- O Boże, tylko nie to...- jęknęłam, kiedy zadzwonił budzik, złowieszczo obwieszczając, że wybiła godzina zero i czas wstawać. Rzuciłam w niego poduszką. -Wstaje, już wstaje!
Wyskoczyłam z ciepłego łóżka na zimną podłogę i trzęsąc się wygrzebałam z szafy leginsy i długi, obcisły top. Złapałam telefon, słuchawki i wybiegłam z domu. Poranne bieganie to był mój rytuał. Zaczęło się od tego, że kiedy byłam młodsza budziłam się i nikogo nie było w domu. Ojciec jeszcze nie wrócił i nie miał mnie kto obronić przed potworem z dużej szafy. Jako dzielna dziesięciolatka postanowiłam zając czymś myśli i biegałam. Zawsze byłam skora do ruchu, ojciec mówił, że cudem zgarniano mnie z podwórka czy boiska.
Tata zawsze był moim bohaterem. Chociaż nie widywaliśmy się często, jako żużlowiec ciągle był w trasie, ale mieliśmy dobry kontakt. Z mamą już niestety gorzej, bo jej nie znałam. Uciekła krótko po moim urodzeniu.
Zmęczona dopadłam do prysznica, zjadłam śniadanie i ruszyłam na Motoarenę. Nie miałam problemów z wejściem do parku maszyn. Zdziwiła mnie pustka w boksach niektórych zawodników, może to tylko trening, ale nie wszyscy są w wysokiej formie. Westchnęłam z rezygnacją.
-Kate!
Obróciłam się i nareszcie zobaczyłam ojca.
-Cześć, tato! -pocałowałam go w policzek. - Stęskniłam się.
-Ja tęsknię odkąd wyprowadziłaś się z domu.
-Kiedyś to musiało nastąpić, panie Gollob.- uśmiechnęłam się.
Wiedziałam, że wciąż to przeżywa. Mimo, że nie spędzaliśmy aż tak dużo czasu, wciąż byłam jego małą córeczką. Córką Tomasza Golloba. To właśnie jemu zawdzięczam miłość do żużla.
-Co tu tak pusto?
-Nie wiem.- Gollob wzruszył ramionami.- Chłopaki nie dotarli z Anglii, Adrian ma jakieś problemy zdrowotne.
-I zostałeś sam z młodzieżą. -zaśmiałam się. Ojciec nigdy nie miał problemu z wiekiem, zawsze czuł się młody duchem.
Starałam się nie okazywać rozczarowania, miałam nadzieję spotkać najlepszego przyjaciela.
"Chris, miałeś być na treningu."- wystukałam SMS-a .
" Nie da rady, mała. Będę w Toruniu wieczorem to wpadnę do Ciebie. :)"
"Spróbuj nie to skopię Ci tyłek. :)"
"Albo ja skopię Twój! :)"
Nie mogłam się doczekać wieczora. Nie mogłam usiedzieć na miejscu, więc postanowiłam coś ugotować. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyłam drzwi i rzuciłam się na szyję Chrisowi.
-NARESZCIE!
-Stęskniłaś się? - Holder śmiał się i mocno mnie obejmował
-Nie, czemu tak myślisz?- odsunęłam go od siebie z poważną miną.
-Taką miałem nadzieję.
-Głodny?
-Bardzo.
-Wiedziałam.- zaśmiałam się
-Tym razem na coś więcej niż na batonika.- zawtórował mi.
Znaliśmy się od bardzo bardzo dawna. W piaskownicy zawsze podbierał moje batoniki.
-Czy ja czuję Twoją zapiekankę?
-Czujesz.
Chris złapał się za brzuch, kiedy ten zaczął domagać się jedzenia.
-Siadaj głodomorze. I opowiadaj jak tam Sealy i dziecko.
