poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział XXX.

Zapraszam na drugiego bloga ;)

Ostatnio wiele sie dzieje.
Wybaczcie, nie mam czasu na pisanie i czytanie.
Obiecuję, że w ciągu tygodnia nadrobię zaległości na wszystkich waszych blogach. :)

Od dziś funkcjonuje trzeci blog. Zapraszam. :) 
KLIK.
_______________________________________________________________

-No co? Przecież nic się nie stało.
-Jaja sobie kurwa robisz?!
Pięść Warda zbliżyła się na niebezpieczną odległość od twarzy Nicka.
-To był tylko żart.
Darcy zacisnął zęby. W tym momencie nienawidził Morrisa.
-To tylko dowcip! Gdzie masz jaja, Ward?
Rudzielec chwycił Nicka za kołnierz i podniósł nieznacznie do góry.
-Daj spokój, Darcy. Jesteśmy kumplami.
-Mogłeś pomyśleć o tym zanim porwałes mi dziecko.
-Nie darujemy Ci tego, Nick.- do rozmowy włączył się Holder.
Morris poczuł się urażony. Chciał ich rozweselic, a oni potraktowali go jak kryminaliste.  Skierował się w stronę drzwi.
-Mogłeś go lepiej pilnować.- naburmuszony rzucił na odchodne Chrisowi. Nie zdążył nic więcej dodać, bo pięść Holdera uderzyła w jego twarz.
-Zwariowales?!
Chrisowi nie ulżyło, ruszył w jego stronę ponownie. Sealy stanęła między nimi.
-Zostaw, policja się nim zajmie.-szepnela do swojego męża.
-Policja?!- Morris był przerażony. Nie odwracając się, wybiegł i gnał przed siebie.
-Nie wierzę w to, co się stało.
Darcy opierał się o parapet i patrzył przed siebie. Jedno było pewne, Nick go popamięta.

Aresztowanie Morrisa odbiło się głośnym echem w Europie i wywołało skrajne emocje. Jedni poparli Wardów, drudzy pisali do Darcy'ego żeby wymyślił surową zemstę. Znaleźli się też tacy, którzy uważali, że Wardowie przesadzają.
Odpuścili, Morris został wypuszczony. Postanowili nie odsyłać go do więzenia.
-Dzięki, stary. Po tej sprawie z panienką z hotelu, chyba by mnie już skazali.
Ward odsunął się od Nicka.
-Nie mów do mnie, jak do kumpla. Nie wysłaliśmy Cię do pierdla, ale z nami koniec. Nie zbliżaj się więcej do mnie i do mojej rodziny. Jasne?
-No stary, co Ty robisz? Nie zostawia się kumpla przez żart.
-Dalej uważasz, że to był świetny żart?
Wzruszenie ramion Morrisa tylko go zdenerwowało. Ten dzieciak niczego się nie nauczył.
-Jakby nie ta panna, dalej miałbym swojego kumpla.
-Co?
-Ta siostrunia Holdera zmieniła Cię nie do poznania. Nie znasz się na żartach, nie chcesz imprezować, wyrywać panienek... Gdzie jest Darcy?
-Dorósł. Niestety Nick tego nie potrafił.
-Dorósł, jasne. Jesteś nudny, Ward. Siedzisz tylko ze swoją rodzinką w domu. A gdzie miejsce dla mnie?
-Nick, to jest moja rodzina.
-Po co Ci rodzina?!
-Bo ich kocham!
Morris prychnął i spojrzał na Darcy'ego z pogardą.
-Myślałem, że byliśmy przyjaciółmi.- Rudzielec zacisnął zęby.
-Jesteśmy, przyjaciele robią sobie żarty. Niczego nie żałuję. Sami jesteście sobie winni.
Twarz Nicka pamiętała kontakt z pięścią Holdera, tym razem musiała zmierzyć się jeszcze z Darcy'ego.
-Jesteś popraprany!
Morrisa odrzuciło do tyłu. Odzyskał równowagę i ruszył na Warda, który nie zdążył się uchylić. Jednak Darcy nie czuł bólu, w jego żyłach adrenalina wrzała. Chwycił Morrisa za gardło.
-Byliśmy kumplami, Nick. Ale to koniec. Skrzywdź jeszcze raz moją rodzinę, a Cię zabiję. Zapamiętaj sobie.
Ścisnął mocniej, po czym puścił go, Nick runął na ziemię, masując sobie szyję. Ward odszedł i nie obejrzał się ani razu.

