczuła, że traci grunt pod nogami. Ostatnia napawała ją trwogą. Na miękkich nogach podeszła bliżej. Jej wielki brzuch zniknął. Dzieci, gdzie dzieci? Rzuciła okiem na kołyskę, w środku znajdowała się trójka niemowlaków. Spały głęboko. To był pierwszy moment, kiedy poczuła spokój. Od razu zalała ją fala miłości, to musiały być jej maluchy. Nagle otworzyły oczy. Kate cofnęła się przerażona. Brak białek, brak tęczówek, po prostu czerwień. Źle postawiła stopę i runęła na ziemię, zamknęła oczy, błagając, by koszmar się skończył...

          Otworzyła oczy, z początku nie wiedziała gdzie jest. Stopniowo przyzwyczajała się do ciemności. Wrażenie pułapki powoli znikało. Spokojny oddech Darcy'ego, dobiegający z drugiej połowy łóżka, pozwolił jej się odprężyć. Oparła głowę o zagłówek łóżka i otarła łzy z policzków. Coś było nie tak, nic jej nie bolało, ale czuła się źle. W ustach jej zaschło, podniosła się, ale miała problemy ze wstaniem. Trąciła lekko Rudzielca, ale ten tylko przewrócił się na drugi bok. Spróbowała jeszcze raz, ale skutek był podobny, Ward zachrapał głośno i nakrył się kołdrą do samej szyi. Zrezygnowana złapała oparcie fotela i dźwignęła swoje duże, ciężkie ciało. Dzieci niczego nie ułatwiały, chociaż nie czuła ich ruchów, ich ilość była sporym utrudnieniem w wykonywaniu codziennych czynności.
          Schody dłużyły się w nieskończoność. Dysząc i sapiąc udało jej się trafić do kuchni. Oparła się o drzwi lodówki, by odpocząć chociaż trochę. Nie było części jej ciała, która nie była spuchnięta i która nie obrosła rozstępami. Właściwie Kate już nie patrzyła w lustro, bo od razu zaczynała się zastanawiać, jak i kiedy zrzuci nadmiar ciała.
          Drgnęła, słysząc brzdęk uderzenia spadającego plastiku o  podłogę. Automatycznie rozejrzała się. Z lekką obawą ruszyła w kierunku salonu. Wcześniej nie zwróciła uwagi na ciche głosy, dobiegające z owego pomieszczenia.
- Halo?- zawołała, nikt jej nie odpowiedział.
          Walczyła ze sobą, by nie pobiec obudzić męża, ale wiedziała, że ktokolwiek jest w salonie, zdąży ją namierzyć, zanim wdrapie się na kilka pierwszych stopni. Wzięła głęboki oddech i poczuła jak odwaga napełnia jej ciało, a przynajmniej tak sobie wmówiła, kiedy trzęsła się ze strachu.
- Thomasie Christopherze Ward! Co to ma znaczyć? Dlaczego oglądasz telewizję o trzeciej nad ranem?!
          Zdenerwowała się nie na żarty. Chłopiec miał prawie sześć lat, a operował technologią lepiej niż niejeden spec. Odkąd Darcy pokazał, którym guzikiem włączyć telewizor, Tommy sam nauczył się działania wszystkich funkcji urządzeń,w tym laptopa mamy, Xboxa taty też. Nikt nie ukrywał, że Thomas przewyższa inteligencją rówieśników, pierwszy raz powiedział jej to przedszkolny psycholog, kiedy odkrył, że młody Ward w wieku czterech lat płynnie rozwiązywał działania matematyczne na poziomie gimnazjum, dodatkowo operował biegle dwoma językami.
- O północy miał być program o niezwykłych wynalazkach i chciałem go obejrzeć.
- Ale jest trzecia!
- Nagrałem sobie i oglądałem drugi raz.- promienny uśmiech rozjaśnił jego twarz.
- Jak to nagrałeś? Kto ci pokazał, jak używać nagrywarkę?
- To łatwe.- młody machnął ręką.- Patrz!
          Pociągnął mamę za rękę i podprowadził bliżej. Wymienił płytę w nagrywarce, nacisnął kilka przycisków. Odczekał chwilę i puścił nagrany program. Kate wpatrywała się w syna z otwartymi ustami.
- Dobra, ale teraz marsz spać.- zmierzwiła mu włosy.
          Czarne włosy zawsze wydawały się być w nieładzie. Sześciolatek wpatrywał się błagalnie w matkę swoimi jasnoniebieskimi oczyma. Kate roześmiała się, ale była nieustępliwa. Wygoniła go z salonu z groźbą, że jeśli zaraz nie znajdzie się w łóżku, zabierze mu wszystkie modele statków do sklejania. Thomas opuścił pomieszczenie z naburmuszoną miną. Po chwili jednak wrócił.
- Mamo...- szepnął cicho.
- Miałeś spać, słoneczko. Boisz się iść sam?
          Chłopiec energicznie pokręcił głową i wyciągnął rękę przed siebie. Na jego dłoni widniała czerwona plama.
- Tommy, co to jest? Skaleczyłeś się?
          Młody Ward znów pokręcił głową i pokazał jej na ścieżkę, biegnącą od schodów do kuchni, od kuchni do salonu. Automatycznie spojrzała w dół, po jej nogach spływała krew.
- Biegnij po tatę. Szybko.- nakazała synkowi i przełknęła głośno ślinę. Dopiero teraz zwróciła uwagę na ból.
          Głośny tupot stóp zagłuszył jej szloch.