-Sealy... puchnie! Trudno wyczuć co i kiedy ją denerwuje. A dziecko... Kate, ja chyba nie jestem gotowy, żeby zostać ojcem. -grzebał widelcem w jedzeniu.
-Dlatego tu jesteś?
-Tak. Nie mogę patrzeć na brzuch Sealy. Przeraża mnie. Kocham ją, ale wciąż mnie to przeraża.
-Jestem z Tobą.- objęłam go.
-Dzięki, jesteś świetną przyjaciółką. (i nie tylko... -dodał w myślach)
Odstąpiłam Chrisowi swoje łóżko, sama przespałam się na kanapie. Chłopak był wykończony, potrzebował wypoczynku. A jutro ważny mecz...
-Wstawaj śpiochu!
-Hę?- otworzyłam jedno oko.
Holder wybuchnął śmiechem.
-Wstajesz czy Ci pomóc?
-Idź sobie.
Poczułam szarpnięcie za nogę i wylądowałam tyłkiem na podłodze.
-Ała!- rozmasowywałam bolące miejsce - Holder już nie żyjesz!
Goniłam go po mieszkaniu, śmiejąc się, a on wtórował uciekając i udając piszczącą dziewczynę.
Na MA była masa ludzi. Widziałam, że Chris się denerwuje. Poszliśmy do parku maszyn. Zawodnicy Aniołów i Jaskółek rozgrzewali się i koncentrowali. Przywitaliśmy się z moim ojcem, ja ruszyłam w trasę, żeby przywitać się z wszystkimi, a Chris rozmawiał o czymś zawzięcie z tatą.
-Kate!
-Cześć, Martin!
-Przyszłaś mi pokibicować?-zalotnie uśmiechnął się Vaculik.
-Oczywiście, będę Ci biła brawo najgłośniej.
-Może wyskoczymy gdzieś po meczu?
-Właśnie! Wyskoczmy gdzieś po meczu.- do rozmowy włączył się Maciek Janowski, klepiąc Martina po plecach.
-Nie ma sprawy.- rozpromieniłam się.
-Hej, Leon! Wychodzimy po meczu z Kate, przyłączysz się?
-Jasne!- Madsen odkrzyknął ze swojego boksu.
-Gdzieś idziemy po meczu? Super!- podeszli do nas Turbo Twins.
Mecz wygrali gospodarze 48:42. Ucieszyłam się, bo ojciec i Chris nie zawiedli.
-Podobało się?
-Duma mnie rozpiera.- przybiłam piątkę najpierw Holderowi, Wardowi i nadchodzącemu ojcu.
-Kate, wpadniesz jutro do starego ojca?
-Wpadnie, wpadnie. Przypilnujemy jej.- zaśmiał się Chris.
-Idę na konferencję. Trzymajcie się chłopaki. Cześć, córciu!- pocałował mnie w policzek i odbiegł w kierunku Mirka Kowalika.
-Zniszczyliśmy Twoją randkę z Martinem?- Chris trącił mnie w bok.
-Randkę?
-Przecież on na Ciebie leci, mała.- Ward zrobił to samo.
-Bzdura. My się tylko przyjaźnimy.
-Jaaaaaasne!- chłopaki nie kryli uśmiechów.
-Jesteście upierdliwi.
Zabrałam swoją torbę i wyszłam z parku maszyn. Powoli kierowałam się do wyjścia.
' Co oni sobie wyobrażają! Na siłę chcą mnie z kimś wyswatać!'- myślałam ze złością. Złorzeczyłam w myślach i nie zauważałam świata wokół siebie. 'Dzieci, no jak dzieci!'
W domu po raz kolejny przejrzałam oferty pracy. Jeśli niczego nie znajdę, będę musiała się stąd wynieść. Nie stać mnie na utrzymanie mieszkania i siebie. Ojciec ma problemy z rozwodem, nie będę mu dokładać moich. Rozwód... Już dawno powinien się na to zdecydować. Brygida była koszmarną żoną i macochą. Martwiłam się o niego, nie znosił tego dobrze, ale byłam pewna, że poczuje się lepiej, kiedy będzie już po wszystkim.
