poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział V.

- Pozwól, że wyjaśnię...
-Tak byłoby najlepiej...- stałam nieruchomo, nie byłam w stanie się ruszyć.
-To nie ja powinienem to powiedzieć, ale oni nigdy się na to nie odważą. Kate, znalazłem Twoją matkę.
-Co?- moje oczy musiały wyglądać jak pięciozłotówki.
-Niczego się nie domyślałaś przez te wszystkie lata?
Zamrugałam. Mgła przysłaniała mi oczy.
-Kate... Ja... - Każda pauza była bolesnym oczekiwaniem.- Jestem Twoim bratem.
Ledwie docierały do mnie dźwięki. Dlatego tu są.... Wszyscy.... Pogrążałam się w ciemności.

***

- Wy wiedzieliście! Wy wszyscy wiedzieliście!
-Uspokój się.- powiedział łagodnie Chris i chwycił mnie za ramię.
-Nie dotykaj mnie!- powiedziałam ostro i wyrwałam się. -Okłamywaliście mnie przez tyle lat! Nie masz mi nic do powiedzenia, mamusiu? - ostatnie słowo wyplułam z największą dawką jadu na jaką było mnie stać.
 Karen wybuchnęła płaczem.
-Wszystko Ci wyjaśnimy.
-Nie chcę niczego słuchać, tato! Jeździłam do niej na święta! Uczyła mnie czytać! - wskazałam na nią palcem.- Pocieszała mnie! Pocieszałaś mnie, kiedy wyłam za matką!
-Ja.... Ja nie chciałam...
-Czego nie chciałaś?! Porzucić mnie?!
Odpowiedzią Karen był kolejny wybuch płaczu. Chciałam, żeby cierpiała. Tak jak ja cierpiałam przez te wszystkie lata. Szok ustąpił, ze zdwojoną siłą przyszła złość.
-Nie wybaczę Ci tego.
Chris próbował interweniować, ale było zbyt późno. Płonęłam. Płonęłam nienawiścią. Nienawidziłam ich wszystkich i brzydziłam się nimi.
-Zrozum mnie, chciałam wrócić do rodziny...
-Gówno mnie to obchodzi! Zrobiłaś sobie córeczkę, której nie chciałaś, więc wcisnęłaś ją jej ojcu. I jak gdyby nigdy nic wróciłaś na drugi koniec globu! Miałaś ją gdzieś przez kilka lat!
Karen zbladła. Wiedziała, że Kate miała rację.
-Ja po prostu... nie kochałam Cię od razu... Dopiero z czasem...
Poczułam, że tracę siły. Zmusiłam się, żeby krzyknąć:
-Nie chcę was znać! Wszystkich.
Nie miałam ochoty na nich patrzeć. Mdliło nie na sam ich widok. Wybiegłam stamtąd. Czułam, że albo zemdleję, albo się uduszę. Niczego nie widziałam przez łzy.

Był już czas kiedy kursowały ostatnie autobusy. Wsiadła do tego, który właśnie nadjechał. Skuliła się na tylnym siedzeniu i płakała szeptając: -Mój świat runął.

***
Chris bardzo się niepokoił. Od kiedy Kate wybiegła minęły całe wieki. Matka wciąż płakała.
Nie chciał jej osądzać, ale wiedział, że źle postąpiła. Począwszy od porzucenia Kate, aż do tego jak się o tym dowiedziała. Mimo to próbował ją pocieszać.
Kątem oka obserwował Tomasza Golloba , który po raz tysięczny przemierzał kuchnię tam i z powrotem, próbując dodzwonić się do córki.  Bezskutecznie. Odrzucała każde jego połączenie. Chrisa też.
-To był zły pomysł. Bardzo zły.- zawodziła ciągle Karen.
Chris miał ochotę powiedzieć jej, żeby się zamknęła. Jack i James nawrzeszczeli na nią, że skoro wybrała takie rozwiązanie musi teraz ponieść tego konsekwencje.
Kobieta była załamana, swoją frustrację przelewała na rodzinę.
-Jak mogłeś, Chris?
Nie słuchał jej.
-Po co jej to mówiłeś?
Nie odpowiadał.
-To wszystko Twoja wina!
Mick nie wytrzymał.
-Przecież po to tu przyjechałaś! Zostaw go w spokoju! To Ty uciekłaś 20 lat temu! To Ty uciekałaś przez te wszystkie lata od prawdy, kiedy miałaś swoją córkę na wyciągnięcie ręki! Ty uciekłaś od powiedzenia jej o tym! Syn musiał Cię wyręczyć...
-Nigdy jej nie odzyskam.... - szeptała, jakby go nie słysząc.
Chris nie miał pomysłu co teraz zrobić, więc zrobił to, co robi zawsze, kiedy jest bezsilny. Wybrał numer...