-Ałć.- Rudzielec syknął z bólu, kiedy Kate starała się zetrzeć krew z jego wargi.
-Myślałam, że potrafisz się zasłonić. Kiepski z Ciebie bokser, kochanie.
Nie uśmiechnął się, a ona go przytuliła. Wtulił twarz w jej włosy, zaciągnął się ich zapachem.
-Nie mogę bez was żyć, bez Ciebie i Thomasa. Jesteście dla mnie wszystkim.
-Jesteśmy obok. I już zawsze będziemy.
-Zawsze?
-Zawsze.
-Uwierzyłabyś, że to już tyle czasu? Tyle miesięcy? Odkąd go mamy...?
-Czas tak szybko leci.
-Ale Ty nadal jesteś piękna.-posadził ją sobie na kolanach.
-A Ty poobijany.
Dzwonek do drzwi zadzwonił w momencie, kiedy ich usta zbliżały się do siebie.
Próbował powstrzymać ją od wstania, ale nie zdążył. Marzeniem Darcy'ego definitywnie nie była wizyta teścia z dziewczyną, kiedy on siedział w samych bokserkach z krwawiącą twarzą.
-Zabolało go chociaż?- Tomasz odczuł satysfakcję, kiedy Darcy pokiwał głową. -Gdzie mój ulubiony wnuk?
-Chris zabrał chłopców na spacer.
-Ma poczucie winy?
-Ogromne.
-Karen dzwoniła, jadą tu z Michelle.
-Kiedy?
-Jutro.
-Są w samolocie?!
-Są.
Ward ożywił się, słysząc imie swojej matki. Kate wyjaśniła mu tyle, ile wiedziała. Rudy zaklął pod nosem.

***

Kiedy wrócił do domu po treningu w Toruniu, w salonie zastał Nicka.
-Co on tu robi?
-Przyszedłem przeprosić.
-W dupie mam Twoje przeprosiny.
-Darcy...- Kate położyła dłoń na jego ramieniu.
-Wiem, że źle zrobiłem, teraz wiem.
-Teraz? Jaja sobie robisz?
-Darcy!
-Wynoś się!
-Za chwilę... Ja... Chce Ci tylko coś pokazać...
-Gówno mnie obchodzi, co chcesz mi pokazać.
Morris go zignorował. Wziął Thomasa na ręce, ale widząc mord w oczach Rudzielca, posadził go na sofie.
-Pokaż tacie, czego Cię nauczył wujek Nick.
Tommy patrzył na niego wielkimi oczyma, otworzył usta i wyciągnął rączkę w kierunku Warda. Darcy chwycił małą dłoń. Z usta Thomasa wydobywal się cichy bełkot.
-Ta. Ta. Ta-ta-ta.
Wypowiedziane słowo zaskoczyło wszystkich zebranych. Maluch widząc ich zaciekawienie powtórzył.
-Tata!- radośnie machał rączkami.
Tata! Jego pierwsze słowo! Wziął małego na ręce i pocałował w czoło.
-Jednak coś dobrego zrobiłem.
-To nie znaczy, że Ci wybaczymy.
-Mam nadzieję, że kiedyś tak.
-Nick, zrobiłeś Darcy'emy świetny prezent, ale lepiej już idź.- Kate zwróciła się do niego najuprzejmiej jak tylko potrafiła w tamtym momencie.
Morris zmienił zdanie odnośnie jej osoby. Była silna, jej oczy mówiły wszystko. Silna na tyle, by mu wybaczyć. A przynajmniej się starać.
W drzwiach minął się z Chrisem. Nick się zawahał, chciał porozmawiać z nim również, ale Holder wciąż nie był w stanie na niego spojrzeć.
-Czego chciał?- zapytał Chris, kiedy drzwi się zamknęły.
-Przeprosić.
Holder parsknął śmiechem. Nigdy nie lubił tego gościa, teraz nie lubił go jeszcze bardziej. Widok jego podbitego oka, rany na wardze i lekkiego utykania napawał go satysfakcją.