Obiad z chłopakami wyszedł śmiesznie. Leon i Martin ciągle się wygłupiali. Maciek próbował ich stopować, ale z miernym efektem. Turbo twins w ostatniej chwili zrezygnowali z wyjścia z nami. Patrzyłam na Martina. Nie wydawał się zainteresowany. Byłam pewna, że chłopaki wymyślili to sobie, żebym wreszcie wzięła się za siebie. Może mieli rację, może powinnam. Z zamyślenia wyrwała mnie truskawka szybująca w moją stronę.
-Zemszczę się za to!
-Chcesz mnie pokonać?
-Wybierz tylko broń. - uśmiechnęłam się zalotnie.
-Koszykówka. 1 na 1.
-Przyjmuję.
-Jutro. Ja. Ty. Boisko.
- 12.00
-Zostanę w Toruniu cały dzień, może potem gdzieś wyskoczymy. Sami.- dodał Martin, widząc, że Maciek już otwiera usta.
-Zobaczymy...
Nie mogłam zasnąć, trudno powiedzieć dlaczego. Przewracałam się się z boku na bok, popatrzyłam na zegarek: 4:02. Westchnęłam i przebrałam się w strój do biegania. Dziś zacznę wcześniej. Mówi się, że Toruń nigdy nie zasypia. Przemierzając ulice widziałam pijanych, zataczających się mężczyzn. Wulgarni, prawie nieprzytomni, wymiotujący. Mijając Moskwę w oczy rzuciła mi się ruda czupryna.
-Darcy?! Co Ty tu.....?!- pociągnęłam mężczyznę za ramię.
Nie, to nie był Ward.
-Cześć, mała.
-Przepraszam, pomyliłam się.
-Nic nie szkodzi. Spadłaś mi z nieba maleńka.- facet przysunął się i objął mnie w talii.
Śmierdział alkoholem i papierosami. Zemdliło mnie. W duchu przeklinałam swoją głupotę. Co Darcy miałby robić tu o 5 rano? Już dawno jest w Anglii!
-No chodź, potańczymy.
Uścisk faceta stawał się coraz mocniejszy. Zaczęłam panikować. Drobna dziewczyna kontra wielki facet.
-Proszę mnie puścić.
Starałam się go odepchnąć, ale jego to nie zrażało.
-No chodź, będzie fajnie!
Spojrzał na mnie groźnie. Pociągnął za sobą za klub. Wyrywałam się, ale ściskał coraz mocniej.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam.
'Jesteś taka głupia! Po co biegłaś tędy! Po co wstawałaś z łóżka!'- krzyczałam w myślach.
-Odwal się!
Zacisnęłam wargi. Co robić? Co robić?! Nikt nie reagował na moje wołanie o pomoc. Bałam się, że mnie zgwałci, zabije...
I przyszła odsiecz...
Mój wybawca...
Nie wiem jak, byłam jak w transie, wszystko działo się tak szybko...
_______________________________________________________
Opowiadanie jest całkowicie fikcyjne. Wynik meczu również.
Od dawna nosiłam się z zamiarem pisania :)
Fajnie że jest mój ulubieniec Martin <3
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie kto będzie miłością głównej bohaterki. :))
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł z tą córką Tomka ;) idę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńCudoo! :D
OdpowiedzUsuń- Ola.
A więc jestem i ilość rozdziałów mnie powala, ale dam radę, nie wiem kiedy ale dam radę ;)
OdpowiedzUsuńKate, Kate, Kate na pewno kiedyś coś tam musiało być między nią o Chrisem. A randka chyba nie spodobała się koledze z ich dwójki nagle zrobiła się piątka xD
Po co ona tak wcześnie wychodziła biegać?! No po co?!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie!