Wszyscy mieli grobowe miny, kiedy dotarli do domu. W pokoju panowało pobojowisko. Jedno spojrzenie Chrisa i Kate wiedziała, że lepiej nie pytać. Martin też nie zamierzał pytać. On wiedział kto jest za to odpowiedzialny i dlaczego.
Darcy spał w łóżku. Sealy poprosiła Martina, żeby został w salonie. Protestował, ale został zignorowany. Chris i jego dziewczyna byli na niego wściekli, hamowali się tylko ze względu na Kate.
Darcy spał w łóżku. Obudziło go skrzypienie drzwi. Do pokoju weszła Ona. Usiadła na brzegu łóżka i wpatrywała się w niego.
-Wiem, co co Ci powiedział. To nie była prawda.
-O czym mówisz?
-Nie spałam z nim.
-A co jest prawdą.
-To, że... - satynowy szlafrok zsunął jej się z ramion.-... że chciałabym Ciebie... Ciebie i mnie... Razem... Na zawsze...
Przełknął ślinę.
Obserwował jej ciało. Cudem powstrzymywał się, żeby jej nie przygarnąć do siebie i kochać się z nią całą noc.
-Darcy, Darcy... jak mogłeś sądzić, że ja i Martin...- roześmiała się, jej śmiech brzmiał melodyjnie i kojąco.
Przysunęła się, delikatnie przejechała palcem po jego policzku.
-Tylko Ciebie chcę...
Usiadła na nim okrakiem. To właśnie chciał usłyszeć, słowa 'tylko Ciebie chcę' go uszczęśliwiły. Chciał ją pocałować, ale ona rozchyliła wargi i wyszeptała:
-Darcy.... czas wstawać.
Głowa Kate zamieniła się w głowę Sealy.
-Wstawaj, Rudzielcu!- ściągnęła z niego kołdrę.- Jedziemy dziś do Holderów!
Rzucił się na łóżko i zakrył głowę poduszką. Gdyby tylko to była rzeczywistość...Więc to był tylko sen. Więc wciąż była możliwość, że ze sobą spali. Że nic do niego nie czuła. To było jak zdrada. Nie byli razem, ale czuł, że go zdradziła, jego i jego uczucia.
Poprzedniego wieczora Martin zadziwił Kate. Postanowił ostatecznie rozprawić się z rywalem i pokazać mu, kto ma do niej prawo.
-Mam coś dla Ciebie.
-Nie mam dziś urodzin.- zdziwiła się.
-To za to, że jesteś taka piękna. -wręczył jej niebieską kopertę.
-Co to?
-Otwórz.
Koperta była ciężka. Potrząsnęła nią, a w środku coś zabrzęczało.
Sięgnęła do środka i wydobyła z niej klucz.
Posłała Słowakowi pytające spojrzenie.
-Chciałbym, żebyś się do mnie wprowadziła.
Kate zmieszała się.
-Spokojnie, nie musi być teraz. Namyśl się i podejmij decyzję. Mam nadzieję, że pozytywną też dla mnie.
-Ja... nie wiem... Martin...
Objął ją.
-Poczekam.. Zaakceptuję wszystko, co postanowisz. Ale mam jeszcze jeden prezent.
-Hm?
-W kopercie jest coś jeszcze.
Wyjęła z niej dwa bilety lotnicze.
-Słowacja?
-Moi rodzice chcieliby Cię poznać.
-Ale święta spędzam tutaj. Przecież...
-Tylko na dwa tygodnie. Do świąt tutaj wrócisz. Chciałbym spędzić z Tobą trochę czasu, pokazując Ci moje życie, tak jak Ty pokazałaś mi swoje.
-Zastanowię się, ok?
-Będę czekał.
Nie miała odwagi powiedzieć mu, że decyzję już podjęła. Nie zamierzała nigdzie lecieć.
Martin nie pojechał z nimi. Został w mieszkaniu, obiecał zrobić jakieś zakupy i kolację. Kate była zdenerwowana. Całą drogę ściskała dłoń Warda. Chłopak był zadowolony, że może się jej na coś przydać. Każda chwila spędzona z nią była cenna.
