Kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, sądziła, że to on. Chciała go zobaczyć, przytulić.
Miała to okropne uczucie, że stało się coś złego.
Z początku nie poznała mężczyzny, który stał w jej drzwiach.
-Nie zaprosisz mnie do środka?
Od razu wyczuła hiszpański akcent w jego polskiej mowie. Zmarszczyła brwi.
-Ivan.
-Jaki Ivan?
- Serio mnie nie poznajesz?-roześmiał się.
Olśniło ją. To on!
-Wchodź, śmiało! Dawno się nie widzieliśmy.
-Z siedem lat będzie.
-Kawa? Herbata?
-Herbata, miętowa.
-Robi się.
Zamknął za sobą drzwi, usiadł w kuchni i ją obserwował.
-Jak mnie tutaj znalazłeś?
-Mam swoje sposoby. Pomyślałem, że mnie potrzebujesz. Dawno nie pisałaś...
-Gdzie nie pisałam?
Uśmiechnął się szyderczo.
-Szybko zapominasz, moja droga.
Próbowała sobie przypomnieć. Znali się od dziecka. Ranczo jego ojca w Katalonii znajdowało się blisko jego posiadłości. Spędzali razem każde wakacje i ferie. Pamiętała, że uczył ją grać w piłkę nożną. Szło jej całkiem nieźle. Nie mogła sobie przypomnieć w jakiej grał drużynie. Jaki miał numer na koszulce...? 13? 24? 03? 09? 06! O Boże, to on!
-To byłeś Ty? Cały czas pisałam z Tobą?
-Dziwię się, że się nie domyśliłaś. Kto znałby Cię lepiej?
-Mogłeś się od razu ujawnić.
-Wtedy nie byłoby zabawy...- jego głos był bardzo niski i zimny.
Przysięgłaby, że już go wcześniej słyszała, nie w Katalonii, wtedy był jeszcze przed mutacją. Hiszpan z satysfakcją patrzył jak jej oczy powoli się rozszerzają, a kubki lądują na podłodze z głośnym trzaskiem.
Obróciła się na pięcie z zamiarem ucieczki, ale był szybszy, od razu przewidział jej plan. Złapał ją w pół.
-Nic się nie zmieniłaś, wciąż jesteś tak samo łatwowierna.- szepnął jej do ucha.
Poczuła odrazę. To nie mogło się dziać na prawdę.
-Ty nie żyjesz... Przecież Ty nie żyjesz!
-Policja jest na tyle głupia, że to łyknęła. Wystarczyło załatwić trupa, najlepiej sadystę.
-Ty go zabiłeś?- grała na czas, nie była pewna co zamierzał zrobić, ale miała nadzieję, że tym razem Darcy przyjdzie jej z pomocą.
Zignorował jej pytanie i uśmiechnął się tajemniczo.
-Czas się pobawić, kochanie.
Otworzył szufladę, wyjmował po kolei noże, szukał odpowiedniego.
-Ostatnim razem tak świetnie się bawiliśmy.
Jedyne co widział to światło. Leżał na podłodze i nie mógł się ruszyć.
Nie czuł już bólu, a osłabienie.
Liczył sekundy, chciał, żeby ktoś go znalazł. Żeby miał ostatnią szansę powiedzieć Kate co czuje.
Z każdą kolejną sekundą jej obraz był coraz bardziej rozmyty. Powoli odpływał...
Przejechał palcem po jej starej bliźnie na karku.
-Podoba Ci się mój podpis? Każdy, kto go zobaczy, będzie wiedział, że jesteś czyjaś. Moja.
-Śnij dalej.- żałowała wszystkiego, co stało się w ciągu ostatniej godziny. On żył. I wciąż o niej nie zapomniał.
-Pozbyłem się wszystkiego, co mogłoby nas rozdzielić. -wysapał jej do ucha.
Wzdrygnęła się, miała skrępowane dłonie. Zaczęły wracać bolesne wspomnienia.
Z oczu popłynęły jej łzy wściekłości, kiedy zaczął gwizdać. To była dokładnie ta sama melodia, kiedy wtedy odchodził zostawiając ją ledwie żywą pod tym okropnym ceglanym murem.