-To był zwariowany miesiąc.- Darcy obserwował balsamującą nogi Kate.
Nie odpowiedziała mu. Zamknęła tubkę z kremem.
-Hej! Nie ignoruj mnie!
-Nie da się.
Przygarnął ją do siebie.
-Masz rację, kochanie.
Położył ją na poduszce, na jej ustach złożył delikatny pocałunek. Odsunął się i napawał się widokiem jej zamkniętych oczu i wydętych ust. Pocałował ją znów, i znów, i jeszcze raz.
Zarzuciła mu ręce na szyję i oddała pocałunek. Wsunął rękę pod jego koszulkę, którą miała na sobie.
Wplotła dłonie w jego rude włosy.
-Myślisz, że Thomas śpi?- wyszeptał jej do ucha.
W odpowiedzi zdjęła swoją koszulkę i spojrzała na niego wyczekująco. Ward uśmiechnął się pod nosem. W momencie, w którym sięgał zapięcia jej stanika, zadzwonił telefon.
-Nie odbieraj.- wymruczał, całując jej szyję.
-To może być coś ważnego.- z trudem się opanowała i sięgnęła po telefon.
Postanowił, że nie odpuści jej tak łatwo. Miał zamiar rozpraszać ją tak długo, aż się nie rozłączy.
-Halo?
Delikatnie całował ją po ramionach i szyi.
-Viktoria? Coś się...?
Kiedy po chwili milczenia wykrzyknęła jedno 'o mój boże!', wyprostował się.
-Jesteś pewna? Cholera! Nie. Będę najbliższym samolotem.
Rozłączyła się, zeskoczyła z łóżka i ubrała pierwszą sukienkę, którą znalazła.
-Kate, co jest?
Nie dosłyszała tego pytania. Złapała torbę i wrzucała do niej jakieś pierwsze lepsze ciuchy.
-Kate!
Wyprostowała się i na niego spojrzała.
-Co się stało?
-Dzwoniła Viktoria.
-Coś z Tomaszem?
Kate powoli pokiwała głową.

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział XXIX.

Wygląda na to, że zaszła mała zmiana planów. :)
Jeszcze mam w zanadrzu kilka pomysłów, więc kończyć jeszcze nie będę.

Ale zapraszam na  1.  :)
_______________________________________________________________

Cała czwórka wypadła na balkon. Rozglądali się nerwowo, spoglądali w dół.
-Chris, gdzie jest moje dziecko?!
Kate opadła na ziemię i zaczęła nerwowo łkać.
Darcy wbiegł do środka, przeszukiwał każde pomieszczenie, każdą dziurę, dziecka nigdzie nie było.
Był zły i miał ochotę rozpłakać się jak małe dziecko, ale wiedział, że musiał być silny dla Kate. Jeśli on się załamie, ona też straci siły.

Chris nie mógł sobie znaleźć miejsca. To była jego wina. Wiedział, że jeśli małemu coś się stanie, nigdy sobie nie wybaczy. Usiadł na sofie, ukrył twarz w dłoniach.
-Myśl, Holder. Myśl.
Musiał się zmobilizować i przypomnieć co działo się chwila po chwili.
-Bawiłeś się z małym na sofie. On zasnął, więc przykryłeś go kocem.
Zaciskał powieki. Chciał to sobie wyobrazić.
-Położyłeś się obok niego i zasnąłeś. On był na pewno obok.
Sealy nie mogła patrzeć jak Chris się załamuje. Chciała podejść i go pocieszyć, ale jej uwagę przykuł synek.
-Maxy, pokaż mamusi co tam masz?
Chłopiec wpychał sobie do ust kartkę papieru.
Wyjęła uśliniony papier. Kiedy przeczytała odręcznie napisany tekst, sądziła, że zemdleje.
Oparła się o ścianę, starała się nie sunąć na ziemię. Darcy doskoczył do niej, żeby ją przytrzymać.
-Hej, hej. Tylko nie mdlej.
Wcisnęła mu papier do ręki.
-Czytaj.
Wszyscy obserwowali jak na twarzy  Rudzielca pojawia się zaskoczenie, złość i wreszcie przerażenie.
-O kurwa.
Holder nie mógł wytrzymać tej bezsilności. Rzucił okiem, co ich tak zaszokowało.
"Dzieciak jest u mnie. 500 tyś. albo dostaniecie go w kawałkach."
Kate poczuła jak grunt usuwa się jej spod nóg, a wnętrzności podchodzą do gardła.
-To pismo wydaje się znajome.- dosłyszała jakby z oddali.

