niedziela, 15 września 2013

Rozdział III.

Po wyjściu Martina siedziałam i oglądałam jakiś durny serial. Nie mogłam się jednak skupić, moje myśli krążyły wokół zupełnie czego innego. Postanowiłam nie mówić ojcu jeszcze o swoich rozterkach. Najpierw musiałam przegadać to z Chrisem. Zawsze był moim oparciem, kiedy tego potrzebowałam. On doskonale wiedział, czego mi było trzeba. Napisałam mu SMS-a ponad godzinę temu, ale on jeszcze nie odpisał. Pewnie szaleli gdzieś z Darcym. Westchnęłam.

Oglądaliśmy zdjęcia z ojcem. Zaśmiewał się z moich warkoczyków, które sam mi splatał.
-Całkiem nieźle Ci szło, tato. Myślę, że byłeś jedynym żużlowcem, który w przerwach między biegami splatał warkoczyki swojej córeczce.
-Chodź tutaj, to Ci zrobię fryzurę.
Śmiejąc się, próbował pleść warkoczyki.
-I jak? Podoba się?
-Tak, bardzo. Teraz mogę iść na imprezę albo randkę. Jesteś najlepszy.
-Kate? Muszę Cię o coś zapytać.
-Hm?- odwróciłam się od lusterka.
-Umawiasz się z Martinem Vaculikiem?
-Tato....
-Po prostu się o Ciebie martwię, nie chcę żebyś znów cierpiała.
-Spokojnie tatusiu. Radzę sobie i wciąż nie mam faceta.- objęłam go.- Ale nawet jeśli będę kogoś mieć, wciąż zostanę Twoją malutką córeczką.
-Tak szybko dorastasz.- westchnął.- Wiesz, Wiktoria za Tobą tęskni.
-Tato, nie zaczynaj.
-Odezwij się do niej w końcu. Nie możesz milczeć do końca życia.
-Mogę.
-Chcesz ją ciągle karać?
-Tak! Nie masz do niej żalu o to co zrobiła?
-Wiesz, że Brygida....
-Tak, wiem. Brygida. Ale jak mogła się nie sprzeciwić?! Jesteś jej ojcem, do cholery!
-Kate, uspokój się. Daj spokój.
-Tak jak z mamą?
-Co?- ojciec stanął jak wryty.
-Nigdy się nie dowiedziałam...
-Więc o to chodzi? Myślałem, że nie chcesz jej poznać.
-Bo... nie wiem, czy chcę. Nie wiem, czy potrafiłabym jej wybaczyć. Ale to nie zmienia faktu, że Wiktorii też nie potrafię.
-Porozmawiaj z nią.
-Nie zamierzam.
-Kate...
-Ta dziewczyna publicznie oczerniała Ciebie i mnie!
-Jest Twoją siostrą.
-Mam to gdzieś.
-Kate...
-Cześć, tato.
-Kate!
-Do zobaczenia na treningu.
Musiałam wyjść na świeże powietrze. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Kochałam ojca, ale marzyłam czasem o normalnej rodzinie. O ojcu, który wraca po pracy do domu, o mamie.... o mamie, która szykuje obiad dla swoich córek, synów i męża... Mnie nie dane było poczuć jak to jest mieć taką rodzinę... Nie zorientowałam się, kiedy z moich oczy popłynęły łzy. Chciałam przytulić się do Chrisa, chociaż wiedziałam, że on ma swoje problemy.


Tydzień upłynął na poszukiwaniu pracy, niestety bez rezultatu. Chris się nie odzywał. Ojciec też. Wiktoria pisała.
-Odpuść sobie.- westchnęłam i schowałam telefon do torby.
Nie miałam ochoty widzieć się z chłopakami, chciałam po prostu pooglądać. Zamiast do parku maszyn, wybrałam się na trybuny. Jutro czeka ich decydujący mecz. Muszą pokonać Gorzów, muszą. Nagle poczułam klepnięcie w plecy. Przestraszyłam się, podskoczyłam piszcząc.
Darcy Ward wybuchnął śmiechem.
-To nie było zabawne.
-Nie sądziłem, że spotkam Cię samą. Gdzie Holder?
-Nie mam pojęcia.
-Pokłóciliście się?- nie krył zaskoczenia.
-Nie wiem. Kiedy go spotkasz, możesz go zapytać i dać mi znać. W końcu to zbyt duży wysiłek, żeby odpisać na SMS-a.
-Coś się stało?
-Nie.
-Kate, przecież widzę, że coś...
-Odwal się.
Uniósł ręce w geście rezygnacji i odwrócił się na pięcie.
-Darcy, zaczekaj!
-Co?
-Przepraszam. Po prostu... ehh... długa historia. - machnęłam ręką.- Przepraszam.
-Nie ma sprawy... Po prostu mój urok za bardzo Cię kręci.
-Tak, tak. Szaleję za Tobą, Ward. Dlatego jestem smutna.- odcięłam się z uśmiechem.
Darcy trącił mnie ramieniem.
-Kochanie, rozchmurz się, masz szczęście, że mnie masz.
-Kochanie, nie chcę Cię martwić, ale zbliża się do nas Twoja była.
Zbliżała się.
-Nadal nie przebolała rozstania?
-Nadal. Cholera...
-DARCY! Kotku!
-Elaine, nie mam czasu.
Zmarszczyła brwi na mój widok.
-To dla niej mnie rzuciłeś?-pogardliwie zmierzyła mnie wzrokiem.
Darcy spojrzał na mnie, na nią i znów na mnie. Niewiele myśląc, powiedział to, co pierwsze przyszło mu do rudego łba.
-Tak.
-Co?- powiedziałyśmy równocześnie.
-To moja nowa dziewczyna.
-Ale...
-Elaine. Nie mam czasu. Nie wrócimy do siebie. Mam nową dziewczynę, kocham ją i jestem szczęśliwy.
-Ale...
-Cześć, Elaine.
Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Kochanie, mógłbyś zwolnić?
-Co? A tak. Wybacz.
-Nie szkodzi, w końcu jesteś we mnie zakochany, muszę Ci wybaczać nagłe przypływy emocji.- cała sytuacja mnie bawiła.
-Przepraszam.- podrapał się po głowie.- Mam nadzieję, że nie będziesz miała przeze mnie kłopotów z Martinem.
-Nie jestem z Martinem.- zmarszczyłam brwi.
-To dobrze, bo byłbym zazdrosny.- wyszczerzył się, a ja musiałam go walnąć.
-Chyba musisz wracać.- rzuciłam, udając smutną minkę.
-Szkoda... Wobec tego muszę pocałować moją dziewczynę na pożegnanie.
-Zapomnij!- odepchnęłam go śmiejąc się, a on zawtórował.- Cześć Darcy.
-Cześć.- posłał mi buziaka.
-Głupek!
-Ty też!

Głupek...- powtórzyłam w myślach, śmiejąc się do siebie.
Co to ja miałam.... A tak... znaleźć pracę...

________________________________________________________________
Jeśli czytasz, zostaw komentarz :)

Początki bywają ciężkie, zdaję sobie sprawę, że kunszt jeszcze jest cienki.
W każdym razie, mam głód pisania, więc rozdziały zapewne będą pojawiały się na razie codziennie. :)


2 komentarze:

  1. Ah ten Darcy. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Darcy głupek ;P śmieje się do monitora czytając Twoje opowiadanie ;)mega jest!:)

    OdpowiedzUsuń