***

Nie wiedziała jak długo spała i dokąd jechała. Obudziło ją szturchanie kierowcy, który informował ją, że czas już wysiadać.
Nie znała okolicy. Błąkała się po nieznanych terenach. , odrzucała każde przychodzące połączenie. Ale czuła, że potrzebuje kogoś. Kogoś, kto pozwoli jej płakać i nie będzie jej osądzał. Kogoś takiego jak Martin. W chwili, gdy miała naciskać magiczny przycisk 'połącz' telefon zawibrował. Przestraszona prawie wypuściła go z ręki. Zawahała się.
Imię 'Darcy' widniejące na wyświetlaczu budziło sprzeczne emocje.. Bała się, że chcą wiedzieć gdzie jest, że Chris, ojciec albo, co gorsze, matka ją znajdą.
 Nie odebrała. Nie potrafiła. Skuliła się na ławce i obserwowała jak powoli nadchodzi świt.

***
-Darcy, Kate zniknęła.
-Jak to zniknęła? Próbujesz mnie zwabić na jakieś gej party? Nie ładnie, Holder.
-Zamknij się. Mówię serio.
-Jest dorosła, może gdzieś zabalowała. Wyluzuj.
-Powiedziałem jej.
-Co?
-Powiedziałem jej i zniknęła.
-O cholera.

***

Nigdy tak naprawdę się nie przyjaźnili. Znali się i lubili, ale nic więcej. Spędzali ze sobą czas, bo oboje przyjaźnili się z Chrisem. Holder powiedział mu zanim Darcy ją spotkał, że to jego siostra. Wyjaśnił mu sytuację, a on to rozumiał. 
Była atrakcyjna, to musiał przyznać. Ale nie była w jego typie, on wolał blondynki. Poza tym, była siostrą jego najlepszego kumpla, jego amigo. Wszystko robili razem. Wszystko sobie mówili. Nie mógłby pozwolić, żeby jakakolwiek dziewczyna zniszczyła ich przyjaźń. 
Wiedział, że ludzie często wyśmiewają ich relację i doszukują się wątków homoseksualnych. Miał to gdzieś. Nie wyobrażał sobie życia bez swojego kumpla. 
-Ta mała to same kłopoty. - westchnął.- Moja krew bardziej niż jego.

***

Zapadał już wieczór, a ona wciąż leżała na ławce. To cud, że nie została zgarnięta przez mundurowych albo wypędzona przez stałych bywalców, którzy urządzali sobie na ławce libacje. Miała szczęście, bo było zbyt zimno. 
Ona nie czuła zimna. Nie czuła, że palce ma skostniałe. Wciąż patrzyła przed siebie. 
Telefon dzwonił i dzwonił. Miała ochotę kazać im wszystkim się walić. Ale nie potrafiła. Nie odebrała telefonu nawet od Martina, chociaż napisała mu wiadomość, że odnalazła matkę i nie chce z nikim rozmawiać. Chris i ojciec byli wytrwali, a Darcy wkrótce do nich dołączył. W końcu odebrała.
- Kate? Kate, gdzie jesteś?
-Nie wiem. - nie poznawała własnego głosu. Leżała na ławce kilkanaście godzin, była odrętwiała i z trudem mogła mówić.
-Jak to nie wiesz? Co widzisz? Znajdę Cię, tylko powiedz gdzie szukać.
-Daj mi spokój, Darcy.
-Obiecuję Ci, że nie zabiorę Cię do nich. Obiecuję.
Zawahała się.
Rozejrzała się bez pośpiechu, opisała co widzi i podała nazwę ulicy, którą dostrzegła na tabliczce przymocowanej do prawie doszczętnie zdartej ściany starej kamienicy. 
Czuła się jak obserwator. Jakby nie uczestniczyła w życiu. Jakby jej życie było przedstawieniem w teatrze, a ona tylko znudzonym widzem. Oddychała machinalnie.