-Policja czy płacimy?
-Kto to może być?
-To było w skrzynce. - Darcy rzucił białą kopertę na stolik.
Kate drżały ręce, kiedy próbowała ją otworzyć. Bała się tego, co jest w środku.
Sealy odebrała jej papier i wyjęła z niego kilka zdjęć Thomasa.
-Miał to na sobie dziś.
-"Żadnej policji."- Chris przeczytał napis, widniejący na odwrocie jednego ze zdjęć.
Polka przytuliła się do Rudzielca. Bała się o synka, wiedziała, że Darcy też odczuwa strach. Cieszyła się, że starał się być dla niej opoką.
-Będzie dobrze, obiecuję.- szepnął jej we włosy.

Plan był genialny, nie mógł zawieść. Nie przyszedł tam z myślą porwania, ale pomysł sam mu się napatoczył.
Chciał zobaczyć ich miny, kiedy czytali jego wiadomości.
-Jesteś geniuszem.- powiedział do swojego odbicia w lustrze.

Noc minęła Wardom bezsennie. Kate leżała na sofie, nie płakała, patrzyła tylko przed siebie.
Nie mogła przytulić Thomasa przed snem, ucałować go na dobranoc, szepnąć, że go kocha.
-Połóż się.
-Nie chce mi się spać.
Kucnął przed nią.
-Znajdziemy go.
-Znajdziemy.
-Dzwoniłem już na polcję. Sprawdzą to.
W milczeniu skinęła tylko głową.
-Kochanie, zjedz coś.
-Nie jestem głodna.
-Popatrz jak wyglądasz. Musisz jeść.
-Daj mi spokój.
-Kate...
-Idź sobie.
Miała dość jego prób oderwania jej myśli od dziecka. Chciała, żeby ją przytulił, a nie zadręczał.
Zdawała sobie sprawę, że nie zasługiwał, żeby się na niego wściekać. To nie była jego wina.
-Darcy...
Pogłaskał ją po włosach i przykrył kocem.
-Jestem tutaj, maleńka. Zawsze. Thomas też będzie.
Ścisnęła jego dłoń. Mężczyzna jej życia...
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj.
-Po prostu tak bardzo się boję.- po jej policzkach spływały łzy. Nie potrafiła tego zatrzymać. Strach ją paraliżował. Tommy był najważniejszy.
Były maż usiadł obok i przygarnął ją do siebie.
-Obiecuję Ci, że nasz maluch wróci do nas zanim zdążysz ponownie zapłakać.
Delikatnie otarł łzy jednym palcem.
-Zaufaj mi.- szepnął.