          Ward poczuł szarpnięcie, gwałtownie się odwrócił, zrzucając tym samym syna z brzegu łóżka. Thomas potarł pośladki, ale nie zapłakał.
- Z mamą źle, musisz iść ze mną na dół.
          Darcy zerwał się z łóżka i pobiegł na dół, trzymając syna za rękę.
- Mały, wsiadaj do auta. Nie mamy czasu szukać opiekunki.
          W momencie, kiedy Thomas sadowił się w foteliku, Rudzielec z trudem niósł krwawiącą żonę. Jechał jak szalony, miał gdzieś przepisy drogowe. Nie wiedział, czy to już, czy po prostu coś się stało złego z dziećmi albo z Kate. Po drodze zaalarmował Holdera i Tomasza, że coś się dzieje.
          Wszyscy czekali w napięciu na lekarzy. Tommy nie dał się zmusić do powrotu do domu. Wdrapał się na kolana ojca i wtulony w niego powoli zasypiał. Sealy przejęła się losem przyjaciółki, zapomniała o postanowieniach odnośnie męża. Martwiła się i potrzebowała go obok, potrzebowali siebie nawzajem. Złapała go za rękę i położyła głowę na jego ramieniu. Godziny ciągnęły się w nieskończoność. Kiedy wreszcie drzwi od sali się otworzyły, wszyscy zerwali się z miejsc. Lekarz tylko poprosił, by mąż Kate Ward poszedł za nim. Darcy podał syna teściowi i podążył we wskazanym kierunku, ze zdenerwowania wyłamywał palce.

          Darky wrócił dopiero po dwudziestu minutach.
- I co?
- Darcy, mów wreszcie!
          Ale Ward wydawał się oszołomiony.
- No mów!
- Córki.- wyszeptał, wpatrując się w Thomasa.
- Trzy dziewczynki?- zdziwił się Holder.
- Trzy córki.
          Nie był w stanie się ruszyć. Chciał iść zobaczyć dzieci, a jednocześnie bał się tego. Dowiedział się, że Kate zaczęła przedwcześnie rodzić i zrobiono jej cesarkę. Podobno już powoli wraca do siebie. Maluchy będą musiały pozostać w inkubatorze przez jakiś czas, ale wszystko wskazywało na to, że są zdrowe. W najgorszej kondycji była najmłodsza, najmniejsza dziewczynka, ale poprawnej.
          Następnego dnia mógł wreszcie zobaczyć ukochaną. Dostali polecenie, by nazwać dziecko A,B i C. Każde z nich miało inny pomysł. Kate chciała jedno z pięciu: Hannah, Emily, Amy, Mia, Grace. Darcy wybrał siedem: Lily, Sarah, Emma, Jade, Zoe, Sophie i Bella.
- Zwariowałeś? Nie nazwiemy żadnej z nich Jade.
- A Amy niby lepsze? Jak dla prostytutki.
- A na tym nasz Rudzielec się zna.- do pomieszczenia wparował Holder z małżonką i Thomasem.
- Odwal się, tutaj się myśli.
- Darcy! Thomas.- Kate upomniała męża, wskazując jednocześnie na obecność syna.
          Sześciolatek przytulił się do mamy i wdychał jej zapach. Długo jej nie było, zbyt długo. Ale teraz będzie miał trzy siostry, będzie starszym bratem. Matka posadziła go na brzegu łóżka i objęła.
- Pokaż.- Holder wziął do ręki kartkę z imionami. - Bella? Co za idiotyczne imię.
- Oddawaj.- Darcy zrobił naburmuszoną minę i wykreślił trzy imiona z listy. Zostało dziewięć.
- Darky, czy ty przypadkiem nie miałeś dziewczyn o imionach Emma i Sarah?- Chris zrobił niewinną minę.
- Chcesz nazwać nasze córki imionami swoich byłych?- Kate uniosła brwi do góry.
- Wykreśl jeszcze Grace, Zoe i Sophie.- zasugerowała Sealy dla bezpieczeństwa.
- Co zostało?
- Hannah, Emily, Mia i Lily.- przeczytał Noddy.
- Co sądzisz, synku?
- Mi się podobają...- pierworodny Kate i Darcy'ego zamyślił się. - W szkole mamy taką jedną fajną Mię. Z resztą, pani Hannah też jest super. I trzecie.. Lily.
- Dlaczego Lily?
- Bo moja dziewczyna ma na imię Lily.- odparł z dumą chłopiec.
          Dorośli spojrzeli po sobie rozbawieni. Nikt z nich nie miał pojęcia, że chłopiec ma dziewczynę.
- Długo masz już dziewczynę?- zagaił wujek Chris.
- Od przedwczoraj. Ale jest trochę dziwna.
- Dlaczego dziwna?
- Bo nie lubi modeli samolotów, nie chce czytać i się uczyć. Zamiast tego, ciągle by się bawiła. Męcząca jest!
          Thomas rozłożył bezradnie ręce, a jego rodzina wybuchnęła śmiechem. Taki młody, a taki stary.
- Postanowione.- Darcy wyciągnął długopis i wpisywał imiona obok liter.- Dziecko A- Mia Karen. Dziecko B- Hannah Michelle. Dziecko C- Lily Katherine. Pasuje? Świetnie.
- Nie mogę się doczekać, aż zabierzemy je do domu.
- Ja tez.- Darky pocałował żonę w głowę.- Ja też.




_______________________________________________________________

Wychodzi na to, że nowe opowiadanie jest w trakcie pisania. 
Czy coś z tego wyjdzie, się okaże. ;)
Udanego wieczoru wszystkim! :3


PS. Matura zdana. Mogło być lepiej, ale nie narzekam.
W końcu 87% to mój najgorszy wynik. :3