Nie wiedział, ile razy przekroczył dozwoloną prędkość. Przypuszczał, że mogło nie zdarzyć mu się teraz jechanie z przepisową prędkością. 
- Coś Ty sobie myślała... 
GPS wskazywał, gdzie ma jechać. Droga dłużyła się. Bał się, że się zgubi. A wtedy niełatwo będzie ją znaleźć...


Zrobiło się ciemno. Latarnie świeciły ostrym światłem. Jedna, druga od końca, migała. 
'Może magiczny Falubaz zawitał, by mnie szukać.'- uśmiechnęła się do siebie, próbując wyobrazić sobie latającą na miotle Myszkę Miki z okularami Harryego Pottera. Jej przyjaciołom z drużyny, by się to spodobało. Patryk oszalałby ze szczęścia, a Andreas postarałby się o taką maskotkę na prezent.
Im bardziej próbowała myśleć o kolegach, tym szybciej przypominała sobie fragmenty dzisiejszej rozmowy. 
' Jestem Twoim bratem.'
' Chciałam wrócić do rodziny...'
' Nie potrafiłam kochać Cię na początku...'
Nowy potok łez wezbrał i wydostał się z koryta. 
Zdawało jej się, że ktoś ją woła. Ale wołanie rozlegało się za tysiącami oceanów, a może i pod nimi. Nie była pewna, czy w ogóle się rozlega.
Wypadła z odrętwienia dopiero, gdy czyjeś silne ręce posadziły ją na ławce i pomogły wstać.

***
Leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit.
Więc odnalazła swoją matkę. Ale nie chciała z nikim rozmawiać. 
Martin czuł, że stało się coś złego. 
Ale nie chciała go widzieć. Co miał zrobić...
Lubił ją. Bardzo ją lubił. 
Była wyjątkowa.
Właśnie takiej szukał....
Dla niego była idealna....
***

Przeraził się, kiedy ją zobaczył. 
Musiał przyznać, że odczuł ulgę, że ją odnalazł. Ale nie spodziewał się zastać jej w takim stanie.
Kiedy stanęła na nogach i wpatrywała się w niego tymi wielkimi oczami pełnymi łez, pękł. 
Przygarnął ją do siebie i mocna przytulił. 
A ona łkała.
Łkała coraz mocniej.
Czuł na sobie dreszcze, które wstrząsały jej ciałem. 
Nic nie mówił.
Ona tego potrzebowała. 
Potrzebowała płakać...

***

Zabrał ją do jej mieszkania. W samochodzie zapadła w głęboki sen. Była wyczerpana. 
" Mam ją. Odwiozę ją, byłoby dobrze, gdyby was już tam nie było" - wystukał SMS'a do przyjaciela.
Wiedział, że dziś rozpoczął się horror, wiedział, że jego przyjaciel cierpi i będzie cierpiał. 

Kiedy zajechali na miejsce dziewczyna wciąż spała. Wyjął ją z samochodu i prawie jej przy tym nie uszkodził. Na szczęście żadne uderzenie nie przerwało jej snu. 
Niósł po schodach jej bezwładne ciało. Była taka lekka. Tak płytko oddychała. Momentami ogarniało go przerażenie, że jest nie oddycha, że jest lekka jak trup. Ale oddychała, a Darcy oddychał z ulgą. 
Złożył ją w łóżku i dopiero wtedy poczuł, że sam też jest wykończony.

Dochodziło południe, kiedy się obudziła. Na podłodze leżał Darcy Ward i przeraźliwie głośno chrapał.
-Już wiem, co mnie obudziło. - mruknęła, ale musiała się uśmiechnąć.
Wyminęła go, tylko raz nadeptując na jego stopę. Uznała, że to regulator głośności, bo zaczął chrapać ze zdwojoną siłą. 
Przypomniała sobie wczorajsze wydarzenia i poczuła mdłości.

Wzięła długi, gorący prysznic.
Kiedy wygramoliła się z łazienki usłyszała przyciszone głosy z kuchni.
Ward pił kawę. 
Ale nie był sam. 
Serce zabiło mocniej w obawie, że kto ktoś, kogo nie miała najmniejszej ochoty widzieć, ale równocześnie najbardziej chciała, żeby to był on. 
Nadzieja, że to Chris rozwiała się bardzo szybko, kiedy usłyszała śmiech.
 Śmiech Słowaka.
-Jadłaś już coś?- zapytał Darcy.
-Nie. Jeszcze nie.
-Mam dla Ciebie tosty i sok pomarańczowy.
-A ja pączki i wodę mineralną.
Podsunęli jej pod nos oba talerze i obie szklanki. Po raz pierwszy poczuła się, jakby musiała wybrać pomiędzy tą dwójką, a nie jedzeniem. 
Wpatrywali się w nią wyczekująca, a ona panikowała. 
- Skuszę się na tosty i wodę. Dzięki.
Kiedy wzięła pierwszego kęsa, poczuła głód. Ogromny głód.

