Rozsiadła się wygodnie na kanapie i wsłuchiwała w dochodzące z korytarza głosy. Jej mąż dyskutował z Mią, dyskutował to zbyt dużo powiedziane. Kłótnia przeciągała się na kolejny kwadrans. Nie potrafił zrozumieć, że to jej pierwsza randka, ciężko było przyjąć do wiadomości, że dziewczynki mają już po 14 lat.
Czas uciekał im przez palce. Obserwowali z niepokojem, jak dziewczynki rosną, dojrzewają i zmieniają się. Były takie podobne, a tym samym tak bardzo różne.
Mia zaczęła interesować się chłopcami, makijażem i kolorowymi pisemkami. Rodzice po cichu liczyli, że jej to przejdzie. Niestety, nasilało się. Rudy zawsze mówił, że nic nie szkodzi, jedna nieudana córka nie zaszkodzi, mają jeszcze dwie z zapasie. Oczywiście żartował, ale często obrywało mu się za takie gadanie od buntującej się nastolatki. Teraz też patrzył na jej długie blond włosy, swobodnie opadające na szczupłe plecy. Ludzie twierdzili, że jest podobna do matki, ale dla niego była kopią swojego dziadka. Spierali się o godzinę powrotu, nie chciał się zgodzić, by było to później niż o siódmej. Martwił się za każdym razem, kiedy jego maleństwa wychodziły z domu. A co dopiero z obcym i starszym facetem! No z tym facetem przesadził, chłopak jest starszy od Mii o rok i mieszka po sąsiedzku.
Kate spojrzała na zegarek i uśmiechnęła się do siebie. Za kilkanaście minut do domu powinna wpaść Hannah. Przybędzie tylko przegryźć coś pomiędzy zajęciami i pobiegnie na kolejne zajęcia dodatkowe. Wiadomo było, po kim odziedziczyła zapał do nauki. Dobrze jej szło z naukami ścisłymi, ale języki obce to jej pasja. Polski i angielski znała, dwujęzyczność się przydawała, kiedy chciała dostać wakacyjną pracę w Polsce u dziadka. Jej kwalifikacje podnosiła znajomość hiszpańskiego i fińskiego. Pracodawców kupowała, kiedy dodawała, że uczy się jeszcze duńskiego, rosyjskiego i węgierskiego. Poszła w ślady brata i przeskoczyła kilka klas, stawiała przed sobą kolejne cele. Ambicja nie pozwalała jej się poddać.
Nie pomyliła się, siedem minut później na kanapę obok niej opadła Hannah z bułką w dłoni. Na zmianę przeżuwając i bełkocząc, próbowała coś wyjaśnić matce. Ktoś zasłonił jej oczy. Zapach potu i nawierzchni z torów żużlowych podpowiedział jej, kim jest tajemnicza osoba. Lily ze śmiechem wygładziła koński ogon związany na czubku głowy. Ojciec pękał z dumy, kiedy poinformowała wszystkich, że chce być żużlowcem, kobietą na żużlu. Ale nie, nie taką, która jest sławna, bo jest kobietą. Chciała coś osiągnąć, być najlepsza jak jej ojciec, wujek i dziadek. Po zakończeniu kariery przez jej tatę- czterokrotnego już mistrza świata, większość sprzętu przeszła na nią, ojciec wypełnił braki w asortymencie i nadzorował jej rozwój, pomagał, służył radą. Miał swojego następne.
Thomas kończył już naukę na Cambridge, pomimo, że dzieciaki w jego wieku dopiero zaczynają, on kończył już drugi kierunek. 'Geniusz', tak mówiono o nim w rodzinie. Kate pękała z dumy, jej mały, maleńki synek skończył astrofizykę na jednej z najlepszych angielskich uczelni i powoli dobiega końca jego przygoda z biochemią na tym uniwersytecie.
Sealy wybaczyła mężowi. W geście pojednania sprawili sobie drugiego synka. Ojciec Kate z żoną również postarali się o potomka. Stety lub niestety, Aga była bezpłodna, więc zdecydowali się na adopcję dwójki rodzeństwa, które straciło rodziców w pożarze. Mieszka z nimi też przyrodnia siostra Kate, bo jej matka zapiła się pewnego dnia na śmierć. Ot, koniec żywota taki sam, jak całe życie.
Drzwi trzasnęły trzykrotnie. Chwilę później na miejsce obok niej opadł Rudzielec. Kate patrzyła na swojego męża z taką samą miłością, jak przez wszystkie te lata. Każdego dnia kochała go bardziej. Wszystkie rozstania i powroty umocniły ich więź i już nic nie było w stanie jej zerwać.
- Udało nam się życie, nie sądzisz?- szepnął jej we włosy i zaciągnął się ich zapachem.
- Wyjątkowo się z tobą zgadzam.- uśmiechnęła się i pomyślała, jaką jest szczęściarą.