Z samego rana wpadł do Rudego. Ward akurat siedział na tarasie, wpatrując się w telefon.
Chris podszedł do niego o położył mu dłoń na ramieniu.
-Wybacz mi, Darcy. To moja wina.
-Co?
-Zawaliłem.
-Daj spokój, Chris. Nie czas na obwinianie się.
Holder był mu wdzięczny, miał pełną świadomość, że ten Rudzielec miał większe prawo do załamania. Właśnie zaginęło mu dziecko. A on podnosił ich wszystkich na duchu.  Chociaż z drugiej strony wolałby, żeby na niego nawrzeszczał, uderzył.
-Zapłaciłem.
-500?
-Tak. Zrobię wszystko, żeby go odzyskać.
-A policja?
Ward wzruszył ramionami.
-Uznałem, że tak będzie szybciej.
-Darky, ja... to przeze mnie. Chociaż okup pozwól mi zapłacić.
-Mam gdzieś pieniądze! Niech oddadzą mi syna!
-Nie daje mi spokoju, kto to był. To pismo wyglądało znajomo.
-Mam nadzieję, że żaden z naszych znajomych nie nienawidzi nas aż tak bardzo, żeby posunąć się do takiego czynu.
-Czy Kate mi to kiedyś wybaczy?
-Chris, ona Cię kocha. Prędzej nie wybaczy sobie.
-Cholera, to jeszcze gorzej.
-Tommy żyje. Wiem, że żyje i już niedługo do nas wróci.

-Jest tu kto?
-Na tarasie jesteśmy.
Chłopcy nie zwrócili uwagi na wchodzącego Nicka, dopóki nie usłyszeli dziecięcego seplenienia.
Turbo bliźniacy wybałuszyli oczy ze zdziwienia.
-Thomas!- Kate rzuciła się w kierunku syna. Jednym susem pokonała długość salonu i wzięła go na ręce.
Najpierw go obcałowała, potem wyprzytulała. Zalewała się łzami. Tak bardzo się bała, a okazało się, że to sprawka Morrisa. Obiecała sobie, że zemści się na nim zaraz po tym, jak nacieszy się synkiem.
Nick Morris rzucił torbę na stolik i zaśmiał się:
-Nie sądziłem, że zapłacisz.
W torbie były pieniądze. Chłopcy przypuszczali, że jest tam całe 500 tysięcy.
-No co się tak patrzycie? Na żartach się nie znacie?
Darcy popatrzył na niego ze złością. Nick cofnął się pod wpływem instynktu przetrwania. Coś mu podpowiadało ucieczkę.

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział XXVIII.

Wygląda na to, że powoli zbliżamy się do końca. :) Epilog już  napisany ;)
Jeszcze nie wiem, czy rozpocznę nowe opowiadanie :)
Co Wy o tym myślicie?

Zapraszam też na drugiego bloga. :)
_________________________________________________

Koniec z przeprowadzkami. Koniec z rozstaniami.
-Chyba musimy to spisać.- zażartował Ward.
-I przypieczętować.- Kate złożyła na jego ustach długi pocałunek.
-Ej!- przygarnął ją, kiedy się odsunęła.- Jeszcze nie skończyliśmy.
Długi, namiętny pocałunek sprawił, że o mały włos nie upuściła pudła z książkami, które dzierżyła w rękach. Kolana zawsze jej miękły, kiedy był obok.
Darcy wsunął rękę pod jej bluzkę, delikatnie unosząc materiał.
Zadrżała, czując jego dotyk na plecach.
-Nie przy ludziach!- krzyknął ze schodów Morris. Ward pokazał mu środkowy palec i rzucił w niego butem.
-Nie przeszkadzaj, idioto!
-Bierzmy się do pracy. Zostało jeszcze parę rzeczy.- dziewczyna wyswobodziła się z objęć Darky'ego.
-Teraz chcesz pracować? Teraz? Kiedy ja się już napaliłem?- puścił jej oczko.
-Trzeba było nie odzyskiwać naszego domu.
Rudzielec westchnął. Męczyły go rozstania i wiążące się z nimi przeprowadzki. Teraz byli razem, nareszcie razem. Żadnych więcej rozstań i żadnych zmian domów.
Teraz był w domu.
-Darcy... - Kate pojawiła się za nim, objęła go i szepnęła do ucha.- Jeśli szybko się z tym uwiniemy, możemy znowu po raz pierwszy wypróbować nasz prysznic.
-Niezła motywacja, kochanie.