Obyło się bez awantur. Usiadły razem w salonie i rozmawiały. Zaczęły od wyrzutów, przez łzy, do obietnic. Karen nie wiedziała, że córka jej wybaczy, ale obie postanowiły spróbować. Kate miała zostać na święta, a Tomasz dojechać do nich. Całej czwórce Holderów ulżyło. Początki nie będą łatwe, ale ważne, że doszły do porozumienia.
Ward napatrzył się długo na wymianę uprzejmości między Nią a Nim. Każdy gest był dla niego potwierdzeniem zdrady. Ciężko żyło mu się z tą dwójką pod jednym dachem. Powinien się wyprowadzić, ale chciał ją widywać. Bolało, ale nie mógłby przeżyć bez niej dnia. Bez jej widoku, uśmiechu. Szukając swoich bokserek natrafił na dwa bilety do Europy, konkretniej na Słowację. Zdenerwowany chciał od razu wyjaśnić to z nią. Jak na złość nigdzie nie mógł jej znaleźć. Ale znalazł jego.
-O Ward, dlaczego trzymasz te bilety?
-Znalazłem je. To Twoje?
-Ta, moje i Kate. Wybieramy się do moich rodziców.
-Kate miała zostać tu aż do świąt.
-Wróci na święta jeśli będzie chciała. Ona chce poznać moich rodziców, oni ją. Skoro zamierzamy spędzić razem resztę życia, lepiej przedstawić ich sobie już teraz.
RESZTĘ ŻYCIA?! DO CHOLERY, O CZYM ON MÓWI?!
-Kate Ci nie mówiła? Rozmawiamy o wspólnym mieszkaniu.
-Nic nie mówiła. Z resztą nie musiała.- lodowato uciął Rudy, cisnął bilety na stół i wyszedł, trzaskając drzwiami. Musiał się napić. I wyrwać jakąś pannę. Czas zacząć zapominać.
Kate i Sealy wybrały się na spacer. Przyszła matka chciała zażyć świeżego powietrza, ale też korciło ją, żeby zadać jak najwięcej pytań o Warda.
-Więc Ty i Martin...?
-Co ja i Martin?
-Jesteście razem?
-Nie.
-Ale on by tego chciał.
-Owszem.
-Dlaczego Ty nie chcesz?
-Skąd wiesz, że nie chcę?
-Kate, nie jestem głupia, ok?
-Przepraszam. Ja tylko... Ja tylko nie wiem, czy nie czuję czegoś... do kogoś innego...
-Darcy?
-Nie wiem... Nie mam pojęcia, co ja czuję.
-Ja wiem, co on czuje.
-Tak? Mówił coś?
-Owszem.
-Powiedz. Proszę.
-Najpierw...
-Sealy... za każdym razem kiedy jest przy mnie serce bije mi mocniej. Kiedy potrzebuję kogoś obok, myślę tylko o nim. Kiedy widzę jego usta, przypomina mi się nasz pocałunek i chciałabym to powtórzyć.
-Powiedz mu to. Tak będzie najlepiej.- Kate obserwowała, jak usta przyjaciółki przybrały kształt szerokiego uśmiechu.
-Powiedz mi jedno. Czy on coś do mnie czuje?
-Nawet nie wiesz jak dużo.
To była motywacja. To była ich szansa, ich możliwość. Cieszyła się. Nie mogła doczekać się, aż z nim porozmawia. Biegła do domu. Droga nigdy nie wydawała się jej dłuższa. Wyobrażała sobie, jak rozmawiają, jak wyznają sobie miłość, jak namiętnie się całują... Uśmiechała się. Wreszcie dojrzała upragnione drzwi.
-Darcy!- szukała go wszędzie.- Darcy! Muszę Ci coś pow...
Klucze upadły z hukiem na podłogę. W łóżku leżał Ward. Nagi Ward. Z nagą kobietą.
-O cholera, Kate...
Powoli wycofała się za drzwi. Chłopak próbował ją zatrzymać z przepasanym wokół bioder ręcznikiem.
-Kate, zaczekaj... Daj mi wyjaśnić..
-Co chcesz wyjaśniać?
-Ja... Ona...