***

Po wyjściu chłopaków zabarykadowała się w domu. 
Potrzebowała czasu dla siebie i swoich myśli. 
A myśli miała akurat sporo...

_____________________________________________________________
Piszę i piszę. Napisałam 6 rozdziałów na przód i wciąż nie mogę przestać :)
Coś czuję, że nie zdam tej matury. :)


8 komentarzy:

  1. Nie mogę się zdecydować, którego wolę!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Natrafiłam na bloga i po przeczytaniu twierdzę, że bardzo mi się podoba! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, nie wiem jak ja ten czas przeżyje! :P
    A co do matury to zdasz, wiemy, że dasz radę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrzę i widzę Tarnów. Cieszę się, bo prawie po sąsiedzku :)

      Widzę, że prowadzisz dwa opowiadania. 100 %, że się wezmę za czytanie ;)

      Usuń
  3. Ojej! Nie mogę poskładać myśli. MEGA! To było nieziemskie! Naprawdę, zamurowało mnie! :>
    Faktycznie, Kate i Chrisa łączy miłość, ale taka pomiędzy rodzeństwem. I tu mnie zaskoczyłaś! Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Muszę przyznać, że się nawet popłakałam. :3
    Darcy jest słodki jak się o nią tak troszczy i martwi. Co ja gadam! On zawsze jest uroczy. :D
    Przed Kate trudne wybory. Liczę, że podoła. :)
    Cieszę się, że masz wenę. A do matury dużo czasu jeszcze, nie przejmuj się, tylko pisz! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję, to miłe :)

      Piszę, piszę, nie zamierzam przestać :)

      Usuń
  4. O jaaacie <3 Kocham kocham kocham ! :D PS: Nowy rozdział http://speedwayinmylife.blog.pl/

    - Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaa uwielbiam to opowiadanie <3 i jestem mega załamana, że już nadrobiłam całość :( mam nadzieję, że szybko dodasz nowy rozdział :) oczywiście poinformuj mnie o tym od razu ;) a matura to bzdura :p poza tym z takim talentem do pisania polaka zdasz na 101% :D Ah już nie wiem kto jest bardziej kochany Ward czy Martin ;3 aż jestem w szoku, że rudy okazał się tak odpowiedzialny... ciekawe co wydarzy się dalej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak obiecałam, wzięłam się za nadrabianie i na razie dotarłam do tego rozdziału, więc skomentuję tu to, co na razie przeczytałam;)

    Opowiadanie mnie wciągnęło. Rozdziały są ciekawe, interesujące i oryginalne. Widać, że masz pomysł na fabułę, a każdemu bohaterowi nadałaś bardzo ciekawy charakter. Główna bohaterka jest jak na razie moją ulubioną postacią i strasznie podoba mi się jej imię :D (może dlatego, że ja też jestem Kaśka :D ). Ale życie jej strasznie pomieszałaś. No nie ma dziewczyna łatwo... Szczerze powiedziawszy byłam przekonana, ze Chris kocha ją jak chłopak dziewczynę, a nie jak brat siostrę. Tu mnie bardzo zaskoczyłaś i punkt dla Ciebie! ;) Wręcz go potępiałam... że zmontował dziecko innej, a kocha inną. Ale dobrze, że rozwiązałaś to inaczej. I szczerze powiedziawszy wcale nie dziwię się jej reakcji na to czego się dowiedziała. Przeżyła szok i nagle okazało się, że każdy ją oszukiwał i wszyscy wiedzieli. A osobą, która okazała się najbardziej pomocna był chłopak, w którym nigdy przyjaciela nie widziała. Życie potrafi zaskakiwać;)

    Na dzisiaj tyle z mojej strony, wrócę tu niebawem i przeczytam następne rozdziały;) Także wiedz, że ciągle o Tobie pamiętam;)

    A w wolnej chwili zapraszam do siebie na Rozdział 3.2 ;)

    Ściskam i dobranoc! :D

    OdpowiedzUsuń