-A powiedz 'tata'.
Darky zabrał synkowi zabawkę, ale widząc łzy w jego oczach oddał mu ją natychmiast,
-Może chociaż 'papa'?
Thomas zabełkotał coś niezrozumiałego, ale Ward był dumny.
-Na pewno powiedział 'tata'.
Thomas chwycił wyciągnięty w jego kierunku palec taty i wpakował go sobie do ust.
-Szkoda, że nie wygląda jak ja, miałby panienkę na każdą noc.- Darcy wyszczerzył się.- Ała! Za co?
Rozmasowywał sobie rudą czuprynę, po tym jak była żona lekko uderzyła do dłonią.
-Mam nadzieję, że nie tylko wygląd ma po mnie.
-Lepiej, żeby córeczka miała więcej po Tobie. Na przykład tyłek.- klepnął ją w rzeczoną część ciała.
-Nie mamy córeczki.- odgarnęła jego rękę.
-Ale możemy mieć.- przygarnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach.
-Thomas patrzy...
-Niech się uczy...- szepnął zanim dotknął wargami jej szyi.
Kate poczuła dreszcze, ale zeszła z jego kolan.
-Nie teraz.

Holder i Watt pili piwo, oglądając jakiś mecz w telewizji.
-Gdzie wcięło Rudego?
-Z Thomasem siedzi.
-Kate mu kazała?
-Nie. Odkąd się pogodzili, Darky spędza z nimi każdą wolną chwilę.
-Zerwał z nami?
-Spokojnie! Nie aż tak drastycznie.- Chris roześmiał się.
Korzystając z przerwy w meczu, zalogował się na twittera. Jego telefon informował go, że osoba obserwowana przez niego Darcy Ward dodawał miliony wpisów wszędzie, gdzie tylko się da.
Twitter, instagram, facebook... Wszędzie patrzyła na niego roześmiana twarz małego Thomasa. Tom, kiedy się śmieje, kąpie, siedzi, rzuca zabawkami, robi głupie miny.
-Kolejne zdjęcie? Niech zgadnę... Mały Tommy zrobił brzydką, śmierdzącą niespodziankę.
-Blisko.
Pokazał mu wyświetlacz i widniejącą na nim ubrudzoną twarz malucha.
-Nasze dziecko dorasta.- westchnął Davey- I nie mam na myśli Tommy'ego.
Druga połowa się rozpoczęła, ale żaden z nich nie skupiał się na tym, co się dzieje w meczu.
-Nie masz go dość?
-Mam go dosyć, kiedy Kate przez niego płacze.
-Wciąż?
-Ostatnio jakoś nie.
-Życzę im jak najlepiej, ale znam Warda.
-Ja też i dlatego się martwię.
-Dziwnie, nie sądzisz?
-Co jest dziwne?
-Trzech muszkieterów już ma swoje rodziny.
-Rośnie nam nowe pokolenie muszkieterów.
Mały blondynek właśnie przybiegł z dwiema puszkami w rękach. Co chwila, któraś wypadała mu z rączek. Piszczał i śmiał się. Rzucił jedną w wujka Watty'ego, drugą w tatę. Po chwili wdrapał się na kanapę obok nich. Kiedy padł gol, mężczyźni wstali, śmiejąc się, ciesząc i klnąc. Maxy klaskał. Nie rozumiał co się dzieje na ekranie, ale widział, że tata się cieszy, więc i on się cieszył.
-Chris, nie przy dziecku!- zawołał głos z kuchni.
-Dobra, dobra.- Holder machnął ręką.
Davey przyglądał się maluchowi. Jego dzieci już podrosły, ale nie miałby nic przeciwko, gdyby żona obwieściła mu, że spodziewa się kolejnego.