-Darcy.- zaczęła łagodnie.- To Twoje życie. Możesz robić co chcesz i z kim chcesz.
-Tylko, że ja... ja...
-Nic nie mów. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Przecież między nami nic nie ma, prawda?- położyła mu dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że nie dostrzeże, że uśmiech jest fałszywy, a jej zbiera się na płacz.
-Prawda.- zwiesił głowę.
-Pójdę już.
-Zaczekaj, nie chciałaś czegoś powiedzieć?
-Hm... Tak. Ja... Wylatuję jutro z Martinem do Europy.
-Aaa... Bawcie się dobrze.
-Wy też.
Dwa światy właśnie runęły. Światy zrozpaczonych, zakochanych osób, które nie umieją się dogadać.
Martin cieszył się. Jeszcze kilkadziesiąt minut i razem z ukochaną będą daleko stąd, z dala od Warda.
Ale Kate nie była pewna. Wiedziała, że ucieka. Ale czy przykład matki nie nauczył jej, że ucieczka to nie wyjście?
-Martin, ja nie lecę.
-Co?
-Chyba... Chyba nie mogę.
-Kate, nie wygłupiaj się. Chodź, czas już na nas.- pociągnął ją za sobą. Wyrwała mu się.
-Nie wiem, czy lecę.
Westchnął.
-Ok. Będę czekał w samolocie dopóki nie odleci. Trzymaj swój bilet i zrób z nim co chcesz.
Panikował. Ale jeśli zmusiłby ją do tego, ona nigdy by go nie pokochała. Musiał teraz liczyć na cud.
Chris wszedł w momencie, kiedy Sealy wymierzyła Wardowi solidny policzek.
-Jesteś idiotą! Co Ty sobie myślałeś sprowadzając tu dziwkę?!
-Kochanie, wyluzuj.
-Wyluzuj?!
Nie widział jej dawno tak bardzo wściekłej. Wycofał się.
-Ten debil przyprowadził tu dziwkę i TWOJA SIOSTRA ich zobaczyła razem w łóżku!
-No i co? Nic do mnie nie czuje, więc w czym problem?- Ward wyzywająco splótł ręce na klatce.
-To, skończony kretynie, że ona przyszła tu, żeby wyznać Ci swoje uczucia!- wrzasnęła na niego i uderzyła go ponownie.
Chłopak stanął jak skamieniały. Dotarło do niego, że być może zaprzepaścił swoją szansę. Że popchnął ją w ramiona innego.
Chris rzucił mu kluczyki. Darcy jechał, łamiąc wszelkie prawa. Liczyła się teraz tylko ona. Nie mógł pozwolić jej wsiąść do tego samolotu. Patrzył na zegarek. Zostało niewiele czasu. Kiedy już był tak blisko, tuż przed wejściem dojrzał odlatujący samolot. Tablica odlotów potwierdziła jego obawy. Odleciała. Był zbyt zdeterminowany, by odpuścić. Postanowił lecieć za nią. Niestety nie miał przy sobie portfela. Zaklął pod nosem. Wracając wszystko sobie rozplanował. Zarezerwuje bilet przez internet na najbliższy lot. Poszuka informacji o adresie Martina i wyzna Kate co czuje.
-Chris, widziałeś mój portfel? Muszę zarezerwować bilet do...- wbiegł do domu.
-Dokąd?
To nie był głos Chrisa. Ani Sealy.
-Kate?- nie dowierzał.- Co tu robisz?- wzruszyła ramionami.
Jej brat i jego dziewczyna obserwowali wszystko zza drzwi ich pokoju.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! -przytulił ją do siebie.
-Gdzie Twoja dziewczyna?
-Nie mam nikogo. Potrzebowałem....- wziął głęboki oddech.- Potrzebowałem zapomnieć o kobiecie, w której jestem zakochany. W kobiecie, która mogłaby zrobić ze mną, co tylko chciałaby. Szaleję za nią... za jej pięknym uśmiechem...- przejechał palcem po jej wargach.- Dałbym się pokroić, żeby móc dotykać jej ust codziennie. Żeby móc widywać jej piękny uśmiech... dołeczki.... -zakręcił na palcu jeden z jej loków. - Móc jej codziennie mówić, jak bardzo ją kocham...