-Myślałem, że ten Twój Rudzielec szybciej odpadnie. Prośby, groźby ... A on dalej swoje, chyba lubi Cię narażać.
-Co Ty zrobiłeś?
-Nie bój się, maleńka. Pozbyłem się go mało dyskretnie
-Jak to pozbyłeś?
-Jak już z Tobą skończę to Cię zabiorę do niego.
Powoli tracił nadzieję...
Czuł się coraz gorzej, mruganie sprawiało mu trudność.
Ale w duchu krzyczał. Dał się podejść.
Zawył z bólu, kiedy jej zęby wbiły się w jego dłoń. Zyskała kilka sekund, od razu chciała uciekać. Zdążyła dopaść drzwi, ale on był tuż za nią, Udało jej się je uchylić tylko, kiedy przycisnął je mocno, zatrzaskując.
Ta akcja nie mogła się udać, ale dziewczyna to sobie zaplanowała. Zgarnęła ze stolika komórkę i upchnęła ją do kieszeni. Był zbyt wściekły, żeby ją przeszukać.
Cisnął nią na krzesło, odwrócił się na chwilę, żeby znaleźć coś, czym mógłby ją przywiązać. Dyskretnie wybrała pierwszy numer na liście kontaktów. Nie mogła ryzykować ucieczką, miał w ręku nóż, gotowy był go użyć. Modliła się, żeby odebrał.
Max bawił się telefonem ojca. Sealy i Chris oglądali jakiś teleturniej w telewizji, kiedy młody do nich podszedł i pokazał na telefon. Przyłożył go do ucha i wołał 'halo, halo'.
-Maxy oddaj mi to.
-Halo! Halooo!
-Ktoś dzwoni?
Przyłożył komórkę do ucha, słyszał tylko pojedyncze słowa. Połączenie trwało 18 minut. Miał złe przeczucia. Postanowił wstąpić po Darcy'ego.
Rudzielec leżał na podłodze w kałuży krwi...
Sądziła, że książę z bajki przybywa z pomocą tylko w bajkach, Chris pojawił się znikąd.
Miała nadzieję. Miała dopóki nie rozległ się strzał. Obaj osunęli się na ziemię...
Świetnie opisujesz to co się dzieje! uwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńodcinek ostry.. aaa tyle się dzieje!
I zawsze kończysz w takim momencie! masakra!
Nie daj nam długo czekać...Oby Darcy żył oby to Chris strzelił a nie ten psychol..
Ktoś tu mówił, że ma ochotę napisać romantyczny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńJAKI PSYCHOL!!! Szok, po prostu szok! To ma być przyjaciel z dzieciństwa?! Nie wierzę w to co przeczytałam! xD
BOŻE!!! Teraz będę to strasznie przeżywać!
Chciałam żebyś zrobiła mu krzywdę, ale teraz się rozmyśliłam! Oby on żył, oby on żył! (i znowu po każdym zdaniu wykrzyknik! :D)
Zabij pacana! Dowal lame! (Nie chodzi o Warda tylko o tego co kazałam wykastrować)
OdpowiedzUsuńMiało być tak fajnie! Mieli żyć w zgodzie i miłości do końca życia a tu BUM-niechciana ciąża BAM-rozwód BĘC-dupek który robi im krzywdę na każdym kroku.
CHRIS RATUJ!
Co ty debilu robisz?! Zabić skurwiela! Przecież miało być tak pięknie. Mieli być razem i się kochać. A tu jakiś skur... pajac się pojawia i rozwala wszystko. I wszystkich. Mam nadzieję, że Chrisowi uda się dojechać na czas.
OdpowiedzUsuńTeraz nie będę mogła się doczekać następnego rozdziału :)
Zapraszam do siebie na prolog nowego opowiadania :)
NO NIE! W GŁOWIE MI SIĘ TO W OGÓLE NIE MIEŚCI?! Szybko nowy bo ja tu zwiędnę z ciekawości! Wykastrować tego skurwiela, dobrze powiedziane! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam.! :d Zapraszam do siebie http://speedwayinmylife.blog.pl/
OdpowiedzUsuń- Olaa