Urodziny Agnieszki obchodzili w kameralnym gronie. Wardowie nie chcieli męczyć synka podróżą, więc został pod opieką Chrisa. Rodzice Polki, Tomasz, jego córką z byłym mężem gnieździli się w salonie Tomka. Wszyscy się krępowali, niewiele mówili. To nie było podobne do Darcy'ego, chociaż bał się, że jeśli coś powie to go nie zrozumieją, a on nie będzie wiedział o czym mówią oni. Czuł się niezręcznie jako jedyny obcokrajowiec. Wkurzał się na siebie, że nigdy nie nauczył się mówić płynnie w ich języku.
Ojciec Agi patrzył nieco przychylniej na partnera córki niż jej matka. Starsza wersja Agnieszki uważała, że żużlowiec jest za stary dla jej córki.
Trzydzieści pięć lat przy jego czterdziestu dwóch nie robiło dużej różnicy zakochanym.
-Panie Tomaszu, co PAN zamierza robić po zakończeniu kariery? Jak mniemam już niedługo to nastąpi, w końcu nie jest PAN pierwszej młodości.- jad w mowie kobiety był widoczny nawet dla Warda, który wyłapał tylko pojedyncze słowa. Całe towarzystwo uderzyło przesadnie akcentowane przez nią słowo 'pan'.
-Nie zamierzam jeszcze kończyć kariery żużlowca. A kiedy się już na to zdecyduję, na pewno będę robić coś aktywnego.- Gollob wydawał się spokojny. Kate podziwiała jego opanowanie.
-Pan już ma dzieci, prawda?- zmierzyła pogardliwie byłą żonę Rudego.
Kate nie rozumiała, dlaczego ta kobieta jej nie lubi, dlaczego nie lubi jej ojca. Widziała ich dziś pierwszy raz w życiu.
-Dwie córki.
-I każda z inną kobietą, mam rację?
Nikt poza jego córką, nie dostrzegł tego, że na krótką chwilę zacisnął zęby.
-Zgadza się.
-Wybaczy Pan, ale nie chcę, aby moja córka została z dzieckiem bez mężczyzny.
-Nie planujemy dzieci, mamo.- wtrąciła solenizantka.
-Tym gorzej! A co jeśli się PANU coś stanie? Moja córka pozostanie bez niczego!
-Dosyć. To moje urodziny i chcę je spędzić z rodziną.-Aga była już bardzo zdenerwowana. Widząc kpiący wzrok matki, dodała.- Z Tomaszem, mamo. On też należy do rodziny. Jeśli masz z tym problem, nie musisz świętować ich razem ze mną.
Kate miała ochotę bić jej brawo. Tą wypowiedzią udowodniła, że nadaje się dla jej ojca, że będzie z nią szczęśliwy.

Agnieszka proponowała im nocleg, ale oni chcieli jak najszybciej być w domu, z synkiem.
Prawie dwugodzinny lot ciągnął się w nieskończoność. Paradoksalnie to Darcy niecierpliwił się bardziej.
Kate widziała jak podskakiwał na siedzeniu. Sealy odebrała ich z lotniska i odwiozła do domu.
Maxy wymachiwał jakąś kartką papieru na tylnym siedzeniu.
Jeszcze jedno skrzyżowanie.
Jedne światła.
Nareszcie dom.
Wpadli do środka i odetchnęli z ulgą. Wszystko wydawało się być takie, jakie zostawili.
Holder przeciągał się na kanapie.
-Jak było?
-Owocnie.- rzucił Darcy, wypijając sok z leżącej przed Holderem szklanki.
Kate poczuła się dziwnie, coś jej nie pasowało. Rozejrzała się podejrzliwie.
-Gdzie jest Thomas?
-Co?
-Chris, gdzie jest Thomas?!
-Tu... Spał tu ze mną... Jeszcze przed chwilą....
Holder rozpaczliwie się rozglądał. Przecież zasnął tylko na moment, na krótką chwilę. Niemożliwe, żeby dziecko gdzieś zaginęło. Na litość boską, on nie umiał chodzić! Pełzać też nie potrafił!
Kate była przerażona, nie wiedziała, czy się wściekać czy płakać. Jej synek gdzieś zniknął, a ona nie miała pojęcia gdzie jest.
Zatrzęsła się, dopiero teraz zorientowała się, że w domu panuje okropny chłód. Rozejrzała się w poszukiwaniu źródła.
-Balkon...- szepnęła.
-Co mówisz, Kate?- Darcy kucnął przed nią, ściskając jej dłonie.
-Balkon.- powtórzyła głośniej.
Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku.
Drzwi były otwarte.