Przeraziło go to, co powiedział, ale cieszył się z jednej rzeczy.
Ona znała jego uczucia. Teraz był jej ruch. Jemu zostało tylko czekać na jej reakcję...
_____________________________________________________________
Internet jest, na jak długo nie wiem. Ale pochorowałam się już pierwszego dnia i ciągle siedzę w pokoju. Pech czy szczęście? :)
Odcinek dla Domczuś. Objęcia są, mam nadzieję, że nie zabijesz dlatego, że to sen. :)
Ja nie mogę. Byłam za Martinem ale teraz bardzo, bardzo fajnie, że Darcy i Kate wytłumaczyli sobie wszystko i jest cacy <3
OdpowiedzUsuńCo ty za rozdziały dodajesz? Co jeden to lepszy i już nie mogę znaleźć słów żeby go opisać!
Jesteś naprawdę bardzo, bardzo dobra w tym co robisz i dawaj następne rozdziały, bo ja co godzinę sprawdzam czy nie ma tu nowości! ;)
TAK,TAK,TAK Martin został pokonany. :D
OdpowiedzUsuńDarcy górą, mam nadzieję, bo inaczej pogniewam się na Kate. Ciekawi mnie, czy wyjdą na jaw kłamstwa Słowaka, bo to co zrobił jest okropne i niewybaczalne.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. To już dla mnie chyba rytuał, że każdy wieczór kończę częścią Twojego opowiadania. Cóż zaczynam się uzależniać. :)
Życzę Ci duuuuuuuużo zdrowia, bo musisz być w formie. :* Pozdrawiam i do następnego :)
Aaaaa uwielbiam,uwielbiam,uwielbiam !!! Uwielbiam Warda w Twoim opowiadaniu chociaz czasami jest glupkowaty (ale chyba inaczej sie nie da) to i tak go uwielbiam takiego zakochanego <3. Wreszcie głąb powiedzial co czuje... troche szkoda Martina,ale jednak Ward to Ward :3 mysle mimo wszystkp,ze nie odpusci Slowak tak latwo :)
OdpowiedzUsuńAch, ach, ach! Dzięki! Rozdział dla mnie, no nie mogę! :D
OdpowiedzUsuńNie zabiję, bo kto będzie pisał dalej to opowiadanie? No pomyśl tylko. :P
Ale, kurde (nadużywam tego słowa, wiem) nie ogarniam. To na początku to był sen Darcy'ego, okej, ale to dalej to też?? Głupia ja. xD
Jeśli tak, to będzie jeszcze lepiej! W ogóle to już jest cud, miód, malina. :)
Awww, Darky! <3 JAKI SŁODZIAK !!! :D
Trochę mi się szkoda Martina zrobiło, jak sam musiał wracać do domu. Ale ma za swoje! (Kurde, ja to tetaz piszę, a on się wywalił! Już się nie odzywam.)
Muszę tylko dodać, że dołączam się do nusi. Z tym, że ja uzależniłam się od pierwszego rozdziału. :)
No i zdrowia życzę! ;)
*teraz
Usuń(Głupi telefon! xD)
Następny już się produkuje :)
UsuńCieszę się. :)
UsuńSwoją drogą wymodliłam Ci neta. :D
Już nic więcej nie piszę, bo przez tą gorączkę tylko głupoty pieprzę.
Do później! :*
Jeśli się zmotywuję to jeszcze dziś skończę ten rozdział i go dodam. :)
UsuńDo później! ;*
Boże ryczę. Naprawdę łzy lecą ciurkiem. Ward idioto, kretynie! Co Ty odwalasz?! Na szczęście ona jest od Ciebie mądrzejsza. I w końcu na stało to na co czekałam. Martin sio i liczą się tylko oni. Ale coś mi się widzi, że Słowak nie odpuści. Będzie walczył. Gówniarze. Jak można kobietę w ciąży doprowadzić do takiego stanu :) Biedna Sealy. Kocham Twoje opowiadanie. Przy żadnym innym tyle nie ryczałam :D
OdpowiedzUsuń